Część komentatorów wytyka byłej prezes SN Małgorzacie Gersdorf, że wypowiada się o wypadku jej męża, byłego prezesa TK, dając napastliwej prasie pożywkę z pewnych rozbieżności. Że powinna milczeć, a jeśli już chciała coś przekazać prasie, to powinna to zrobić za pośrednictwem adwokata.
Rozumiałbym te wskazania, gdyby chodziło o obronę przed ewentualnym oskarżeniem jej czy jej męża. Ale uważam, że to nie jest żadna rada dla osób publicznych, a tym bardziej znanych sędziów, może poza jakąś beznadziejną sytuacją.
Czytaj więcej
Sprawa śmiertelnego wypadku, w którego pobliżu znalazła się prof. Małgorzata Gersdorf, pokazuje brutalność debaty o sądach, która toczy się w Polsce, oraz bezwzględność mediów społecznościowych.
Po pierwsze, chowanie się za adwokatem czy paragrafem niesie ryzyko utraty zaufania. Może jednak coś ukrywa – wielu pomyśli – a to w zawodzie sędziego, jak chyba w żadnym, jest kluczowe.
Po drugie, nie mówmy, że np. wypadek śmiertelny na drodze szybkiego ruchu nie ma nic wspólnego z pracą zawodową sędziego, bo zapewne nie ma, tak jak kradzież części do wiertarki w supermarkecie czy zainkasowanie nie swojego banknotu z lady stacji benzynowej – z czynnościami sędziowskimi nie mają związku. Wszystkie te kwestie mają jednak związek z osobą sędziego, z zaufaniem do niego, z przestrzeganiem lub nie przez niego prawa i dobrych obyczajów.