Tak wynika z precedensowego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA) w sporze o ochronę danych osobowych pacjentów.
Sprawa trafiła na wokandę w związku ze skargą kobiety, która zaalarmowała prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO), że doszło do wycieku danych jej i jej synka. Konkretnie wskazała na nieprawidłowości w procesie przetwarzania ich danych przez Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Przychodnia (NZOZ), Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) oraz konkretną związaną z placówką lekarkę, prowadzącą własną praktykę. Kobieta tłumaczyła, że przychodnia i ZUS kilkukrotnie udostępniły dane osobowe jej i dziecka w zakresie płci oraz nazwisk. A informacje zostały ujawnione postronnej osobie (ojcu dziecka) przez pielęgniarkę zatrudnioną w przychodni. Matka podkreśliła, że ani ona, ani jej syn, nie byli pacjentami lekarki, przez której konto zaciągnięto dane z PUE ZUS. Na dowód udostępnienia danych załączyła wydruki z profilu na portalu PUE ZUS oraz korespondencję SMS-ową swojego partnera z byłą żoną.
Kto jest administratorem danych pacjenta na koncie PUE ZUS?
Prezes UODO nie zbagatelizował zdarzenia. Ale za naruszenie RODO w postaci pozyskania danych osobowych bez podstawy prawnej ukarał tylko lekarkę. Udzielił jej upomnienia. Sprawę w odniesieniu do samej przychodni, w której lekarka przyjmowała pacjentów umorzył. Urzędnicy wskazali, że nie uprawdopodobniono ewentualnego korzystania z lekarskiego konta w PUE ZUS przez innego lekarza przychodni. Poza tym, w ocenie UODO, to na lekarzu, jako administratorze udostępnianych mu przez ZUS za pośrednictwem PUE ZUS danych, spoczywają obowiązki wynikające z RODO.
Czytaj więcej:
Decyzja prezesa UODO nie zadowoliła jednak ukaranej. Lekarka zapewniała, że nie przetwarzała i nie udostępniała nikomu danych osobowych matki i dziecka. Nie są oni jej pacjentami, choć z ustaleń wynikało, że feralnego dnia chłopiec był w przychodni u innego medyka. Jej zdaniem w spornym przypadku administratorem danych osobowych jest przychodnia, z którą łączą ją więzy prawne podobne do zatrudnienia. Zauważyła też, że w placówce pacjentów wyszukuje po nr. PESEL lub nazwisku. I wówczas zdarza się, że wyskakuje kilka osób o tym samym nazwisku. Ponadto w przychodni zdarzały się sytuacje, że inny lekarz logował się na jej koncie na platformie PUE ZUS (lub innego lekarza). Dochodziło do tego, gdy system się zawieszał lub ktoś korzystał z czyjegoś komputera. Lekarka przekonywała, że nie wie, kto dopuścił się naruszenia.