Prowadzenie działalności gospodarczej jest obarczone różnymi ryzykami. Jedną z form minimalizowania zagrożeń są stosowane powszechnie w obrocie gospodarczym kary umowne. A nierzadko są bardziej opłacalne biznesowo niż toczenie sporu. Problem w tym, że fiskus z uporem godnym lepszej sprawy wszystkie kary umowne wrzuca do jednego worka i odmawia rozliczenia ich w kosztach podatkowych. A to błąd, co nie pierwszy raz wytknął w środę Naczelny Sąd Administracyjny.
Spółka chciała potwierdzenia, że kara może być jej kosztem w CIT
Sprawa dotyczyła spółki zajmującej się projektowaniem, wytwarzaniem i dostarczaniem specjalistycznych systemów oraz komponentów do badań. We wniosku o interpretację wyjaśniła, że jej głównymi klientami są uczelnie, instytuty i ośrodki badawcze – zarówno polskie, jak i z zagranicy. Spółka podkreśliła, że jest światowym liderem w produkcji analitycznych i depozycyjnych aparatur naukowo-badawczych do tworzenia nowych materiałów, a tym samym nowych technologii.
Wątpliwości spółki miały związek z kontraktem usługowym na przeniesienie urządzenia pomiarowego. Pierwotnie miał być zrealizowany do 30 września 2018 r., ale trzeba było zmienić lokalizację i termin dwa razy się wydłużył.
Spółka podkreśliła jednak, że dość szybko była gotowa do usługi. Szkopuł w tym, że na etapie realizacji pojawił się problem z nowym modułem oprogramowania, którego dostawcą była inna firma, która zawaliła sprawę. Poprawnie działający moduł udało się zainstalować dopiero w maju 2019 r.
Ponieważ w umowie był zapis o karze za każdy rozpoczęty dzień opóźnienia w spełnieniu świadczenia, to zamawiający z tej opcji skorzystał. Do faktury doliczył karę aż za 181 dni spóźnienia. Spółka uważała, że to niesprawiedliwe. Starała się go przekonać do zmniejszenia kary, bo to nie ona była winna tak dużemu opóźnieniu.