Większe o 4 mld zł środki mają trafić m.in. na osłony socjalne dla pracowników dobrowolnie odchodzących z kopalń. Ci posiadający uprawnienia przechodzą na tzw. urlopy górnicze i trafiają do Spółki Restrukturyzacji Kopalń wraz z częścią trwale nieefektywnego majątku zakładów wydobywczych. Dla innych jest opcja skorzystania z jednorazowej odprawy.

Zdaniem Michała Wilczyńskiego, byłego głównego geologa kraju, likwidacja połowy działających dziś ścian wydobywczych jest nieunikniona. A dodatkowe pieniądze skłonią więcej osób do odejść. Zwłaszcza że taką pomoc dla sektora państwo może oferować – za zgodą Brukseli – tylko do 2018 r. i to wyłącznie na likwidację całych lub części zakładów wydobywczych. – Kwota 7 mld zł wystarczy na pokrycie osłon socjalnych dla 20–25 tys. obecnie pracujących w górnictwie osób. To oznaczałoby, że stan zatrudnienia zmniejszyłby się w perspektywie dwóch kolejnych lat do 60–65 tys. osób – szacuje Wilczyński.

Jak ocenia Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, a dziś prezes Silesian Coal, dodatkowe pieniądze może i nie uratują polskiego górnictwa, ale w znaczący sposób odciążą spółki wydobywcze od ponoszenia kosztów restrukturyzacji aktywów trwale nierentownych. – 7 mld zł to tyle, ile sektor odprowadza do budżetu w podatkach – wskazuje Markowski.

Zdaniem Macieja Bukowskiego, prezesa think tanku WiseEuropa, restrukturyzacja jest kluczowa, gdyż duże koszty pracy nie pozwalają polskim kopalniom na konkurencyjne wydobycie. – Koszty musiałyby spaść o 100 zł na tonie, czyli nie kilkanaście, lecz kilkadziesiąt procent. To oznacza, że połowa zatrudnionych musiałaby odejść, by pozostali mogli utrzymać dotychczasowe wynagrodzenia – twierdzi.