Szybko prysły nadzieje, że długo celebrowana ustawa znosząca Izbę Dyscyplinarną i powołująca w jej miejsce Izbę Odpowiedzialności Zawodowej złagodzi spór o sądownictwo w Polsce. Po kilku tygodniach od wejścia w życie nowych przepisów napięcie w SN sięgnęło zenitu. A wewnętrzne starcia między starymi a nowymi sędziami znowu zaczęły wychodzić na powierzchnię. Stało się jasne, że żadna reforma nie rozwiąże tego konfliktu bez usunięcia jego pierwotnej przyczyny – nowej Krajowej Rady Sądownictwa, której udział w nominacjach sędziowskich jest od dawna kwestionowany.

Na ponowne zreformowanie KRS i powrót do niepolitycznego trybu wyborczego PiS na pewno się nie zgodzi, a nawet gdyby tak się stało, podważanie nominacji prezydenckich ponad tysiąca sędziów, którzy przeszli przez nową Radę, wydaje się zadaniem prawnie karkołomnym. W obecnej sytuacji trudno sobie wyobrazić, aby znalazła się siła, która mogłaby takie nominacje masowo podważać, choćby pośrednio przez tzw. test niezależności.

Czytaj więcej

Igor Tuleya: Będę "przeprowadzał akcje przed sądami europejskimi"

Wydaje się, że kwestionujący reformy PiS sędziowie, ci z SN i z sądów powszechnych, raczej czekają na rozwój sytuacji w Polsce po wyborach i dojście do władzy opozycji. Zapewne ich punkt widzenia podziela dziś Bruksela, a wsparciem są orzeczenia unijnych Trybunałów.

Nadzieje mogą być płonne. Zakładając niepewność dotyczącą wyniku wyborów, bardzo trudno będzie zresetować system bez działań radykalnych, wątpliwych konstytucyjnie. Czy sędziowskich aktywistów stać na taki kurs, który bynajmniej nie musi rozwiązać problemu, ale może go wręcz pogłębić? To pytanie otwarte.

Dzisiaj jedno jest pewne. Po sześciu tygodniach obowiązywania nowej ustawy o SN można śmiało powiedzieć, że polska wojna o sądy niczego nie zmieniła, nie gasząc pożarów, które trwają w nich od lat.

Zapraszam do lektury najnowszego numeru dodatku „Sądy i prokuratura”.