Piątkowa uchwała Sądu Najwyższego zapewne spopularyzuje korzystanie z umownej formy dyspozycji majątkowych na wypadek śmierci (sygnatura akt III CZP 79/13).
Nie tylko notariusze, ale także przedsiębiorcy od lat postulują wprowadzenie darowizny na wypadek śmierci. Jednak dwa projekty ustaw, w tym jeden autorstwa notariuszy, zostały odrzucone w parlamencie. Uchwalono jedynie zapis windykacyjny, ale on znacznie różni się od darowizny na wypadek śmierci. Ma zwłaszcza tę wadę, że kolejnym testamentem można go odwołać.
Zapomniane umowy
Darowizna jest trwalszą dyspozycją majątkową. Nie można jej tak łatwo odwołać, a samo narzędzie znane było już w prawie rzymskim (tzw. donatio mortis causa).
Część prawników uważała, że już teraz można dokonać darowizny na wypadek śmierci, co pozwala zmniejszyć uciążliwość postępowania spadkowego. Jaki jednak notariusz czy prawnik zaryzykuje transakcję obarczoną dużym ryzykiem podważenia? Zapewne żaden lub niewielu.
Takiego podważenia umowy starał się dokonać Maciej N., jedyny spadkobierca przyrodniego brata Piotra N., który (za życia oczywiście) udzielił pożyczek dwojgu znajomym i współpracownikom, z którymi łączyły go szczególnie bliskie relacje. Pieniądze miały być przeznaczone na przedsięwzięcie o kulturowym znaczeniu dla regionu, na którym zmarłemu bardzo zależało. Umowa pożyczki zawierała postanowienie, że w razie śmierci pożyczkodawcy „pożyczka zostaje umorzona w całości".