W wielu świątecznych homiliach biskupi odnosili się do spraw społecznych. Najmocniej zabrzmiał głos abp. Józefa Michalika, metropolity przemyskiego i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.
W katedrze w Przemyślu w noc Bożego Narodzenia powiedział, że dzisiaj decyduje się to, jakim będziemy w przyszłości narodem, czy w ogóle nim będziemy. - Dzisiaj przechyla się szala, kiedy atakują religię, Boga, Kościół. My wyrośliśmy jako naród chrześcijański. Odciąć te korzenie to znaczy zniszczyć i kulturę, i nas - mówił. I zaraz dodał: - Ale to się nie uda.
Zauważył, że obecnie nagłaśniane są wypowiedzi ludzi, "którzy chcą robić karierę i szukać popularności na atakowaniu dobra, które religia i Kościół przedstawia". - Naród musi się poderwać - apelował. To jedyna, zdaniem arcybiskupa, droga do zachowania chrześcijańskiej kultury. Nie można jednak - przestrzegał - na nienawiść odpowiadać nienawiścią, "na zło i grzech nie można odpowiadać tak samo, bo to nie jest droga postępu". Zaznaczył, że obraz religijności w Polsce zależeć będzie od każdego katolika.
- Jesteśmy krytyczni wobec księży i biskupów, bo chcemy, żeby byli doskonali. Ja sam chcę być ciągle doskonalszy, ale mi ciągle nie wychodzi. Ale na tym polega chrześcijańska wartość, mądrość, że wiemy którędy idzie droga do doskonałości - mówił abp Michalik.
Natomiast w katedrze na Wawelu kard. Stanisław Dziwisz pytał, co zrobiliśmy z orędziem Jana Pawła II sprzed 33 lat zawartym w słowach: "Otwórzcie drzwi Chrystusowi". Czy zbiorowo otworzyliśmy drzwi Chrystusowi, czy - przeciwnie - zamykamy je.