Zagadnienie jest szczególnie istotne w czasie recesji spowodowanej przez epidemię COVID-19. Przedsiębiorstwa tracąc rynki, klientów, dostęp do kapitału, płynność finansową, biorąc na siebie brzemię wysokiego zadłużenia, będą poszukiwać możliwości zapewnienia dalszego funkcjonowania. Ekonomiści spodziewają się wysokiej fali fuzji i przejęć. W ramach restrukturyzacji spółek, właściciele i menedżerowie będą coraz częściej poszerzać grono wspólników, sprzedawać udziały lub akcje czy też podwyższać kapitał zakładowy poprzez emisję nowych instrumentów finansowych.
Pech chciał, że zaledwie pół roku temu Sąd Najwyższy w uchwale z 20 listopada 2019 r. przyjął, że zastrzeżenie kary umownej w związku z odstąpieniem od umowy w zakresie zobowiązania pieniężnego jest niedopuszczalne jako sprzeczne z bezwzględnie obowiązującym art. 483 § 1 kodeksu cywilnego, a stosowne postanowienie umowy jest nieważne na podstawie art. 58 § 1 i 3 k.c. Jak słusznie zauważył w swej analizie opublikowanej 6 maja w „Rzeczpospolitej" Piotr Fedorowicz, SN nie odniósł się do praktyki gospodarczej i pozbawił wierzycieli instytucji mobilizującej dłużników do spełniania świadczeń pieniężnych poprzez liczenie się z koniecznością zapłaty kary umownej w przypadku, gdy nabywca (inwestor) opóźnia się z zapłatą ceny sprzedaży aktywów. Sprzedający może w takiej sytuacji odstąpić od umowy i próbować wyegzekwować odsetki od jej wartości oraz dochodzić odszkodowania. Jest oczywiste, że kiedy dłużnik nie realizuje umowy, interesy sprzedającego, a czasem i jego dobre imię nie są teraz należycie zabezpieczone.
Po uchwale Sądu Najwyższego do łask może wrócić instytucja świadczenia gwarancyjnego na podstawie art. 473 § 1 Kodeksu cywilnego – przewiduje jako skutek tej sytuacji Piotr Fedorowicz.
Z mojej praktyki wynika, że bardzo dobrze sprawdzi się w tych złych czasach mocno osadzona w polskim prawie i orzecznictwie instytucja zadatku.