W kręgu ludzi podziemia mówiło się o nim „Choj”, ale ci, którzy go znali bliżej, używali tylko zdrobnienia jego imienia. W moim przypadku przed żywym Chojeckim najpierw szła jego legenda. Mit człowieka studenckiego buntu, który w połowie lat 70. współtworzył KOR, a potem wraz z Konradem Bielińskim i Grzegorzem Bogutą organizował Niezależną Oficynę Wydawniczą „NOWA”. Mirek był jednym z jej animatorów, ale nie obca mu byłą praca czysto drukarska i kolportażowa.
Chojecki był jednym z pionierów podziemnej poligrafii
Podziemną poligrafią zajął się dużo wcześniej. „Drukowane ulotki pojawiły się już w marcu 1968 r., podczas studenckich protestów, a później w sierpniu, po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Sam je drukowałem. Tylko że nie mieliśmy wtedy powielacza. Robiło się to na wyżymaczce od pralki Frania” – wspominał na łamach „Tygodnika Powszechnego”. „Matrycę przygotowywało się w maszynie do pisania, pisząc na kredowym papierze z odwróconą specjalną kalką hektograficzną. Tak powstawało lustrzane odbicie tekstu, czyli matryca. Do tej matrycy przykładało się nasączoną w denaturacie kartkę papieru, podkładało tekturkę, przeciągało przez wyżymaczkę. W ten sposób papier z denaturatem odbierał część wydruku z matrycy. Tą prymitywną metodą można było odbić maksimum sto egzemplarzy. Ale jeśli ulotka jest mała, to można na jednej kartce zmieścić trzy teksty. Wtedy zamiast stu, ma pan trzysta ulotek” – opowiadał.
Czytaj więcej
Koalicja, która objęła w grudniu ubiegłego roku władzę w Polsce, stworzyła szereg szybkich i groź...
W latach 70 chodziło jednak już o coś więcej, niż ulotki. Podziemną poligrafię uruchomiono w 1976 roku jeszcze przed powstaniem KOR. Najpierw komunikaty przepisywano ręcznie, potem pojawił się pierwszy powielacz. Kupił go we Francji inny działacz opozycji Piotr Jegliński. „Znalazł jakąś pracę w knajpie, odłożył pieniądze i kupił powielacz, a Wit Wójtowicz schował go w scenografii, gdy wracał ze Sceną Plastyczną KUL do Polski. Był to prosty, ręczny powielacz spirytusowy. Drukowali na nim w Lublinie pierwsze biuletyny KOR, które przywozili do Warszawy.” Właśnie ten powielacz trafił potem w ręce Chojeckiego, nota bene dzięki Antoniemu Macierewiczowi – Mirek zawsze był mu za to wdzięczny.
To były początki podziemnego ruchu wydawniczego. Chwilę później powstała NOWA najważniejsze wydawnictwo opozycji. Jej twórcy uruchomili konkurencję, innymi słowy odważyli innych. Do polskich przemian z roku 1989 roku mieliśmy w kraju ponad 5 tysięcy niezależnych tytułów. Debiutowało, publikowało w nich i uczestniczyło w debacie o Polsce całe pokolenie ludzi „drugiego obiegu” w tym, piszący te słowa. I dla wszystkich, często ideowych polemistów środowiska z którego się wywodził Chojecki, było oczywiste, że Mirek był pionierem, że przecierał szlaki po których wędrowała później cała armia ludzi.