Chałupnictwo: umowa o pracę nakładczą jest niedoceniona

Współpraca oparta na umowie o pracę nakładczą jest bardziej elastyczna niż angaż pracowniczy i podlega znacznie mniejszym ograniczeniom. Na tej podstawie można przyjąć m.in. informatyka

Publikacja: 26.04.2013 07:10

Chałupnictwo: umowa o pracę nakładczą jest niedoceniona

Foto: www.sxc.hu

Dziś już praktycznie zapomniana, a mająca u nas długą tradycję, praca nakładcza, warta jest „odkurzenia".

Ta bardzo logicznie łącząca w sobie elementy pracownicze i cywilnoprawne forma zatrudnienia może stanowić atrakcyjną alternatywę dla innych form zatrudnienia wszędzie tam, gdzie pracownik wykonuje pracę „u siebie" (najczęściej w domu, poza bieżącą kontrolą pracodawcy, dla którego liczą się przede wszystkim efekty takiej pracy, a nie jej przebieg).

Dawniej zwani „chałupnikami", później „wykonawcami" – świadczący pracę w systemie nakładczym czasami tylko w ten sposób mogą realizować swoje interesy na rynku pracy (po prostu mieć zatrudnienie), z którego wiele korzyści mogą uzyskiwać przedsiębiorcy.

Mniej niż daje kodeks

Decydując się na zatrudnienie wykonawców, pracodawca nie podlega wielu regułom i ograniczeniom wynikającym z prawa pracy. Osoby wykonujące pracę nakładczą korzystają bowiem tylko z niektórych uprawnień pracowniczych. Wymieniają je przepisy rozporządzenia Rady Ministrów z 31 grudnia 1975 r. w sprawie uprawnień pracowniczych osób wykonujących pracę nakładczą (DzU z 1976 r. nr 3, poz. 19 ze zm.).

Zawierając umowę o pracę nakładczą, zawieramy w istocie kontrakt pod wieloma względami bardziej przypominający cywilnoprawną umowę o dzieło niż umowę o pracę. Określa się w niej miesięczną minimalną ilość pracy, którą wykonawca ma wykonać. Przy czym miernikiem tej „ilości" mogą być nie tylko czas wykonywania zadań, ale – co było w przeszłości zasadą – efektami pracy (np. liczbą produktów; § 3 ust. 1 rozporządzenia).

W zamian wykonawcy przysługuje wynagrodzenie, które w przypadku gdy praca nakładcza stanowi dla niego jedyne źródło utrzymania, nie może być niższe od minimalnej płacy. W przypadku gdy nie jest to jego jedyne źródło utrzymania, jego płaca nie powinna być niższa niż 50 proc. minimalnego wynagrodzenia (§ 3 ust. 1 i 2 rozporządzenia). Nie ma tu powiązania poziomu płacy od wymiaru czasu pracy >patrz ramka.

Zakres uprawnień

Chałupnicy korzystają z niektórych uprawnień pracowniczych, w tym np. z urlopów wypoczynkowych (choć z urlopów na żądanie już nie – § 16 ust. 2 rozporządzenia). Objęci są też niektórymi przepisami o ochronie wynagrodzenia za pracę, mają prawo do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy itd. Nie mniej jednak ukierunkowanie pracy nakładczej na osiąganie celów założonych w umowie przenika całą regulację prawną dotyczącą tej formy zatrudnienia. I właśnie ten element jest najbardziej charakterystyczny dla pracy nakładczej.

Kontakt elektroniczny

Pracodawcy zaczynają coraz częściej pytać, czy mogą w systemie nakładczym zatrudniać np. tych, którzy wykonują na ich rzecz różne prace i ich efekty przesyłają drogą elektroniczną. A więc czy praca nakładcza może być alternatywą dla kodeksowej telepracy (art. 675 i nast. kp.). Przypomnijmy, że w myśl art. 675 § 1 k.p. telepraca to praca wykonywana regularnie poza zakładem pracy, z wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej w rozumieniu przepisów o świadczeniu usług drogą elektroniczną.

Nie ma co ukrywać – jest z tym pewien problem. W literaturze prawniczej niemal nietknięty, mimo że regulacja telepracy ma już kilkuletnią historię. Twierdzę, że wykonywanie pracy w domu i przesyłanie jej efektów pracodawcy drogą elektroniczną nie jest zarezerwowane wyłącznie dla telepracy. Praca nakładcza ze swej istoty jest wykonywana poza zakładem pracy (najczęściej w domu wykonawcy), a jej przedmiot nie jest w żaden sposób prawem reglamentowany. Pozwala to przyjąć, że nie wyklucza się wykonywania w tym systemie prac, których efekty przesyłane są pracodawcy drogą elektroniczną.

Dla przedsiębiorcy okoliczność ta nie jest bez znaczenia. Różnica między kodeksową telepracą a „rozporządzeniową" pracą nakładczą jest kolosalna. Ta pierwsza to w istocie klasyczne zatrudnienie pracownicze z wszystkimi wynikającymi stąd konsekwencjami – mniej lub bardziej racjonalnymi z punktu widzenia pracodawcy. Wybór pracy nakładczej to większe ukierunkowanie na efekt, mniej ochrony, a tym samym większa elastyczność.

Zasadnicze różnice

Znamiennym tego przykładem może być szczególna ochrona trwałości stosunku pracy działacza związkowego. W przypadku telepracownika wskazanego przez zarząd związkowy do ochrony w trybie art. 32 ustawy związkowej jego zwolnienie z pracy jest niemożliwe bez zgody zarządu związkowego, chyba że została ogłoszona upadłość pracodawcy lub wszczęta likwidacja. W przypadku nakładcy takich rygorów nie ma. Zgodnie z § 5 rozporządzenia pracodawca może wypowiedzieć umowę członkowi zarządu organizacji związkowej również w przypadku „zaniechania pracy nakładczej", a więc rezygnacji z tej formy zatrudnienia. Nie musi pytać nikogo o zgodę.

Można oczywiście wskazać na wiele innych cech umów o pracę nakładczą, które warto brać pod uwagę przy doborze optymalnych form zatrudnienia.

Wprawdzie tzw. chałupnictwo występuje w naszym kraju już w formie szczątkowej, a nakładców jest niewielu, ale kto wie, może ustawodawca zachęci do takich poszukiwań, obniżając elastyczność prawa pracy.

Zdaję sobie sprawę, że dziwnie to brzmi, np. informatyk chałupnik. Ale może to tylko kwestia przyzwyczajenia, które ustąpi pod ciśnieniem poszukiwań elastycznych form zatrudnienia. Takim poszukiwaniom nie zapobiegnie nawet najbardziej restrykcyjne (dla pracodawców) prawo pracy.

Komentuje Grzegorz Orłowski, radca pracy w spółce z o.o. Orłowski, Patulski, Walczak

Bez ewidencji i ograniczeń

Już z zasad opłacania chałupniczej pracy wynika diametralnie odmienny poziom ryzyka związanego z zatrudnieniem wykonawców takich umów. W przypadku pracy nakładczej wykonawca ma gwarancję wynagrodzenia na poziomie odpowiednio 50 proc. bądź 100 proc. wynagrodzenia minimalnego.

Nie ma czegoś takiego jak w klasycznym zatrudnieniu pracowniczym – gwarantowany wymiar czasu pracy i związany z nim poziom płacy. To w istocie czyni w dużej mierze umowę o pracę nakładczą umową efektu, a nie starannego działania. Pozwala przy tym nakładcy na elastyczne reagowanie na zmienne zapotrzebowanie na pracę.

Nakładca występuje w istocie w roli zamawiającego, pozostawiając kwestie organizacji czasu pracy samemu wykonawcy. Nie ma rozkładu czasu pracy, nie ma ewidencji czasu pracy, nie ma zakazów pracy w niektóre dni tygodnia. Nie ma absurdów charakterystycznych dla kodeksowej regulacji czasu pracy – wykonawca jest w tym zakresie sam sobie „sterem i okrętem".

Dziś już praktycznie zapomniana, a mająca u nas długą tradycję, praca nakładcza, warta jest „odkurzenia".

Ta bardzo logicznie łącząca w sobie elementy pracownicze i cywilnoprawne forma zatrudnienia może stanowić atrakcyjną alternatywę dla innych form zatrudnienia wszędzie tam, gdzie pracownik wykonuje pracę „u siebie" (najczęściej w domu, poza bieżącą kontrolą pracodawcy, dla którego liczą się przede wszystkim efekty takiej pracy, a nie jej przebieg).

Pozostało 93% artykułu
Sądy i trybunały
Sędzia zwrócił się do władz Białorusi o azyl. To "bohater" afery hejterskiej w MS
Sądy i trybunały
"To jest dla mnie szokujące". Szefowa KRS o sprawie sędziego Szmydta
Dane osobowe
Wyciek danych klientów znanej platformy. Jest doniesienie do prokuratury
Prawo dla Ciebie
"Nowy rozdział dla Polski". Komisja Europejska zamyka procedurę artykułu 7
Sądy i trybunały
Zwrot w sprawie zmian w KRS? Nieoficjalnie: Bodnar negocjuje z Dudą