Bierne prawo czynnych sędziów - komentuje Robert Gwiazdowski

W prawie liczą się nie tylko czyny, ale i zamiary. Jak kogoś zabiję, choć tego nie chciałem, to nie odpowiadam za zabójstwo. PiS chce „zabić" pierwszą prezes Sądu Najwyższego i tego zamiaru nie ukrywa. Dlaczego? Kolejna rozróba w celu mobilizacji elektoratu? Zemsta? Czy – jak twierdzą niektórzy – plan sfałszowania wyborów, których ważność stwierdza SN?

Aktualizacja: 04.07.2018 08:37 Publikacja: 04.07.2018 07:18

Bierne prawo czynnych sędziów - komentuje Robert Gwiazdowski

Foto: Fotorzepa/Jakub Ostałowski

Wielokrotnie pisałem, że konstytucja to prawny bubel. W art. 180 ust. 1 stanowi, że sędziowie są „nieusuwalni", ale w ustępie 3 dodaje, że to „ustawa określa granicę wieku, po osiągnięciu której sędziowie przechodzą w stan spoczynku". A przecież „przejście w stan spoczynku" to nie to samo co „usunięcie"! I PiS twierdzi, że sędziów nie usuwa. Co nie znaczy, że nie łamie konstytucji. Między innymi dzięki poprzednikom, którzy ją naginali.

Art. 183 ust. 3 stanowi, że „Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego". Koniec. Tymczasem ustawa z 23 listopada 2002 r. o SN stanowiła, że „Prezes Sądu Najwyższego jest powoływany przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na sześcioletnią kadencję spośród sędziów SN w stanie czynnym". A zatem zwykła ustawa wprowadziła dwa ograniczenia biernego prawa wyborczego na stanowisko prezesa SN, które konstytucji nie są znane.

Co z tego wynika? Konstytucja nie wyklucza, że Zgromadzenie Ogólne Sędziów mogłoby przedstawić prezydentowi kandydata spoza swojego grona! Jednocześnie nie nakazuje, żeby to w ogóle musiał być sędzia! Mógłby to być jakiś zacny profesor prawa. Wiem, że to byłoby bez sensu – ale w zgodzie z konstytucją. Nawet jeśli przyjmiemy, że prezesem SN powinien być sędzia, to konstytucja nie wymaga, by był on „w stanie czynnym".

A skoro, zgodnie z ustawą, prezydent powołuje prezesa SN spośród sędziów w stanie czynnym, to nie oznacza, że jak już powołał, a w trakcie kadencji przejdzie on w stan spoczynku, to skończy mu się kadencja. Potwierdził to przypuszczenie sam ustawodawca – czyli aktualnie PiS. Bo dopiero w nowej ustawie z 8 grudnia 2017 r. o SN dodał przepis, że „osoba powołana na stanowisko Prezesa Sądu Najwyższego może zajmować to stanowisko tylko do czasu przejścia w stan spoczynku". Takiego wymogu nie ma w konstytucji! Co gorsza dla PiS, zmiana ta została wprowadzona w trakcie trwania kadencji prezesa SN. Nie do obrony!

Autor jest adwokatem, wykładowcą Uczelni Łazarskiego, szefem rady WEI

Wielokrotnie pisałem, że konstytucja to prawny bubel. W art. 180 ust. 1 stanowi, że sędziowie są „nieusuwalni", ale w ustępie 3 dodaje, że to „ustawa określa granicę wieku, po osiągnięciu której sędziowie przechodzą w stan spoczynku". A przecież „przejście w stan spoczynku" to nie to samo co „usunięcie"! I PiS twierdzi, że sędziów nie usuwa. Co nie znaczy, że nie łamie konstytucji. Między innymi dzięki poprzednikom, którzy ją naginali.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Sławomir Paruch, Michał Włodarczyk: Wartości firmy vs. przekonania pracowników
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ulotny urok kasowego PIT
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Prywatność musi zacząć być szanowana
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił