Reklama
Rozwiń
Reklama

Czy samolot spadł po wybuchu gaśnicy? Bliscy polskich ofiar nadal walczą o prawdę

Rodziny bliskich ofiar katastrofy samolotu, który leciał z Sofii do Warszawy, dotarły do akt bułgarskiej służby bezpieczeństwa. Jednak ich część nadal jest utajniona, a to powoduje, że okoliczności tragedii pozostają niejasne.

Publikacja: 26.12.2025 15:00

W miejscu katastrofy bułgarskiego samolotu powstał pomnik

W miejscu katastrofy bułgarskiego samolotu powstał pomnik

Foto: Archiwum prywatne

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie są niejasności związane z katastrofą samolotu na trasie Sofia-Warszawa w 1978 roku?
  • Dlaczego część dokumentów związanych z katastrofą pozostaje utajniona?
  • Jakie hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy były rozważane przez organy śledcze?
  • Jakie działania podejmowały rodziny ofiar w celu wyjaśnienia tragedii?
  • Jak polskie oraz bułgarskie władze reagowały na kwestie związane z możliwościami sabotażu?

16 marca 1978 r. w okolicach bułgarskiej miejscowości Gabare rozbił się samolot Tu-134 bułgarskich linii lotniczych Balkan. O tajemniczej katastrofie lotniczej napisaliśmy w „Rzeczpospolitej” wiosną 2021 r. 

Maszyna leciała z Sofii do Warszawy. W katastrofie zginęły 73 osoby, w tym 37 Polaków. Byli to m.in. ówczesny wiceminister kultury Janusz Wilhelmi oraz Marina Niecikowska, żona aktora Ignacego Gogolewskiego. Na pokładzie znajdowali się także kolarze torowi z narodowej kadry sprinterów, którzy wracali ze zgrupowania w Kazanłyku. Śmierć ponieśli 18-letni Tadeusz Włodarczyk i 21-letni Witold Stachowiak (obaj Żyrardowianka), 19-letni Marek Kolasa i Krzysztof Otocki (obaj Społem Łódź) oraz 19-letni Jacek Zdaniuk (Legia Warszawa). W Bułgarii przygotowywali się do mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich w Moskwie. Do Poznania na zawody leciała także bułgarska ekipa w gimnastyce artystycznej. Wśród nich przewodnicząca federacji gimnastycznej Nina Sziszmanowa, zawodniczki Albena Petrowa i Walentina Kiriłowa, trenerka Rumiana Stefanowa, akompaniatorka Sneżana Byrbanowa i sędzia Sawadlina Popowa. W katastrofie zginął również trener piłkarskiej młodzieżowej reprezentacji Bułgarii Georgi Nikołow, który służbowo leciał do Warszawy, oraz turyści wracający z Bułgarii, Grecji i Turcji.

Bułgaria ciągle utajnia część akt śledztwa w sprawie katastrofy

Rodziny ofiar katastrofy od wielu lat bezskutecznie domagają się wyjaśnienia okoliczności śmierci bliskich. Niejasności się mnożą pomimo tego, że po wielu latach starań mogły przejrzeć w sofijskim archiwum akta śledztwa z końca lat 70. XX wieku. Piotr Sławski, którego mama zginęła w katastrofie przypomina, że część akt – ok. 250 stron – została utajniona w 1990 r. na kolejne 50 lat, czyli do 2040 r. – Rodzinom ofiar zakazano otwierania trumien, co uniemożliwiło identyfikację ciał i weryfikację ewentualnych obrażeń. Wrak samolotu został szybko usunięty z miejsca zdarzenia, a teren zabezpieczony przez służby – przypomina Piotr Sławski.

Czytaj więcej

Tajemnica katastrofy lotu do Warszawy w 1978 r.
Reklama
Reklama

– Dopiero po latach, dzięki pracy specjalnej komisji archiwalnej, dokumenty, których jesteśmy w posiadaniu ujrzały światło dzienne, pokazując, że badano hipotezy eksplozji, co nigdy nie zostało publicznie potwierdzone. Wszystkie te działania miały prawdopodobnie na celu ukrycie niewygodnego dla reżimu komunistycznego incydentu, np. błędu wojska lub zamachu, który mógłby zaszkodzić wizerunkowi państwa i jego linii lotniczych – uważa.

Informuje nas, że decyzje o przebiegu śledztwa i ujawnianiu jego wyników były podejmowane na szczeblu politycznym. Dokumenty wskazują, że śledztwo było prowadzone przez bułgarską Służbę Bezpieczeństwa, a nie niezależną komisję.

Oficjalna wersja: awaria instalacji elektrycznej

Z materiałów śledztwa wynika, że bułgarska bezpieka przyjęła, iż przyczyną katastrofy była awaria instalacji elektrycznej w samolocie. W jednej z ekspertyz stwierdzono, że mógł wybuchnąć nabój pirotechniczny w głowicy butli gaśniczej, a eksplozję zainicjował impuls elektryczny. Jest to spójne z oficjalną przyczyną katastrofy podaną przez władze, czyli awarią instalacji elektrycznej.  Wspomniano też, że naboje pirotechniczne mogły zostać uruchomione przez ciśnienie detonacyjne, ale nie ma dowodów na to, by instalacja elektryczna sama w sobie uległa awarii i doprowadziła do katastrofy przed zderzeniem samolotu z ziemią. Bo dalej z ekspertyzy wynika brak śladów zwarcia na przerwanych przewodach elektrycznych. Zatem nie ma rozstrzygającego dowodu, czy awaria elektryczna była pierwotnym zdarzeniem, czy też nastąpiła w wyniku uderzenia samolotu o ziemię

Z dokumentów wynika, że poszlaki wykluczyły sabotaż z użyciem materiałów wybuchowych, czy broni palnej. Nie stwierdzono takich mikrośladów na ubraniach ofiar, dokumentach i próbkach gruntu.

Nagła utrata łączności z Tu-134

Zeznania świadków wprowadzają niepewność co do oficjalnej wersji przyczyn katastrofy. Bo na przykład z zeznań świadka Joncza Hristowa Dakowa, który widział samolot tuż przed katastrofą, można wnioskować, że instalacja elektryczna maszyny działała, ponieważ lampy nawigacyjne lub antykolizyjne na skrzydłach się świeciły. Eksperci stwierdzili, że pierwszą przyczyną eksplozji było uderzenie nosowej części samolotu w skalisty teren, co wygenerowało falę uderzeniowo-powietrzną i zainicjowało detonację paliwa lotniczego.

Zeznania pilota dowódcy Jaka-40 Petara Weliczkowa Stojanowa, który wystartował z Sofii trzy minuty po rejsie feralnym 107, wynika że utracił on łączność radiową z załogą samolotu Tu-134. To sugeruje natychmiastową i całkowitą awarię systemów komunikacyjnych lub utratę zasilania na pokładzie.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.

Kluczowym elementem jest informacja, że kontrolerzy z Sofii obserwowali samolot na radarze i widzieli, że samolot przestał reagować na komendy radiowe i zboczył z kursu. Z relacji innych pilotów wynika, że być może załoga próbowała wrócić na lotnisko w Sofii lub wykonać manewr awaryjnego lądowania. W zeznaniach Stojanowa czytamy, że pomimo wielokrotnych prób nawiązania kontaktu przez niego oraz inne samoloty (w tym maszyny lecącej z Moskwy), samolot 107 nie odpowiedział na wezwanie na żadnej dostępnej częstotliwości. Inny z przesłuchiwanych pilotów przedstawił listę czterech wersji utraty sterowności samolotu: dywersja/wybuch (sabotaż), pożar w bagażniku, awaria silnika (oderwanie łopatki turbiny), zderzenie z meteorem/niespalonym satelitą.

Z kolei nawigator Nikola Iwanow Gostew wskazał na problemy z łącznością związane z tzw. zagłuszeniem (słyszał w słuchawkach szumy i trzaski), które trwało ponad minutę w krytycznym czasie w rejonie, gdzie doszło do katastrofy. Dopiero po ustaniu tych zakłóceń ich łączność z wieżą kontroli lotów z Sofii wróciła do normy. Gostew ujawnił, że identyczny, choć krótszy, przypadek „zagłuszenia” miał miejsce dzień wcześniej, w tym samym rejonie, podczas innego lotu. To sugeruje stały problem w tym konkretnym obszarze geograficznym – być może związany z pobliską infrastrukturą wojskową, a nie jednorazową awarię radiostacji ich samolotu.

Gostew dobrze ocenił stan samolotu Tu-134, zwracając uwagę na jego prawidłowo działające silniki i właściwości lotne i fakt niezgłaszania w poprzedzających katastrofę lotach usterek. Piloci, którzy zginęli stanowili stałą, „etatową załogę”, którą ten nawigator cenił za profesjonalizm. 

Polskie MSW szukało wśród ofiar potencjalnych terrorystów

W 2021 r. rodziny ofiar katastrofy złożyły zawiadomienie do pionu śledczego IPN w Warszawie o popełnieniu zbrodni komunistycznej przez władze Bułgarii, skutkującej śmiercią wielu obywateli polskich. Śledczy IPN nie zdecydował się jednak na wszczęcie śledztwa.

Warto przypomnieć, co ujawniliśmy w „Rz”: 31 marca 1978 r. funkcjonariusz bułgarskiego MSW Mittew wysłał do Józefa Chomętowskiego, dyrektora generalnego polskiego MSW, szyfrogram nr 383 opatrzony gryfem „tajne”, w którym żądał przysłania „politycznej i zawodowej opinii obywateli PRL, którzy znajdowali się na pokładzie samolotu”, oprócz członków delegacji z Ministerstwa Kultury. Pytał, czy wśród pasażerów znajdowały się osoby, które mogłyby dokonać aktu terrorystycznego bądź też były powiązane z ekstremistycznymi „bądź wrogimi organizacjami emigracyjnymi, lub też z odchyleniami psychicznymi”.

Reklama
Reklama

Z odpowiedzi przesłanej bułgarskiej bezpiece przez Wydział II Departamentu III MSW wynikało, że w grupie, która zginęła, nie było ani kryminalistów, ani wrogich elementów, ani osób, które były chore psychicznie czy mające licencję pilota, co mogłoby wskazywać np. na możliwość przejęcia samolotu.  

Zdaniem polskiego MSZ władze bułgarskie „od dawna i niezmiennie uważają sprawę za wyjaśnioną i zamkniętą i nie widzą podstaw do jej ponownego wszczynania”.

Społeczeństwo
Co czeka zagraniczne oddziały Instytutu Pileckiego
Historia Polski
Julian S. Kulski, człowiek Starzyńskiego
Historia Polski
Rząd Donalda Tuska rezygnuje z upamiętnienia bohaterów spoczywających za granicą
Historia Polski
Robert Kostro: Co Niemcy mają jeszcze w swoich archiwach?
Polityka
Jacek Gawryszewski: Afera podsłuchowa była możliwa z powodu ego polityków
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama