List z takim zapytaniem skierowało do sekretarza stanu Rexa Tillersona sześciu republikańskich senatorów: Mike Lee, Jim Inhofe, Thom Thillis, David Perdue, Bill Cassidy i Ted Cruz. Ostatni z nich to były republikański kandydat na prezydenta, który przegrał z Donaldem Trumpem walkę o partyjną nominację.

W liście senatorów, opublikowanym przez portal Washington Free Beacon, znajdują się m.in. sugestię, że pieniądze amerykańskich podatników mogły posłużyć do wspierania ekstremistycznych organizacji oraz polityczny bojówek wywołujących zamieszki w innych krajach. Jako przykład wskazano m.in. nieudaną „kolorową rewolucję” w Macedonii. Powołując się na informacje uzyskane od tamtejszych i albańskich polityków, twierdzą oni, że administracja Obamy wspólnie z fundacjami Sorosa wspierała macedońską lewicę przy próbie obalenia ekipy Nikoły Gruewskiego.

– W ostatnich miesiącach zagraniczni oficjele, w tym pochodzący z wyboru przywódcy państw, wyrażali niepokój związany z „rozczarowującymi doniesieniami” dotyczącymi mieszania się przez USA do spraw politycznych innych narodów. Chodziło m.in. o amerykańskich dyplomatów wspierających swoich politycznych faworytów, pieniądze agencji pomocowej USAID trafiające do ekstremistycznych i sięgających po przemoc aktywistów i o działania amerykańskiego rządu zmierzające do ograniczenia roli sił umiarkowanych i konserwatywnych w kręgach przywódczych – wskazał senator Mike Lee.

Republikańskich senatorów niepokoi też to, że Departament Stanu oraz USAID angażowały się w poparcie inicjatyw mających na celu przekształcenie na lewicową modłę społeczeństw takich jak macedońskie. Ich zdaniem tego rodzaju aktywność szkodzi wizerunkowi Ameryki oraz jej relacjom z innymi krajami.

Podejrzenia dotyczące wsparcia amerykańskiego Departamentu Stanu dla „kolorowych rewolucji” w różnych krajach (w tym dla Arabskiej Wiosny) pojawiają się od wielu lat i zazwyczaj teorie na ten temat snują reżimy wrogie Waszyngtonowi. Tym razem jednak oskarżenia tego typu wysuwają doświadczeni amerykańscy politycy, których trudno podejrzewać o jakąkolwiek sympatię wobec Rosji czy też arabskich reżimów. Być może od ostatniej kampanii wyborczej część republikanów stała się bardziej wyczulona na tego typu działania destabilizacyjne. Wszak niektórzy konserwatywni komentatorzy wskazują, że amerykańskie „głębokie państwo” stara  się zdestabilizować administrację Trumpa.