Mamy rozwój techniki, w tym podsłuchów, więc od tego rodzaju zbierania dowodów raczej nie ma już odwrotu, cokolwiek byśmy sądzili o moralnym aspekcie potajemnego nagrywania. Zresztą gdy chodzi o wielkie rzeczy, także duże pieniądze, wielką politykę czy kwestie ważne społecznie, moralne czy estetyczne skrupuły schodzą na boczny tor.
Czytaj też:
Nielegalne nagranie pracownika jako dowód w sądzie
Sąd Najwyższy: kiedy tajne nagrania są dopuszczalne w procesie cywilnym
Swego czasu Sąd Najwyższy zajmował się nagraniem, którym posłużył się W.M., żądający w sądzie uznania bezskuteczności sprzedaży nieruchomości nabytej za jego pieniądze przez stryjostwo, kiedy był pod ich opieką. Kluczowe było ustalenie, czy nabywcy wiedzieli, że transakcja ma uniemożliwić W.M. odzyskanie majątku. Miało to potwierdzać nagranie rozmowy z notariuszem. Sądy niższych instancji nie dopuściły dowodu z nagrania, bo notariusz o nim nie wiedział, a W.M. mógł manipulować rozmową. SN wskazał, że wykorzystanie nagrania rozmowy, w której nagrywający uczestniczy, nie jest przestępstwem. Można odmówić przyjęcia takiego dowodu jedynie przez wzgląd na prywatność osoby nagranej (sygn. akt II CSK 478/15).