Reklama

Marek Jurek: Marszałek Hołownia przejdzie do historii jako ten, który zapobiegł zamachowi stanu

Kadencja marszałka Hołowni nie okazała się nową jakością. Trzecia Droga okazała się jedynie zapasową drogą autostrady Donalda Tuska - uważa Marek Jurek, były marszałek Sejmu.

Publikacja: 13.11.2025 04:30

Marek Jurek: Marszałek Hołownia przejdzie do historii jako ten, który zapobiegł zamachowi stanu

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Szymon Hołownia przestaje być marszałkiem Sejmu. Czy sprawdził się jako druga osoba w państwie?

Niewątpliwie zyskał dużą popularność wśród zwolenników koalicji w pierwszym okresie jej rządów. Ale jeśli chodzi o jego rezygnację – wydaje się, że powinien to zrobić wcześniej, przed wyborami prezydenckimi, skoro zdecydował się kandydować. Konstytucja Rzeczypospolitej mówi, że to marszałek Sejmu wyznacza termin wyborów prezydenckich, więc można mieć uzasadnione wątpliwości, czy jeden kandydat powinien ten termin wyznaczać innym kandydatom. Wprawdzie chodzi tylko o wybór spośród trzech kolejnych niedziel, ale jednak sprawa ta jest traktowana jako istotna dla kampanii, bo przedłużenie lub skrócenie kampanii o pół miesiąca to nie jest kwestia obojętna, podobnie jak spodziewane wydarzenia, które towarzyszą jej zakończeniu. Na ten konflikt interesów uwagi nie zwrócono, a ja sam nie chciałem tego podnosić wcześniej, bo nie uważam względów formalistycznych za najważniejsze w debacie publicznej. Należy jednak je szanować.

Zostawmy politykę na boku. Co udało się osiągnąć Hołowni jako marszałkowi?

Polityki na boku bym nie zostawiał, bo jako druga osoba w państwie – marszałek Sejmu ma wielką odpowiedzialność polityczną. Nie oczekuję od marszałka apartyjności, ale reprezentacji pojednawczych tendencji we własnym obozie politycznym. Tym bardziej można tego było oczekiwać od marszałka, który stworzył międzypartyjne ugrupowanie pod efektową nazwą Trzeciej Drogi. Niestety, przez długi czas to hasło nie było niczym poparte. Marszałek angażował się we wszystkie, również represyjne, działania obecnej władzy przeciw opozycji. Wtórował i uzasadniał cały program Cela Plus. I niestety, Trzecia Droga okazała się jedynie zapasową drogą autostrady Donalda Tuska.

Czytaj więcej

Wojciech Filemonowicz: Polityka nie jest mocną stroną Szymona Hołowni

Czy Hołownia skutecznie popularyzował Sejm i wzbudził zainteresowanie Polaków obradami?

Na pewno, dzięki swoim talentom komunikacyjnym i dziennikarskiemu doświadczeniu, potrafił skupić uwagę opinii publicznej. Niestety, swe zdolności wykorzystał również do namiętnych polemik i bezpośredniej walki z opozycją. Tymczasem powinien był szukać pozycji mediatora, to stanowi część powołania tego urzędu. I gdyby to robił wcześniej – przygotowałby lepiej swoich zwolenników na konieczność rozmów z opozycją po wyborach prezydenckich. A przecież to były naprawdę jego wielkie dni. Marszałek Hołownia przejdzie do historii jako ten, który zapobiegł zamachowi stanu i co więcej – nazwał po imieniu próbę uniemożliwienia objęcia urzędu wybranemu prezydentowi. Szkoda, że nie przygotował na to wcześniej swoich zwolenników, choć fakt, że mimo to potrafił to zrobić, jest rzeczywistym aktem wolności wewnętrznej.

Rotacyjność jest precedensem?

W skali powszechnej na pewno nie, bo mamy uzgodnione rotacje przewodnictwa w Parlamencie Europejskim, mieliśmy uzgodnione rotacje przewodnictwa rządu w Izraelu, wreszcie coraz częściej w partiach politycznych spotykamy uzgodnione współprzewodnictwa. Choć z drugiej strony wszystkie te zjawiska są symptomem kryzysu demokracji liberalnej, a konkretnie – konsensusu politycznego. Ducha demokracji liberalnej najlepiej chyba wyraził Leszek Kołakowski w swym eseju o możliwości konserwatywno-liberalnego socjalizmu. To było założenie, że różne siły polityczne konkurują, ale ogólna zgoda co do zasad i prawo gwarantują, że konkurencja mieści się w przewidywalnej normie, że konflikty polityczne nie mają charakteru egzystencjalnego. Dlatego i ustępstwa były rzeczą łatwiejszą. Dziś widzimy, jak o nie coraz trudniej, jak spór polityczny staje się coraz bardziej dramatyczny. Bo i same wybory ideowe dotykają zasadniczych rozstrzygnięć cywilizacyjnych, a z drugiej strony polaryzacja pozwala politykom coraz bezwstydniej dążyć do samej władzy. Zwolennicy bowiem coraz mniej wymagają od „swoich” i mają coraz mniej względów dla przeciwników ideowych. Coraz częściej więc obserwujemy kwestionowanie wyników wyborów, trudności z uzgodnieniem obsady stanowisk politycznych, bezwzględne wykorzystywanie obstrukcji proceduralnej i paraliżowanie instytucji. I nie jest to kwestia żadnego osławionego „populizmu”, bo są to zjawiska występujące po każdej stronie politycznych sporów.

Reklama
Reklama

A wracając do samej rotacji na stanowisku marszałka, czy innych podobnych uzgodnień: rotacja to zgoda na to, że nie można się zgodzić, więc łagodny przejaw kryzysu, o którym mówiłem. Gorzej, gdy nie możemy i nie chcemy się zgodzić w ogóle.

Czytaj więcej

Nowy ranking zaufania: Karol Nawrocki pierwszy, Szymon Hołownia ostatni

Czy dwukadencyjność w samorządach powinna zostać zachowana, a może powinna dotyczyć także posłów i senatorów?

Dla mnie to postulat zastępczy, odwracający uwagę od istoty problemów instytucjonalnych. Ten postulat zakłada, że nie ma doświadczenia parlamentarnego, jest tylko rutyna. Gdyby taki postulat obowiązywał kiedyś, to Francja nie miałaby Clemenceau w czasie pierwszej wojny światowej, a Wielka Brytania Churchilla w drugiej. A przecież wcale nie jest pewne, że kto inny dobrze by ich zastąpił. Mamy kraj, który zasadę „nonreeleccionismo”, odrzucenie powtarzania kadencji w ogóle, uznał za dogmat polityczny. Na tym oparła się rewolucja meksykańska i wywołało to masę kryzysów politycznych przez dziesiątki lat.

A co rzeczywiście obniża poziom życia politycznego?

Wszechwładza central partyjnych, które nie tyle reprezentują kierunki polityczne w społeczeństwie, ale je najpierw kontrolują, a potem nawet niszczą. Promują serwilizm wśród polityków, eliminując niezależne opinie. Nie ma żadnych danych, by twierdzić, że najlepiej uzdrowią to polityczni debiutanci, którzy mają znacznie mniej siły moralnej, by przeciwstawić się partyjnym bossom, niż politycy mający realne doświadczenie.

O wiele ważniejsze – a w racjonalnym stopniu realizujące postulat ograniczenia mandatów – byłoby wprowadzenie losowania (przez PKW) kolejności miejsc na listach wśród kandydatów danej partii i informowanie na kartach do głosowania wyborców, że kolejność jest ustalona losowo i nie została zaproponowana przez komitet wyborczy. Krótko mówiąc, że wyborca ma wybrać, a nie zdać się na wybór władz partyjnych. W końcu przecież może pytać o ich rekomendacje. Na pewno wtedy część tych „wiecznych jedynek” nie wytrzymałaby konkurencji wyborczej i nasi „nonreelekcjoniści” powinni być z tego efektu zadowoleni. Ale nie byłaby to zmiana mechaniczna.

Modne dywagacje na temat proporcji władzy między prezydentem, rządem i parlamentem są o tyle drugorzędne, że kluczową pozycję zajmują bossowie partyjni dyktujący swoje stanowisko politykom, kierując się nie nie głębokimi przekonaniami, ale interesami wyborczymi, a bezradna opinia publiczna (z inteligencją na czele) powtarza tylko (każda jej część o swoim liderze): „trudno, już taki jest”.

Reklama
Reklama

To wszystko?

To tylko przykład jednego postulatu, a pewnie można ich sformułować znacznie więcej: zmianę zasad finansowania partii politycznych czy ich demokratyzację, na przykład wprowadzenie mechanizmów prawyborczych (również pod kontrolą PKW). Przy czym nie chodzi tu o jakiś arcydemokratyzm, ale o obronę praw opinii publicznej. Mamy przecież prezydenta wybieranego w głosowaniu powszechnym i premiera, którego konstytucyjnie można zastąpić, ale nie można odwołać (bo to w praktyce oznacza „konstruktywne wotum nieufności”). To wystarczające gwarancje jedności działania państwa. Nie ma żadnych powodów, by straszyć, że zwykła wolność polityczna jest dla państwa zagrożeniem. A brak opinii publicznej zagraża nie tylko demokracji, ale i racji stanu – pozwala bowiem ignorować jej nakazy, jeśli są w poprzek wyborczych interesów partyjnych central.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Hamlet po polsku – znieść dwukadencyjność czy nie?

Czy marszałkowi Hołowni udało się otworzyć Sejm na debatę?

Nie odbieram tej kadencji jako nowej jakości, jeżeli chodzi o stosunek do obywatelskich inicjatyw ustawodawczych czy o debatę w Sejmie. Nie uważam, żeby stało się tu coś szczególnie nowego.

Chwalił się, że zamrażarkę sejmową wywiózł na złom.

Obywatelskie inicjatywy szybciej wchodziły pod obrady i szybciej były odrzucane, również z osobistą pomocą marszałka.

A jak Hołownia korzystał z kompetencji marszałka Sejmu?

Na pewno potrafił wykorzystać tę funkcję dla zaznaczenia swojej obecności w polityce. Ale nie mam wrażenia, żeby wykorzystał przewodnictwo w Konwencie Seniorów i Prezydium Sejmu dla animowania, a przynajmniej sondowania możliwości dialogu władzy i opozycji. Jego partia wzięła udział w wykluczeniu Prawa i Sprawiedliwości z obecności, podkreślę – z samej tylko obecności, w Prezydium Sejmu. Brał udział w kwestionowaniu mandatów posłów Kamińskiego i Wąsika. Niepotrzebnie atakował posła Romanowskiego po jego emigracji. A przecież w każdej z tych spraw mógł mediować. Tu mogę się podzielić również osobistym doświadczeniem. Byłem pełnomocnikiem Obywatelskiej Inicjatywy „Tak dla Rodziny, nie dla Gender”. Marszałek mógł podjąć działania, by nie przerywano prac ustawodawczych nad nią. Zignorował wszelkie propozycje narodowego paktu przeciw przemocy w rodzinie. Słuchał obojętnie obrażania inicjatorów i podważania społecznego charakteru tej inicjatywy. A na koniec sam, na czele klubu, wziął udział w brutalnym zamknięciu ledwie rozpoczętej dyskusji.

Czytaj więcej

Elżbieta Witek powinna być wicemarszałkinią Sejmu? Polacy odpowiadają zdecydowanie
Reklama
Reklama

PiS nie ma swojego przedstawiciela w Prezydium Sejmu. Czy rządzące partie powinny zgodzić się, żeby Elżbieta Witek została wicemarszałkiem Sejmu z ramienia PiS?

Dawno już powinny się były zgodzić, bo blokowanie wyboru marszałka Witek na wicemarszałka Sejmu to zwyczajna złośliwość i element strategii eskalacji prowadzonej przez premiera Tuska. Gdyby nowy marszałek Sejmu doprowadził do jej włączenia do Prezydium – byłoby bardzo dobrze.

Jak pan postrzega prace Sejmu za marszałkowania Hołowni? Nie było obrad po nocach, protestów, sytuacji gorszących w Sejmie, przenoszenia głosowań do innych pomieszczeń z głównej sali plenarnej. Czy udało się Hołowni zapanować nad posłami?

Jego pozycji nie kwestionowano. Nie spotykał się z większą krytyką ze strony opozycji, niż inni marszałkowie. Tak było aż do wyborów prezydenckich, ale po nich spotkał się z atakami we własnej koalicji.

Co zostanie po Szymonie Hołowni jako marszałku Sejmu?

Spokojna inauguracja prezydentury Karola Nawrockiego. Zapobieżenie kryzysowi politycznemu to największa rzecz, jaką może zrobić przewodniczący parlamentu. Ja miałem to szczęście, że na przełomie 2005 i 2006 r. zapobiegłem przeniesieniu konfliktów z parlamentu na ulicę. W kuluarach mówiono wtedy o stworzeniu przez opozycję pod wodzą Donalda Tuska Sejmu alternatywnego, który miał się zebrać na Politechnice Warszawskiej. Tamten kryzys udało się rozładować. To była duża rzecz, dziękuję Panu Bogu, że mogłem ją przeprowadzić. Ale marszałek Hołownia zrobił więcej, bo przeciwstawił się wprost zamachowi stanu. Z tym przejdzie do historii. Dziś pewnie jest rozgoryczony, ale powinien pomyśleć z większego dystansu, że jeżeli zrobił tyle, to naprawdę zrobił prawie wszystko.

Czytaj więcej

Były szef IKEA rywalizuje z Szymonem Hołownią o stanowisko w ONZ

Czyli Hołownia dobrze się zapisze jako marszałek Sejmu w politycznych annałach?

Dobrze zakończył swą działalność, a to najważniejsze. Miał dość siły, by zmienić swą politykę, nie zrobił tego zręcznie, ale to zrobił i za to mam dla niego wielkie uznanie. Powinno to również docenić Prawo i Sprawiedliwość, żeby zyskać wiarygodność jako siła polityczna, której racje również przeciwnicy mogą brać pod uwagę.

Reklama
Reklama

A jeżeli chodzi o Włodzimierza Czarzastego, co pan by doradzał temu politykowi na funkcji marszałka Sejmu?

Przede wszystkim, żeby wykorzystał całą wiedzę i doświadczenie z Prezydium Sejmu i z Konwentu Seniorów, które już posiada, żeby udrażniać pracę parlamentu i wpływać na przynajmniej poprawne relacje między władzą i opozycją. Czy będzie to robił, zobaczymy. Instrumenty będzie miał.

Czy może dojść do komplikacji przy wyborze Czarzastego na marszałka?

Wybór to wybór, nie znam kuluarów większości, to nie jest moje środowisko. Jeśli będzie wybrany – będę z ogromną ciekawością przyglądał się wykonywaniu przez niego urzędu. Pracowaliśmy razem, stojąc po przeciwnych stronach barykady, w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Wtedy był jastrzębiem Ordynackiej, czyli środowiska prezydenta Kwaśniewskiego. Jak wypadnie w roli arbitra? Na razie wysłał zły sygnał, atakując w sposób zupełnie niedopuszczalny Prezydenta Rzeczypospolitej. Nie wiem, czy potrafi zrezygnować z takich działań, gdy już obejmie urząd. Oby potrafił. 

Czytaj więcej

Prof. Ewa Marciniak: Nie takiej polityki spodziewali się wyborcy, którzy oddali głos na Polskę 2050

Marek Jurek

Były marszałek Sejmu, poseł i europoseł, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, współzałożyciel Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego i Przymierza Prawicy, były jednym z liderów Prawa i Sprawiedliwości, założyciel Prawicy Rzeczypospolitej i kandydat w wyborach prezydenckich w 2010. 

Szymon Hołownia przestaje być marszałkiem Sejmu. Czy sprawdził się jako druga osoba w państwie?

Niewątpliwie zyskał dużą popularność wśród zwolenników koalicji w pierwszym okresie jej rządów. Ale jeśli chodzi o jego rezygnację – wydaje się, że powinien to zrobić wcześniej, przed wyborami prezydenckimi, skoro zdecydował się kandydować. Konstytucja Rzeczypospolitej mówi, że to marszałek Sejmu wyznacza termin wyborów prezydenckich, więc można mieć uzasadnione wątpliwości, czy jeden kandydat powinien ten termin wyznaczać innym kandydatom. Wprawdzie chodzi tylko o wybór spośród trzech kolejnych niedziel, ale jednak sprawa ta jest traktowana jako istotna dla kampanii, bo przedłużenie lub skrócenie kampanii o pół miesiąca to nie jest kwestia obojętna, podobnie jak spodziewane wydarzenia, które towarzyszą jej zakończeniu. Na ten konflikt interesów uwagi nie zwrócono, a ja sam nie chciałem tego podnosić wcześniej, bo nie uważam względów formalistycznych za najważniejsze w debacie publicznej. Należy jednak je szanować.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Polityka
Od Sejmfliksa po zaprzysiężenie Nawrockiego. Bilans marszałka Hołowni nie wypada najgorzej
Polityka
Szymon Hołownia, symbol polaryzacji. Tak w sondażu ocenili go Polacy
Polityka
Paulina Matysiak skreślona z listy członków partii Razem. Posłanka odpowiada
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Polityka
Lider zespołu, którego muzyk występuje w hitlerowskim mundurze, odznaczony
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama