Ilu przedsiębiorców, tyle pomysłów na rozwój własnego biznesu, uczynienie go bardziej dochodowym, przewidywalnym i bezpiecznym. Podobnie z kwestią wchodzenia na obce rynki. W zależności od przedmiotu działalności przedsiębiorca może wybrać różne warianty, z których każdy wymaga innej wiedzy, doświadczenia, jak i finansowego zaangażowania. Wystarczy wspomnieć, że proces umiędzynaradawiania firmy może opierać się na eksporcie własnych wyrobów lub usług. Firma może postawić nie na sprzedaż, ale na leasing własnych wyrobów. Pomysłem na zaistnienie na obcym rynku może być franczyza. Wreszcie udzielenie licencji na wyrób danego produktu przez zagranicznego producenta, który w zamian za to wnosi odpowiednie opłaty. Na koniec wolno postawić na bezpośrednie inwestycje zagraniczne, gdy firma przenosi całość lub część produkcji do obcego kraju.
Każdy z tych sposobów jest inny. Rządzi się swoimi prawami i wymaga odpowiedniego przygotowania. Zupełnie różne są także ryzyko i koszty, jakie trzeba ponieść. Łatwo to sobie uzmysłowić, gdy porównamy transakcję eksportową jakiejś partii towaru z dokonaniem inwestycji zagranicznej. W pierwszym przypadku niepowodzenie tej operacji, mimo rozpoznania rynku i dobrych perspektyw zaistnienia na nim, raczej nie pogrąży firmy. Nieudany kontrakt, brak możliwości sprzedania produktu, będzie dotkliwą stratą, ale pewnie do przezwyciężenia. W drugim przypadku błędnie wybrany rynek, ogromne nakłady inwestycyjne, jakie firma musiała ponieść, mogą doprowadzić nawet do bankructwa. Dlatego zawsze wybór formy wejścia na rynek zagraniczny musi być poprzedzony rzetelną analizą. Jednocześnie bowiem bardziej dojrzała, zaawansowana forma zaangażowania na takim rynku może dawać dodatkowe korzyści.
Wracając do przykładu eksportu kontra bezpośrednie inwestycje, gdy się okaże, że towar przyjął się na rynku, zdobył uznanie odbiorców (konsumentów), prowadzenie wyłącznie eksportu może być, w dłuższej perspektywie, mniej opłacalne.
Sprzedaż czy produkcja
W takim przypadku firmę obciążają bowiem koszty logistyki, czy mówiąc szerzej, czegoś co można nazwać prowadzeniem operacji handlu zagranicznego. A będą składały się na to koszty transportu (przewoźnik, spedytor), ubezpieczenia (ryzyko kradzieży, uszkodzenia, utraty ładunku), uzyskiwania odpowiednich pozwoleń lub certyfikatów. Wyzwaniem będzie także kurs walutowy, gdy firma produkuje w Polsce i ponosi wszystkie koszty w złotym (płace, obowiązkowe składki, podatki), a część dochodów uzyskuje w walucie obcego państwa. Dodatkowo barierę mogą tworzyć przepisy związane z procedurami celnymi, w tym koszt dokonywania odprawy i pokrywania długu celnego.
W przypadku ulokowania produkcji bezpośrednio na rynku docelowym wszystkie te przeszkody zostają wyeliminowane. Dodatkowo, argumentem dla odbiorców i konsumentów obecnych na tym rynku może być to, że kupują oni „swój" produkt, wytworzony w ich kraju. Nierzadko przedsiębiorca będzie mógł skorzystać ?z dostępu do innych rynków. Wynika to z tego, że wiele państw należy do ugrupowań ?o charakterze integracyjnym (strefy wolnego handlu, unie celne). Stąd ulokowanie produkcji w kraju, który do takiej strefy należy, może otwierać jego rynek, jak i rynki państw ?z nim sąsiadujących. Przykładowo, uruchomienie produkcji w Meksyku daje nie tylko bezcłowy dostęp do tego rynku, ale także USA i Kanady, ponieważ te państwa łączy strefa wolnego handlu (NAFTA).