Reklama

Piotr Szymaniak: Problem neosędziów łatwiej rozwiązać „ustawką” niż ustawą

Nawet najlepiej skonstruowana ustawa nie przybliży nas do naprawy wymiaru sprawiedliwości. Spór między rządem a prezydentem nie koncentruje się na argumentach prawnych, lecz politycznych.

Publikacja: 09.10.2025 16:18

Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Waldemar Żurek podczas konferencji prasowej w siedzib

Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Waldemar Żurek podczas konferencji prasowej w siedzibie ministerstwa w Warszawie

Foto: PAP/Leszek Szymański

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zaprezentował projekt tzw. ustawy praworządnościowej, której pełna – wymowna nazwa – brzmi: „O przywróceniu prawa do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego na podstawie prawa przez uregulowanie skutków uchwał Krajowej Rady Sądownictwa podjętych w latach 2018-2025”.

Nie będę zanudzał szczegółami, z których zdecydowana większość jest znana z poprzednich wersji projektu, a główne założenia opisaliśmy już w środę. Zresztą, na ten temat w najbliższych tygodniach, a nawet miesiącach przeczytać będzie można setki wywiadów, komentarzy, felietonów, stanowisk i polemik (albo raczej twittów i rolek na TikToku). Najprawdopodobniej efekt tej całej gadaniny będzie żaden. Bo choć Waldemar Żurek zapewnia, że projekt jest kompromisowy, to na ten moment wydaje się, że nikt tego kompromisu nie chce.

Wystarczy spojrzeć na ostatnie wieści. Prezydencki minister Zbigniew Bogucki zorganizował spotkanie „z przedstawicielami środowisk prawniczych” w celu podjęcia pogłębionej dyskusji o problemach polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Czytaj więcej

Plan na tzw. neosędziów. Waldemar Żurek ujawnia projekt ustawy

Ponoć wspólnie szukano na nim rozwiązań, które przywrócą obywatelom zaufanie do sądów i wiarę w sprawiedliwość. Tylko że to „wspólnie” odnosiło się do podmiotów, które jednoznacznie kojarzone są z opozycją: Stowarzyszenie Prawnicy dla Polski, Niezależne Stowarzyszenie Prokuratorów „Ad Vocem”, Ordo Iuris, a nawet Centrum Ochrony Praw Chrześcijan. Nie było tam przedstawicieli drugiej strony, czyli  przedstawicieli Iustitii, Themis czy Lex Super Omnia.

Reklama
Reklama

Tak samo, tu podstawową wadą ustawy „O przywróceniu prawa do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego na podstawie prawa” jest to, że została ona przygotowana przez jedno środowisko. Drugie natomiast nie będzie jej w stanie zaakceptować z tego prostego powodu, że neguje w ogóle istnienie problemu neosędziów i uważa działania obecnej KRS za w pełni legalne.

Dlatego podstawowe pytanie do autorów ustawy praworządnościowej nie dotyczy tego, czy zawarte w niej rozwiązania są dobre czy złe, ale czy są w stanie do nich przekonać prezydenta. A ten już zapowiedział, że neosędziów ruszyć nie da.

Z wielkim rozrzewnieniem słuchałem wypowiedzi prof. Marka Safjana, który ze spokojem wyjaśnił, że Karol Narwocki wychodzi z założenia, że akt prezydenckiego mianowania uzdrawia wszelkie poprzednie wady procesu nominacji, „podczas gdy ten argument został już ostatecznie jasno obalony w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.”

Sędzia Marek Safjan był prezesem Trybunału Konstytucyjnego w czasach, gdy ten był, jak to ujął Jacek K. Sokołowski „swoistą realizacją platońskiego ideału rządów filozofów: podejmowali oni decyzje w oparciu o własne, prawniczo-filozoficzne kryteria i nie przejmowali się resztą świata”. Było to możliwe, jak wskazuje autor „Transnarodu” dlatego, że gracze polityczni taką sytuację akceptowali lub przynajmniej się z nią godzili. Ale dziś ani tamtego świata, ani tamtego TK już nie ma. I argumenty prawne się nie liczą.

Po spacyfikowaniu TK, zawłaszczeniu Krajowej Rady Sądownictwa i w konsekwencji przejęciu Sądu Najwyższego, apetyty władzy ustawodawczej, a przede wszystkim wykonawczej na wydzieranie przestrzeni z domeny trzeciej władzy, wcale nie osłabły. Uzurpacja prezydenta do decydowania o tym, kto jest sędzią czy co jest zgodne z konstytucją najlepiej o tym świadczy. I pomimo iż zasadniczo mamy państwo prawa, demokrację i wolny rynek, to jednocześnie doktryna Gomułki, zgodnie z którą „raz zdobytej władzy nigdy nie oddamy”, jest wiecznie żywa. Zresztą odnosi się do władzy jako takiej, niezależnie od tego, kto ją sprawuje. Doskonale to widać po tym, jak obecna większość rządowa ociąga się z odwróceniem, wprowadzonych za poprzedników zmian, zwiększających jej wpływ na prokuraturę.

Dlatego równie dobrze minister Żurek mógłby z prezydentem Nawrockim rozstrzygnąć ten spór na ubitej ziemi. Znając zamiłowanie jednego do „ustawek”, drugiego do lasów, bójka na jakiejś polanie o rozstrzygnięcie współczesnego sporu o inwestyturę, zaoszczędziłaby nam wszystkim przynajmniej trochę czasu.

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zaprezentował projekt tzw. ustawy praworządnościowej, której pełna – wymowna nazwa – brzmi: „O przywróceniu prawa do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego na podstawie prawa przez uregulowanie skutków uchwał Krajowej Rady Sądownictwa podjętych w latach 2018-2025”.

Nie będę zanudzał szczegółami, z których zdecydowana większość jest znana z poprzednich wersji projektu, a główne założenia opisaliśmy już w środę. Zresztą, na ten temat w najbliższych tygodniach, a nawet miesiącach przeczytać będzie można setki wywiadów, komentarzy, felietonów, stanowisk i polemik (albo raczej twittów i rolek na TikToku). Najprawdopodobniej efekt tej całej gadaniny będzie żaden. Bo choć Waldemar Żurek zapewnia, że projekt jest kompromisowy, to na ten moment wydaje się, że nikt tego kompromisu nie chce.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Prawne
Paulina Kieszkowska: Refundacja a ochrona patentowa – mniej mitów, więcej faktów
Opinie Prawne
Ewa Milczarek: Paradoksy adaptacji klimatycznej
Opinie Prawne
Oktawian Nawrot: Izba Pracy postanowiła na nowo napisać ustawę o Sądzie Najwyższym
Opinie Prawne
Piotr Nazarewicz: Poinformowany jak Robert Gwiazdowski
Opinie Prawne
Sędzia Marek Dobrowolski: Siedmiu wspaniałych w Sądzie Najwyższym
Reklama
Reklama