- Worki z tymi kartami powinny znajdować się w pomieszczeniach, które też zostały zaplombowane. Dostęp do dokumentów związanych z wyborami mogą mieć tylko: sądy prokuratura i policja – dodaje.
Dalej eksperta tłumaczy, że do otwarcia worka z kartami do głosowania może dojść na wniosek sądu, a wszystkie czynności muszą zostać zaprotokołowane. - A karty będą leżały w poszczególnych urzędach tak długo, aż sąd, prokuratura, czy policja nie zakończą swoich postępowań. Natomiast kiedy się to już stanie, to wszystkie karty zostaną przewiezione do archiwum państwowego, w którym muszą spoczywać co najmniej przez pięć lat. Po upływie tego czasu mogą zostać zniszczone – wyjaśnia.
Nie do końca jednak wiadomo, kto fizycznie będzie dokonywał ewentualnej kontroli kart wyborczych. - Zostanie zapewne określona odpowiednia procedura oraz powołana komisja, która otworzy wspomniane worki i zajrzy do tych kart. Bo kodeks wyborczy bardzo ogólnie mówi o tym, kto i w jakich przypadkach ma do nich dostęp. Jest tylko napisane, że z każdej takiej czynności musi być sporządzony protokół. W związku z tym, jeśli dojdzie do takiej sytuacji, to będziemy po prostu przecierać szlaki i tworzyć nową praktykę – mówi Anna Godzwon.
Nie wiadomo też, czy kontrolowane będą jedynie protokoły, czy również same karty. O tym zadecyduje dopiero Sąd Najwyższy. - Protokoły jeszcze przez 30 dni od wyborów są dostępne u wójta, burmistrza, czy prezydenta miasta. Każdy obywatel ma prawo do nich zajrzeć i nie potrzeba do tego decyzji sądu – w przeciwieństwie do samych kart – podkreśla.
Ekspertka tłumaczy też, że stwierdzenie ewentualnych nieprawidłowości nie oznacza automatycznie przeprowadzenia nowych wyborów od początku do końca – ze zgłaszaniem kandydatów, robieniem kampanii wyborczej i drukowaniem nowych kart: - To jest ostateczna ostateczność. Sąd może przykładowo nakazać powtórzenie pewnych czynności wyborczych od momentu, w którym uznał, że te czynności były wadliwe. Czyli – mówiąc prostszym językiem – sąd może zdecydować o ponownym przeliczeniu głosów w danym okręgu.
Jak wyjaśnia dalej Anna Godzwon – obecna sytuacja nie ma jednak żadnego wpływu na senatorów, którzy zostali wybrani 13 października. Dopóki SN nie orzeknie, że należy powtórzyć wybory w jakimś okręgu, dopóty obecni senatorowie będą pełnili swój mandat. - Jeśli SN podejmie decyzję o przeprowadzeniu ponownych wyborów, albo powtórnym przeliczeniu kart, to wtedy te mandaty senatorów, które są kwestionowane, zostaną wygaszone. Dalej scenariusz będzie taki, że albo będziemy mieli nowe wybory z nowym wynikiem, albo po ponownym przeliczeniu kart okaże się, że wynik jest inny, ale równie dobrze może się okazać, że jest taki sam. Wtedy będziemy mieli nowy protokół z głosowania i na nowo przydzielone mandaty – podkreśla.