Oprócz dni ustawowo wolnych od pracy art. 12 § 5 ordynacji wymienia też sobotę. Przypadający wówczas upływ terminu powoduje przesunięcie daty zapłaty. Nie ma przy tym znaczenia, czy jest to tzw. sobota pracująca, w czasie której odpracowuje się inny dzień. Termin nie może upływać w niedzielę, więc zazwyczaj ten końcowy przypadający w sobotę przedłuży się do poniedziałku. Chyba że również on jest ustawowo wolny od obowiązków służbowych.
Między wolnymi
W praktyce są wątpliwości, gdy termin upływa w dodatkowy dzień wolny od obowiązków służbowych, który nie jest sobotą i nie wymienia go ustawa o dniach wolnych od pracy. Najczęściej dotyczy to tzw. długich weekendów. Wiele przedsiębiorstw, instytucji finansowych i urzędów publicznych nie funkcjonuje między dniami świątecznymi.
Z orzeczeń sądów wynika jednak, że takich dodatkowych dni wolnych nie można uznać za „ustawowo wolne od pracy", gdyż są ustalane wewnętrznymi decyzjami zarządzających poszczególnymi instytucjami i zakładami. Decyzje te nie są aktami powszechnego prawa. Wystąpienie takiego dodatkowego dnia wolnego nie przesuwa więc terminu dokonania zapłaty.
Co na to sądy
W dwóch wyrokach wydanych 3 grudnia 2008 r. (II FSK 1235/07 oraz FSK 1291/07) Naczelny Sąd Administracyjny wskazał, że skoro 15 czerwca 2006 r. (czwartek) był ustawowo wolny od pracy (Boże Ciało), to termin dokonania czynności przesunął się na 16 czerwca (piątek), a nie na 19 czerwca 2006 r. (poniedziałek). Nie miało tu znaczenia, że 16 czerwca 2006 r. pracownicy administracji rządowej nie pracowali, gdyż ten piątek był wolny od zadań dla urzędników państwowych na podstawie zarządzenia szefa kancelarii prezesa Rady Ministrów. Sąd wskazał, że jego zarządzenie z 14 marca 2006 r. o dniach wolnych od pracy w 2006 r. dotyczyło ustalenia ich wyłącznie dla pracowników urzędów administracji rządowej. 16 czerwca 2006 r. nie był ustawowo wolny od pracy, a to, że część pracodawców, w tym też urzędy państwowe, potraktowała go jako wolny od zadań, nie powoduje przesunięcia końcowego terminu dokonania czynności. Według sądu wprawdzie terminy powinny być tak liczone i określane, aby zapewnić stronie realną możliwość wywiązania się z nich, ale nie wolno pomijać ich funkcji gwarancyjnej, gdy z ich upływem przepis wiąże skutek procesowy lub materialnoprawny. Nie może więc być tak, aby wpływ na ustawowy termin miały organy wydające w zakresie przysługujących im kompetencji przepisy dotyczące rozkładu czasu pracy, niebędące aktami prawa powszechnego.
NSA wskazał też w uzasadnieniach wyroków, że nie można nadawać innego znaczenia zwrotowi zamieszczonemu w końcowej części art. 12 § 5 ordynacji („dzień po dniu lub dniach wolnych od pracy") niż temu użytemu w części pierwszej tego przepisu – „dzień ustawowo wolny od pracy". Nie może być wątpliwości co do tego, że występującemu w jednym przepisie określeniu, nawet jeśli operuje się w nim w sposób opisowy, należy nadać to samo znaczenie. Dlatego użytych po przecinku słów „dzień po dniu lub dniach wolnych od pracy" nie wolno interpretować w oderwaniu od pierwszej części przepisu. Oznacza to, że słowa „dni wolne od pracy" są w rozważanym kontekście językowym synonimami pojęcia „dni ustawowo wolne od pracy".
Podobnie w wyroku z 16 kwietnia 2010 r. (I OSK 870/09) NSA stwierdził, że dzień wolny od pracy wprowadzony na mocy zarządzenia kierownika zakładu nie może być uznany za ustawowo wolny od pracy. To, że część pracodawców, w tym urzędy, traktuje konkretny dzień w indywidualnych decyzjach jako wolny od pracy, nie pozwala przyjąć, że był on ustawowo wolny.