Gdy 9 lutego przestało funkcjonować przejście drogowe w Bobrownikach, z dnia na dzień opustoszały sklepy, restauracje, kantory i zajazdy przy drodze nr 65. Granicę zamknięto w odpowiedzi na skazanie przez reżim Łukaszenki działacza polskiej mniejszości Andrzeja Poczobuta. Decyzja dotkliwie odbiła się na firmach żyjących z ruchu na granicy.
– Miałam obroty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych dziennie, a teraz są dni, że do kasy nie wpada nic – żali się Agnieszka Lasota, prowadząca w przygranicznych Bobrownikach sklep spożywczy. Niemal wszyscy jej klienci byli przyjezdnymi z Białorusi, często kierowcami ciężarówek.
Czytaj więcej
Tarcza dla pogranicza, którą rząd przygotował na stan wyjątkowy, nie objęła przejścia w Bobrownikach.
Szlaban na biznes
Skutki zamkniętego szlabanu sięgają w głąb kraju. Białostocka hurtownia spożywcza Delpi Imex, zaopatrująca pograniczne sklepy, punkty gastronomiczne i bazary, podaje, że jej sprzedaż na rynku lokalnym spadła o 90 proc. – Przyczyną jest zastopowanie ruchu z Białorusi. Po 9 lutego odnotowałem spadek zakupów przez klientów cudzoziemców o 60 proc. – relacjonuje szef firmy Piotr Dąbrowski. Za styczeń odprowadził 70 tys. zł podatku dochodowego. Za luty tylko 6 tys. Jeszcze usiłuje sprzedawać zapasy, ale często poniżej kosztów zakupu.
Cierpi też transport. Firmy wożące towary na Białoruś nadkładają setki kilometrów i spalają dodatkowe paliwo, jadąc do przejść na Litwie lub w Koroszczynie k. Terespola. Przejście w Kuźnicy (na szlaku do Grodna) jest zamknięte już od listopada 2021 r.