Prawo do sądu co do zasady ma każdy. Taką gwarancję przewiduje konstytucja. Procesy sądowe wiążą się jednak z wydatkami, często bardzo dużymi. Nie oznacza to jednak, że swoich racji przed sądem mogą dochodzić tylko bogaci. Każda procedura sądowa przewiduje instytucję zwolnienia z kosztów sądowych. Prawa pomocy nie mogło zabraknąć też w procedurze, która ma rozsądzać spory obywateli z urzędnikami, czyli sądowo-administracyjne.
Bez opłaty nie ruszy
Koszty sądowe w takim postępowaniu to opłaty sądowe, czyli wpis i opłata kancelaryjna oraz zwrot wydatków. Największy wydatek, z jakim musi się liczyć osoba skarżąca działania polskiej administracji, to wpis sądowy. Mówiąc najprościej, to opłata za sprawę, bez której nie ruszy proces.
Wpisy w sprawach administracyjnych mogą być stosunkowe (pobiera się je przy skargach związanych z należnościami pieniężnymi) i stałe (w pozostałych sprawach). Wpisy stałe w zwykłych sprawach administracyjnych dotyczących życia prywatnego wynoszą zazwyczaj kilka, kilkaset złotych, ale już wpisy stosunkowe, np. w sprawach podatkowych, mogą wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy.
Rozwiązaniem dla obywatela, który nie zgadza się z decyzją, a nie stać go na wpis i inne koszty sądowe, jest prawo pomocy. Procedura zawiera katalog skarżących, którzy nie mają obowiązku uiszczenia kosztów sądowych. Wśród nich wymienione są m.in. osoby skarżące działanie, bezczynność organu lub przewlekłe prowadzenie postępowania w sprawach np. z zakresu pomocy i opieki społecznej. Są one zwolnione z kosztów niejako z automatu.
Wśród osób, które nie muszą ponosić kosztów sądowych, jest bardzo duża grupa tych, którym przyznane zostało prawo pomocy. Ale tu konieczny jest jednak wniosek. Może być on złożony zarówno przed wszczęciem postępowania, jak i w jego toku. Uruchomienie tej pomocowej procedury nie wiąże się z żadnym wydatkiem, bo wniosek taki jest wolny od opłat sądowych. Informacje o prawie pomocy są zamieszczone na stronach internetowych sądów administracyjnych, a także ich gablotach informacyjnych.