Reklama
Rozwiń
Reklama

Agent FSB ze stypendium polskiego rządu. Jak rosyjski szpieg znalazł się na specjalnej liście MSZ?

Rosyjskie małżeństwo zatrzymane za szpiegostwo i terroryzm otrzymywało pieniądze z polskiego MSZ. Do wąskiego grona stypendystów zakwalifikował je jeden z wiceministrów w rządzie PiS – wynika z informacji „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 05.11.2025 12:00

Siedziba MSZ w Warszawie

Siedziba MSZ w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jak wyglądała współpraca Igora R. z FSB, i jakie były jej konsekwencje?
  • Jak rosyjscy opozycjoniści znaleźli się na listach stypendystów polskiego MSZ?
  • Jak doszło do aresztowania Igora i Iriny R. przez ABW?
  • Jakie były kulisy nadania paczki zawierającej składniki do bomby?

Aresztowanie przez ABW Igora R. w połowie ubiegłego roku, a potem w listopadzie jego żony Iriny R. wywołało wstrząs w tzw. niezależnych rosyjskich mediach – część z nich sugerowała wręcz, że Igor R. stał się ofiarą gry ukraińskiego wywiadu. Uchodził bowiem za aktywistę antyputinowskiej opozycji, w przeszłości był wice koordynatorem sztabu Aleksieja Nawalnego w Sarańsku, działał w organizacji „Otwarta Rosja” (powołanej przez ściganego byłego rosyjskiego oligarchę Michaiła Chodorkowskiego) – podobnie jak Irina R., która przyszłego męża poznała na konferencji tej organizacji.

„Mąż działa w opozycji razem z Nawalnym, i z tego powodu musieliśmy przyjechać do Polski” – mówiła Irina R. jednej z polskich znajomych. To nie jedyna nieprawdziwa informacja rozpowszechniana przez małżeństwo R.

W rzeczywistości Igor R. przyznał się w polskim śledztwie, że od co najmniej 2020 r. był świadomym współpracownikiem FSB – akt oskarżenia przeciwko niemu, do którego dotarła „Rzeczpospolita” dzięki zgodzie sądu, który będzie prowadzić jego proces, jest druzgocący. Wynika z niego, że R. podpisał zgodę na współpracę, przyjął pseudonim i zgodził się donosić. „Opiekun” z FSB wyposażył go w telefon komórkowy i kartę SIM do kontaktów, a za współpracę otrzymywał zapłatę w rublach.

Kiedy Igor R. z żoną Iriną przyjechał do Polski, zaczął szpiegować rosyjską opozycję oraz środowisko akademickie – studentów i wykładowców.

Reklama
Reklama

Irina R. przesłuchana w śledztwie przyznała, że jej mąż został zwerbowany przez FSB w zamian za pomoc „w sprawach urzędowych”, a za współpracę mu płacono, bo „nie pracował w tamtym czasie a miał pieniądze”. Na zaszyfrowanym pendrivie, który miała przewieźć do Rosji, Igor R. przekazał nawet nazwiska osób z polskiego MSZ, które ich rekrutowały do objęcia specjalnym, rządowym stypendium.

Aż do chwili ich zatrzymania przez ABW i aresztowania w 2024 r., korzystali z przyznanego stypendium. O kłopotach R. w Polsce w poniedziałek napisał portal WP. Nie ujawnił jednak, jak to się stało, że Igor R. został zaproszony do Polski.

MSZ chce ściągnąć do Polski rosyjskich opozycjonistów. Szuka ich niejawnymi kanałami

Polski MSZ rok przed wybuchem wojny na Ukrainie postanowił uruchomić program stypendialny dla Rosjan działających w opozycji. Konkursu nigdzie nie ogłaszał, aby – jak już w śledztwie tłumaczyła jedna z urzędniczek MSZ – nie „podstawiono” kandydatów wcześniej przygotowanych przez Federację Rosyjską. Z aktu oskarżenia przeciwko małżeństwu R., jaki Śląski Wydział Prokuratury Krajowej w październiku tego roku skierował do sądu wynika, że rozpowszechnienie informacji o programie dla rosyjskich opozycjonistów „nastąpiło poprzez sprawdzone środowiska opozycyjne wobec władz Federacji Rosyjskiej oraz między innymi przez Helsińską Fundację Praw Człowieka”. I to „środowiska opozycyjne wskazały kandydatów, którzy w dalszej kolejności otrzymali formularze, w dokumentacji tej nie wskazano danych żadnego pracownika (…). Kolejnym krokiem było sprawdzenie tych osób przez MSZ”.

W akcie oskarżenia jest informacja, że wykorzystano formularz zgłoszenia dla beneficjentów z innego programu rządowego – im. Konstantego Kalinowskiego, dedykowanego dla Białorusinów, który prowadzi Studium Europy Wschodniej UW.

Jak wynika z dziennikarskiego śledztwa „Rzeczpospolitej”, Igor i Irina R. dostali się na wąską listę zaledwie siedmiu stypendystów z Rosji – w niejasnych do dziś okolicznościach. Choć formalnie sprowadziła ich do Polski Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA), było to zadanie zlecone przez ówczesnego ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Formalnie pismo do Agencji zostało podpisane przez wiceministra edukacji Włodzimierza Bernackiego (obecnie senatora PiS). Według naszych nieoficjalnych informacji, Czarnek był przeciwny pomysłowi, by fundować stypendia Rosjanom.

Jednak to w MSZ stworzono listę przyszłych stypendystów z Rosji.

Reklama
Reklama

„Obywatele Rosji, którym przyznano stypendium na podstawie zadania zleconego Agencji przez ówczesnego ministra edukacji i nauki zostali wskazani przez ministra spraw zagranicznych” – odpowiada na nasze pytania Biuro agencji NAWA. I zaznacza, że „rekrutacja osób, o których mowa, pozostawała w wyłącznej gestii Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a nie Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej. Ewentualna weryfikacja wskazanych kandydatów przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, również należała do kompetencji podmiotu zlecającego zadanie”.

NAWA w odpowiedzi dla „Rzeczpospolitej” podkreśla, że „jedynie włączyła wskazane przez MSZ osoby do finansowania, na podstawie zadania zleconego Agencji przez ówczesnego ministra edukacji i nauki z dnia 20 lipca 2021 r.” Co ciekawe, zlecenie, by Rosjan objąć rządowym, specjalnym finansowaniem nie miało uzasadnienia.

Początkowo programem MSZ miało być objętych aż 20 Rosjan. Jednak ostatecznie, stypendia na rok akademicki 2021/2022 dla tych, którzy rozpoczęli kurs i studia w języku polskim, na polskich uczelniach, objęły bardzo wąską grupę zaledwie siedmiu osób, w tym małżonków Igora i Irinę R.

Wiceminister Bernacki w korespondencji z NAWA powołuje się „na wniosek podsekretarza stanu w MSZ”, jednak nie podaje jego nazwiska.

Według naszych informacji był to Marcin Przydacz, któremu podlegał wtedy departament wschodni MSZ, a obecnie jest szefem Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Karola Nawrockiego.

Ówczesny szef MSZ Zbigniew Rau, w rozmowie z „Rz” wskazuje, że nie pamięta programu stypendialnego dla rosyjskich opozycjonistów.  – Przypominam sobie, że był program dla opozycjonistów białoruskich, uruchomiony po sfałszowanych na Białorusi wyborach. Programu dla opozycjonistów rosyjskich nie kojarzę proszę pytać moich ówczesnych zastępców – mówi nam Zbigniew Rau, obecnie poseł.

Reklama
Reklama

Ani Marcin Przydacz, ani Przemysław Czarnek nie odpowiedzieli na nasze prośby o kontakt w tej sprawie. Podobnie jak Włodzimierz Bernacki.

R. otrzymują w ciągu dwóch lat blisko 72 tys. zł od polskiego rządu. Igor R. w tym czasie pobiera drugą pensję – w  rublach od FSB

W akcie oskarżenia nie ma śladu, by Igor R. z żoną starali się o stypendium – nie ma też informacji, że Igor R. został zmuszony do współpracy z rosyjskimi służbami. On sam już w prokuraturze twierdził, że po przegranych w 2021 r. wyborach (kandydował do rady miasta) jego rodzinę zaczęła nachodzić policja ze względu na to, że uchylał się od służby wojskowej. I „w tym czasie otrzymał zaproszenie od polskiego MSZ”.

71 400

tyle małżeństwo R. otrzymało od polskiego rządu w ciągu niespełna 2 lat

Znamienne jest to, że rosyjskie małżeństwo przyjechało do Polski na studia opłacone przez polski rząd, zaraz po napaści Rosji na Ukrainę (ta miała miejsce w lutym 2022 r.).

Każdy ze stypendystów (osobno każde z małżonków R.) otrzymał wsparcie w wysokości 23 200 zł – był to kurs przygotowawczy do podjęcia nauki w języku polskim realizowanym w Szkole Języka i Kultury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego. Kurs trwał trzy semestry, począwszy od semestru letniego roku akademickiego 2021/2022.

Reklama
Reklama

Następnie, na podstawie kolejnych zadań zleconych Agencji NAWA przez ówczesnego szefa MEiN, obywatele Rosji otrzymywali stypendium przez dwa semestry w łącznej kwocie 12 500 zł. W ciągu niespełna dwóch lat małżeństwo R. otrzymało od polskiego rządu 71 tys. 400 zł. To nie wszystko, ponieważ R. miał otrzymać także stypendium od innej fundacji.

Irina i Igor R. ukończyli kurs przygotowawczy dla cudzoziemców – kandydatów na studia w języku polskim na Uniwersytecie Śląskim. Igor R. studiował dwa kierunki. „Z jednego (komunikacja promocyjna i kryzysowa) zrezygnował sam po I semestrze, z drugiego (informatyka) został skreślony z uwagi na niezaliczenie semestru”.

Irina R. także „studiowała dwa kierunki – z jednego (zarządzanie zasobami ludzkimi w organizacji) zrezygnowała sama po I roku, z drugiego (filologia wschodniosłowiańska) została skreślona z uwagi na niezaliczenie semestru” – odpowiada na nasze pytania Jacek Szymik-Kozaczko, rzecznik Uniwersytetu Śląskiego.

Aż do chwili zatrzymania przez ABW i aresztowania w 2024 r., małżonkowie R. korzystali z przyznanego stypendium.

Igor R. brał udział w nadaniu paczki, w której znajdowała się bomba kumulacyjna

Donoszenie do FSB na studentów, wykładowców, organizatorów programu NAWA, pracowników MSZ, fundacje, które wsparły małżonków R., czy działających w Polsce rosyjskich działaczy opozycyjnych i osoby im pomagające – przekazywanie ich na zaszyfrowanym pendrive’ie – to tylko część aktywności szpiegowskiej Igora R. Jest jeszcze coś.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Polscy gangsterzy wynajmowani do napaści na rosyjskich opozycjonistów

Jak ustaliła prokuratura i ABW, Igor R. wraz z dwojgiem Ukraińców i Rosjaninem uczestniczył w nadaniu i zleceniu odbioru paczki, w której były składniki do konstrukcji bomby.

24 lipca 2024 r. w magazynach firmy kurierskiej w Łódzkiem gdzie mieści się ogromny hub logistyczny, niepokój obsługi wzbudziła uszkodzona paczka. Wezwano służby, w tym policyjnych minerów-pirotechników. W przesyłce był pojemnik z cieczą, metalowy termos z pokrowcem, markery, powerbank i przewód USB.  Rzeczy wyglądały niewinnie, ale okazało się, że można z nich przygotować bombę. 

W butelce był ciekły nitroglikol – bardzo silny i niebezpieczny materiał wybuchowy. W dwóch markerach ukryto wojskowe zapalniki elektryczne służące do inicjacji materiałów i urządzeń wybuchowych. Spreparowany powerbank – służył za urządzenie inicjujące. Z kolei w dnie termosu celowo zamontowano miedzianą wkładkę kumulacyjną i torebkę z zapięciem strunowym z zawartością aluminium, które jako całość stanowiły bombę kumulacyjną wzmacniającą efekt wybuchu.

Już 29 lipca – pięć dni po odkryciu przesyłki zatrzymano Igora R. Dostał zarzut sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, w postaci eksplozji materiałów wybuchowych.

Reklama
Reklama

R. co prawda nie przyznał się, ale opowiedział, kto mu zlecił przesyłkę. Wyjaśnił, że na prośbę swojego przyjaciela, także Rosjanina – Emila G. – zgodził się odebrać i przechowywać paczkę z „prezentami z Ukrainy”, jak go zapewniał zleceniodawca. A fizycznie nadała ją w automacie paczkowym Ukrainka Kristina S. Ponieważ jednak nie wiedziała, jak to zrobić Igor R. sam wygenerował etykietę i przesłał ją Kristinie. 

Z kolei Kristina S. zeznała, że „przyjaciel rodziny” Yourij K. poprosił ją o przysługę – i przewiezienie z Ukrainy do Polski samochodem kilku rzeczy „jego przyjaciół” m.in. markerów, termosu i powerbanku (ukrył go w miejscu na koło zapasowe, a do butelki o pojemności 1,1 litra wlał ciecz), i nadanie w Polsce przesyłki. Miał ją też poinformować, komu ma ją przekazać.

Kristina S. przywiezione samochodem rzeczy spakowała do pudełka po butach, włożyła do automatu paczkowego (Igor R. przekazał jej kod) i wróciła na Ukrainę. Człowieka, który jej to zlecił, opisała jako „pracownika Służb Wywiadowczych Ukrainy”. Wiele na to wskazuje, że była to rozpowszechniana wśród sabotażystów fałszywka.

Z kolei Igora R. o odbiór paczki prosił Emil G. Jeden z przesłuchanych w śledztwie Rosjan mówił, że paczka docelowo miała trafić do struktur znanych jako Rosyjski Korpus Ochotniczy. Jest to formacja paramilitarna, która składa się z obywateli Rosji, broniących Ukrainy

Jak ujęto Igora R.?

Z aktu oskarżenia wynika, że paczkę nadano 8 lipca – jako nadawca i odbiorca została wskazana ta sama osoba – właśnie Igor R. Dzień później kurier dostarczył ją do oddziału firmy, a po tygodniu do automatu paczkowego celem zwrotu nadawcy. Klient został powiadomiony o niewysłaniu paczki ze względu na jej uszkodzenie i wezwany do jej odbioru w ciągu 48 godzin. Nie odebrał jej, trafiła więc do magazynu przesyłek niedostarczonych, gdzie 24 lipca nabrano co do niej podejrzeń.

Biegły, który zbadał jej zawartość przesyłki, stwierdził że gdyby pojemnik z nitroglikolem upadł lub został uderzony, np. podczas wypadku przy transporcie, mogłoby dojść do eksplozji. 

„Całość urządzenia była tzw. bombą kumulacyjną. Efekt wybuchu takiego urządzenia może spowodować znaczne uszkodzenia np. w infrastrukturze krytycznej, przebijając zbiorniki wrażliwych paliw, stropy budynków lub mocnych konstrukcji stalowych” – wskazał w ekspertyzie.

Przypominam sobie, że był program dla opozycjonistów białoruskich, uruchomiony po sfałszowanych na Białorusi wyborach. Programu dla opozycjonistów rosyjskich, nie kojarzę, proszę pytać moich ówczesnych zastępców

Zbigniew Rau, szef MSZ w 2021 r.

Dlaczego Igor R. podał swoje dane, co teoretycznie go obciążało? Bo, jak twierdził, Kristina S. nie dawała sobie rady z automatem paczkowym, więc wygenerował jej kod i wpisał swoje personalia. To dlatego już 29 lipca, pięć dni po nabraniu podejrzeń co do przesyłki, ABW go zatrzymała.

Obecnie Emil G. ukrywa się przed polską prokuraturą – jest poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania.

Z kolei za Ukraińcem – Yurijem K. który zaangażował Kristinę S. do przewiezienia z Ukrainy do Polski elementów bomby, wszczęto poszukiwania międzynarodowe.

Kristina S. już została skazana. Na proces w areszcie czeka małżeństwo R. – jest oskarżone o m.in. o udział w działalności rosyjskiego wywiadu oraz przekazywanie mu wiadomości, które mogły wyrządzić Polsce szkodę, czyli o szpiegostwo.

Grono wtajemniczonych, które wiedziało, czemu miała służyć paczka, mogło być większe. Na Telegramie jeden z komentujących rosyjski atak w wojnie na Ukrainie napisał, że „to nic, bo wkrótce albo farby, albo flamastry przyjdą”.

Rozsyłanie bomb w paczkach to obecnie metoda Rosji – podobne paczki trafiały do magazynów w Niemczech czy innych krajach Europy. Możliwe, że w tym przypadku rosyjski wywiad chciał zbadać system bezpieczeństwa przesyłek.

Jakie jeszcze wątki tej sprawy bada prokuratura, czy prześwietla wątek rekomendacji MSZ – na żadne z pytań nie uzyskaliśmy odpowiedzi, co tłumaczono „zaawansowanym śledztwem wobec innych osób”.

– Odmawiam odpowiedzi na pytania w tej sprawie – powiedział nam prok. Tomasz Tadla, naczelnik Śląskiego Wydziału do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jak wyglądała współpraca Igora R. z FSB, i jakie były jej konsekwencje?
  • Jak rosyjscy opozycjoniści znaleźli się na listach stypendystów polskiego MSZ?
  • Jak doszło do aresztowania Igora i Iriny R. przez ABW?
  • Jakie były kulisy nadania paczki zawierającej składniki do bomby?

Pozostało jeszcze 98% artykułu

Aresztowanie przez ABW Igora R. w połowie ubiegłego roku, a potem w listopadzie jego żony Iriny R. wywołało wstrząs w tzw. niezależnych rosyjskich mediach – część z nich sugerowała wręcz, że Igor R. stał się ofiarą gry ukraińskiego wywiadu. Uchodził bowiem za aktywistę antyputinowskiej opozycji, w przeszłości był wice koordynatorem sztabu Aleksieja Nawalnego w Sarańsku, działał w organizacji „Otwarta Rosja” (powołanej przez ściganego byłego rosyjskiego oligarchę Michaiła Chodorkowskiego) – podobnie jak Irina R., która przyszłego męża poznała na konferencji tej organizacji.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Służby
Akcja CBA. Były wiceminister został zatrzymany
Służby
Akcja CBA. Prezydent i wiceprezydent Nowego Sącza zatrzymani
Służby
Ujawniamy kulisy cofnięcia Sławomirowi Cenckiewiczowi dostępu do tajemnic
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Służby
Policja zlikwidowała największą w Polsce fabrykę fałszywych leków
Reklama
Reklama