Zarówno rząd, opozycja, jak i przedstawiciele TK dołożyli drewna pod palący się już ogień konfliktu. Spór toczy się bowiem nie tylko na płaszczyźnie prawnej, ale również ustrojowej i politycznej.
Konsekwencje prawne wydają się najgroźniejsze. Kolejne nowelizacje ustaw, wyroki, sprzeczne interpretacje powodują, że supeł ten jest coraz trudniejszy do rozplątania. Wczorajszy wyrok TK i jego nieuznanie przez rząd może wywołać reakcję łańcuchową, która grozi zdemolowaniem systemu prawnego w Polsce. Dezorientacja prawna jest bowiem najgorszą pochodną kryzysu.
Jest też płaszczyzna ustrojowa sporu. To kwestia tego, kto jest suwerenem. Pytanie brzmi: czy nie jesteśmy świadkami starcia władzy ustawodawczej i wykonawczej z sądowniczą, która ze słabszej siostry w trójpodziale władzy może wyrosnąć na równorzędną?
Wreszcie trzeba wskazać warstwę polityczną konfliktu. Jego eskalacja jest niekorzystna dla PiS. Demoluje bowiem politykę wewnętrzną, system prawny i relacje Polski na arenie międzynarodowej. Polityczne racje i ambicje wydają się jednak silniejsze od dobra państwa.
Jednocześnie spór stanowi pożywkę dla opozycji. Dziś bezradnej, niemającej żadnej poważnej oferty reformatorskiej dla Polski. Dyskontuje te braki właśnie uderzeniem w jedyny słaby punkt partii władzy, licząc na polityczne benefity. Zapowiada więc skargi do TK na pisowskie ustawy: medialną, o policji i prokuraturze, zaraz po ogłoszeniu przez PiS, że ten nie będzie respektował wyroków Trybunału wydanych na podstawie starej procedury.