Reklama

Maciej Strzembosz: Adam Strzembosz – katolik, Polak, demokrata i sędzia

Mój stryj uważał, że nie ma demokracji bez sprawiedliwości. Ale rozumiał też, że nie ma szans na sprawiedliwość, jeśli prawo nie jest precyzyjne, a sądy nie są niezależne – wspomina prof. Adama Strzembosza jego bratanek, Maciej.

Publikacja: 18.10.2025 18:07

Prof. Adam Strzembosz

Prof. Adam Strzembosz

Foto: PAP/ Tomasz Gzell

W 1980 r., po podpisaniu Porozumień Sierpniowych, na warszawskim Żoliborzu odbyło się spotkanie dawnych harcerzy zamierzających porozmawiać o reformie Związku Harcerstwa Polskiego. Na miejscu się okazało, że jest tam spora grupa uczestników obu stron słynnego zjazdu łódzkiego ZHP z 1956 r., na którym starła się koncepcja nowego, czerwonego harcerstwa z próbą odrodzenia ZHP pod patronatem Aleksandra Kamińskiego, autora książki „Kamienie na szaniec”.

Reklama
Reklama

Jacek Kuroń, widząc mego stryja, Adama i ojca, Tomasza podszedł do nich z otwartymi ramionami, mówiąc: – Tomku, Adamie, jak to miło, że po tylu latach, po przejściu tylu krętych ścieżek, znów się spotykamy.

Stryj odparł na to asertywnie: – Ale myśmy nigdzie nie chodzili.

To poczucie zakorzenienia i trwania było w mojej rodzinie zadziwiające, zważywszy że historia rzucała nas po różnych odległych miejscach, od Zameczku w Opoczyńskim, po Oleksiniec na Ukrainie. Było to bowiem zakorzenienie w wartościach i kulturze bardziej niż w miejscach i majątkach. Mój stryjeczny dziad, Tomasz (1893-1984), uczeń Henriego Bergsona, mawiał, że większym zobowiązaniem jest fakt, iż mężczyźni w naszej rodzinie posiadali wyższe wykształcenie nieprzerwanie od XVI w. niż szlachectwo i majątki, niezbyt zresztą duże.

Reklama
Reklama

Adam Strzembosz czuł się zobowiązany do usilnej pracy na rzecz najuboższych i wykluczonych

Stryj Adam był katolikiem, Polakiem, demokratą i sędzią. W tej kolejności. Uważał, że nie można być dobrym Polakiem, jeśli nie jest się dobrym człowiekiem, a dobrym człowiekiem można być, wierząc w Boga. Przy czym nie odbierał innym prawa do własnej drogi do bycia dobrym, uważał tylko, że droga wiary jest najmniej kręta.

Uważając się za patriotę, uważał, że musi być demokratą. Patriota to ktoś, kto chce dobra dla całej wspólnoty swojej Ojczyzny, niezależnie od zgodności czy niezgodności poglądów, a nie tylko dla uprzywilejowanych czy zaprzyjaźnionych. Przeszłe uprzywilejowanie rodziny traktował jako zobowiązanie do usilnej pracy na rzecz najuboższych i wykluczonych.

Czytaj więcej

Mając czwórkę dzieci i niepracującą żonę, przez wiele lat w PRL-u klepał biedę. A mimo to zajmował się kwestiami mało dochodowymi: przestępczością nieletnich i tzw. młodzieżą trudną, czyli jakbyśmy dziś powiedzieli – wykluczonymi.

Wreszcie, uważał, że nie ma demokracji bez sprawiedliwości. W przeszłości wielu naszych przodków bywało wybieranych deputatami, czyli reprezentantami szlachty w sądach zwanych trybunałami. W archiwum rodzinnym znajduje się egzemplarz statutów wiślickich uratowany ze zgliszcz dworu w Oleksińcu przez wspomnianego już wyżej dziadka Tomasza, więc bycie sędzią wydawało się naturalnym wyborem. Stryj Adam na sprawiedliwość patrzył szeroko, wiedział, że prawo nie zagwarantuje pomyślności wszystkim, a bieda często odziera z godności i redukuje zdolność korzystania z praw. Ale rozumiał też, że nie ma szans na sprawiedliwość, jeśli prawo nie jest precyzyjne, a sądy nie są niezależne.

Mając czwórkę dzieci i niepracującą żonę, przez wiele lat w PRL-u klepał biedę. A mimo to zajmował się kwestiami mało dochodowymi

Reklama
Reklama

Przy Okrągłym Stole Adam Strzembosz kierował solidarnościowym zespołem negocjatorów w podstoliku ds. praworządności. Jednym z członków jego zespołu był dr Jarosław Kaczyński, który wtedy był entuzjastą Okrągłego Stołu.

Przed wyborami w 1989 r. stryj zrezygnował z zasiadania w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wałęsie, gdy zrozumiał, że układanie list do Sejmu i Senatu wcale nie ma odwzorowywać realnej różnorodności poglądów społeczeństwa. Uważał, że jest to marny sposób rozpoczynania drogi do demokracji. Niestety, miał rację.

Rodzeństwo Strzemboszów. Tomeczek Bezpośredni i Adaś Wspaniały

Mój dziadek Adam, któremu w 1930 r. urodziły się trojaczki – Teresa (zm. w 1970 r.), mój ojciec, Tomasz (zm. w 2004 r.) i Adam, który odszedł jako ostatni w tym miesiącu – gdy chłopcy mieli po kilka lat i byli praktycznie nierozróżnialni, określił ich przenikliwie: Tomeczek Bezpośredni i Adaś Wspaniały. I tak było.

Gdy Stryj został pierwszym prezesem Sądu Najwyższego, otrzymał zaproszenie do Niemiec. Zapytano go przy tym, czy wysłać po niego samochód na lotnisko, czy też dojedzie do hotelu sam. Gdyby takie pytanie dostał mój ojciec, odpowiedziałby zapewne, że wystarczy mu rower albo hulajnoga. Stryj Adam odpowiedział, że chciałby zostać tak potraktowany, jak Niemcy wyobrażają sobie potraktowanie piątej osoby w Bundesrepublice w trakcie wizyty w Polsce. Limuzyna czekała na niego już na płycie lotniska, a powitanie było zorganizowane zgodnie z protokołem dyplomatycznym. Rozumiał bowiem dobrze, że w relacjach międzynarodowych nie wolno się ustawiać od początku w roli ubogiego krewnego.

Czytaj więcej

Adam Strzembosz: Byłem naiwny. Powinienem spisać umowę z Jarosławem Kaczyńskim

Ta twardość charakteru i obrona godności państwa polskiego sprawiły, że po katastrofalnej prezydenturze Lecha Wałęsy wielu ludzi prawicy, których szanował, naciskało na niego, by wystartował w wyborach prezydenckich w 1995 r. Wśród tych osób najbardziej liczyło się dla niego zdanie Jana Olszewskiego i Wiesława Chrzanowskiego, którzy go usilnie namawiali do startu. Dlatego bardzo się zdziwił, gdy w koalicji partii, które go ostatecznie poparły, nie było ani ZCHN, ani ROP. Co więcej, gdy jeden z namawiających sam postanowił wystartować, pojawiły się ulotki, według których Strzembosz jest najgorszym rodzajem Żyda, bo jest przechrztą, który synów obrzezał, a córki wysłał dla niepoznaki na KUL.

Reklama
Reklama

Zdziwił go też cynizm Jarosława Kaczyńskiego, który na podstawie jakichś badań opinii publicznej zażądał, by stryj poparł karę śmierci. Tymczasem jako katolik Adam Strzembosz poważnie traktował przykazanie „Nie zabijaj”, uważał je za część swojej wiary i od wielu lat był otwartym przeciwnikiem kary śmierci. Natarczywość Kaczyńskiego odebrał jako żądanie zaprzeczenia własnej tożsamości dla zysku politycznego oraz testowanie go, na ile można nim sterować. Po tym doświadczeniu drogi z Porozumieniem Centrum szybko się rozeszły, a Jarosław Kaczyński natychmiast pokazał swoje prawdziwe oblicze, kradnąc listy z podpisami zbierane przez komitet poparcia Adama Strzembosza.

Adam Strzembosz wolał odejść, niż się sprzedać za stanowisko

Drugą propozycją, której stryj grzecznie odmówił, była propozycja, by zechciał zaprosić do sztabu kogoś ze służb. Uważał, że demokracja przestaje być demokracją, gdy kandydaci zaczynają reprezentować interesy służb, a nie wyborców.

Stryj Adam nie należał do osób, które się skarżą, ale różnica między okresem, gdy go namawiano do startu i wszystkie rozmowy koncentrowały się na wartościach i potrzebach Ojczyzny, a traktowaniem go jak swego, czyli kolejnego cynika, który zrobi wszystko dla władzy, była dla niego ciężkim doświadczeniem. Dziwiły go też niepomiernie rozmowy z młodymi wówczas politykami rzekomo konserwatywnymi, którzy przed zrobieniem czegokolwiek, żądali gwarancji stanowisk w przyszłej kancelarii. Dziwiły podwójnie: z racji ich zadufania i z racji tego, za kogo go mieli.

Gdy zbliżał się koniec jego kadencji w Sądzie Najwyższym, został zaproszony przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który zasugerował, że miałby większe szanse na kolejną kadencję, gdyby nie powoływał rzecznika interesu publicznego (czyli szefa urzędu ds. lustracji osób pełniących władzę) przed zakończeniem obecnej. Stryj zrozumiał przekaz bardzo dobrze i natychmiast potem powołał sędziego Bogusława Nizieńskiego na to stanowisko. Mówił mi, że to dobry sposób na zakończenie służby państwowej, zwłaszcza że moment, w którym prezes Sądu Najwyższego pozwoli sobie na to, by być szantażowanym przez polityka z władzy wykonawczej, będzie końcem niezależności władzy sądowniczej. Aleksander Kwaśniewski, jak wiadomo, powołał kogoś innego, ale stryj nie miał żalu, bo przecież został uprzedzony. Wolał odejść, niż się sprzedać za stanowisko.

Reklama
Reklama

Hołdy polityków i połajanki rzekomych patriotów

W późniejszych latach – ze względu na chorobę żółtej plamki – zaczął tracić wzrok. Pozostała mu zdolność widzenia peryferyjnego, czyli kątem oka, ale nie mógł już czytać, nie rozpoznawał też twarzy z dalszej odległości, nie był w stanie przeczytać zapisanego telefonu. Za pomocą czytnika komputerowego nadal jednak śledził wydarzenia w kraju i przede wszystkim zmiany legislacyjne. Dalej chodził też po górach, jeździł na rowerze i gdy było trzeba – udzielał wywiadów. Zachowywał jasność umysłu i precyzję wypowiedzi, więc widzowie telewizyjnych wywiadów czy też słuchacze okazjonalnych wykładów nie mieli pojęcia, że słuchają człowieka w dużej mierze niewidomego. Nie skarżył się, raczej komentował zmiany, jakie to wymusza w ludzkim życiu i ile rzeczy przechodzi niezauważonych, gdy wszystko widzimy.

W 2015 r. władzę objęła tzw. Zjednoczona Prawica i zaczął się demontaż wymiaru sprawiedliwości. Stryj przygotował wtedy dla Episkopatu analizę tych trzech ustaw, wraz z oceną skutków. W wyniku tej pracy na drodze z ośrodka prezydenckiego na Helu do Warszawy wyrosła nagle Jasna Góra i Andrzej Duda w efekcie zawetował jedną z ustaw. Skąd biskupi mieli analizę, zapewne nie wiedział.

W ostatnich kilku wyborach stryj nie głosował na PO z tego samego powodu, dla którego nie mógł się dogadać z Jarosławem Kaczyńskim – ze względu na instrumentalne traktowanie wartości, a zwłaszcza przykazania „Nie zabijaj”. Publiczne hołdy polityków różnych opcji przyjmował z podobnym pobłażaniem, co połajanki rzekomych patriotów z drugiej strony. Rozumiał, że to teatrzyk, w którym obsadzają go wbrew woli i dla własnego interesu politycznego.

Bawiło go, że póki miał wpływ na to, co się dzieje i ciężko pracował, raczej spotykała go krytyka ze wszystkich stron. Gdy z racji wieku i zdrowia przestał – w swoim rozumieniu – odgrywać istotną rolę, nagle runęła lawina nagród i odznaczeń, także ze strony organizacji, do których wcale mu nie było blisko. Żartował, że dają mu te nagrody teraz, gdy są już pewni, że nie wywinie żadnego numeru.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Laury dla byłego prezesa Sądu Najwyższego, prof. Adama Strzembosza

Cenił sobie, że dwa najważniejsze odznaczenia państwowe otrzymał od prezydentów z różnych opcji: śp. Lecha Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego. Bardzo doceniał Order Świętego Grzegorza Wielkiego, który otrzymał w 2010 r. od papieża Benedykta XVI. Dziwił się tylko, że dostał wyższą klasę niż jego stryj, Jan Strzembosz, który został nagrodzony za pracę nad wynegocjowaniem konkordatu w 1925 r.

W ostatnich dniach zastanawiał się głównie nad tym, jak zostanie oceniony, gdy stanie przed Najwyższym. Czego dowie się o sobie i swoich przeoczeniach i niedociągnięciach. Chciał doczekać swoich 95. urodzin, by móc się pożegnać z najbliższymi przyjaciółmi, choć spotkania bardzo go męczyły. Ci, którzy dostali od niego zaproszenie w tych ostatnich miesiącach, mogą być pewni, że uważał ich za prawdziwych przyjaciół.

Autor

Maciej Strzembosz

Publicysta, producent filmowy i scenarzysta

W 1980 r., po podpisaniu Porozumień Sierpniowych, na warszawskim Żoliborzu odbyło się spotkanie dawnych harcerzy zamierzających porozmawiać o reformie Związku Harcerstwa Polskiego. Na miejscu się okazało, że jest tam spora grupa uczestników obu stron słynnego zjazdu łódzkiego ZHP z 1956 r., na którym starła się koncepcja nowego, czerwonego harcerstwa z próbą odrodzenia ZHP pod patronatem Aleksandra Kamińskiego, autora książki „Kamienie na szaniec”.

Jacek Kuroń, widząc mego stryja, Adama i ojca, Tomasza podszedł do nich z otwartymi ramionami, mówiąc: – Tomku, Adamie, jak to miło, że po tylu latach, po przejściu tylu krętych ścieżek, znów się spotykamy.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Nie wszyscy wielbiciele profesora Adama Strzembosza – obrońcy praworządności, chcieli go słuchać. A szkoda
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk i Jarosław Kaczyński szykują sobie koalicjantów
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: W Sejmie trzeba wprowadzić pełną prohibicję
Opinie polityczno - społeczne
Gen. Leon Komornicki: Rosja wchodzi powoli w trzeci etap wojny hybrydowej
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
felietony
Marek A. Cichocki: Wielki, dziś zapomniany, triumf polskości
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama