Sędzia Jacek Tyszka o reformie wymiaru sprawiedliwości: A sędzia musi...

Wiem z doświadczenia, że profesjonalni pełnomocnicy wykazują niemałą cierpliwość w znoszeniu sposobu pracy naszego sądownictwa. Może łatwiej im będzie,, gdy się zastanowią, jak by pracowały ich kancelarie w takich warunkach – polemizuje sędzia Jacek Tyszka.

Aktualizacja: 30.04.2016 09:04 Publikacja: 30.04.2016 08:35

Sędzia Jacek Tyszka o reformie wymiaru sprawiedliwości: A sędzia musi...

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

W „Rzeczy o Prawie" z 30 marca 2016 r. przeczytałem tekst sędziego Mariusza Królikowskiego Te opieszałe sądy?". Nieczęsto w mediach ktoś wypowiada się o sądach powszechnych pozytywnie, więc jeśli nawet czyni to kolega po fachu, zawsze miło przeczytać. Z trudem bowiem przychodzi mi się pogodzić z dominującą opinią, że sądy są niewydolne, sprawy prowadzone bez ładu i składu, a sędziom nie chce się pracować. W końcu jako sędzia z wydziału cywilnego pierwszej instancji od kilkunastu lat niemal nie podnoszę głowy znad akt, zaniedbuję rodzinę, zainteresowania i ciągle pracuję w domu. Kiedy w weekend nie mam akt, nie bardzo wiem, co ze sobą zrobić po południu. Doczytywanie spraw wieczorami to mój nawyk. Problemy z rozpoznawanych spraw mam stale w głowie, nieraz przy goleniu łapię się na rozważaniu, która strona ma rację, który argument podnoszony w sprawie jest ważniejszy, który świadek mówił prawdę. Tak od lat, a na miejsce jednej trudnej sprawy dostaję następną, po jednym wyczerpującym uzasadnieniu zaraz wpływa wniosek o napisanie kolejnego. Trochę publicznego uznania za tę wyczerpującą pracę wydaje mi się czymś naturalnym. Wdzięczny więc jestem sędziemu Mariuszowi Królikowskiemu za kilka miłych słów i optymistycznych danych o pracy polskich sądów, w tym mojej.

Reformowanie reform

Z różnych źródeł dochodzą mnie słuchy, że w ramach planowanych zmian w wymiarze sprawiedliwości upaństwowione mają zostać kancelarie komornicze. Prywaciarze komornicy, prowadzący na własny rachunek indywidualne kancelarie od dawna już kłują w oczy miłośników silnego państwa. Pomysł wydaje się ze wszech miar godny uwagi. Co więcej, łatwo tę planowaną dobrą zmianę rozszerzyć na inne profesje bezkarnie działające poza kontrolą państwa. Parafrazując nieocenionego Hamiltona, można powiedzieć, że pragnienie reformowania jest nieskończone, zawsze można wyobrazić sobie reformę idącą jeszcze dalej.

Zastanówmy się więc, jak wiele można by zmienić na lepsze, upaństwawiając na przykład adwokaturę i radców prawnych.

Czy się stoi, czy się leży

Po pierwsze, wynagrodzenia. Po przejściu na państwowy etat każdy adwokat i radca zarabiałby z góry określoną i taką samą miesięczną pensję, co niewątpliwie obniżyłoby koszty dostępu do fachowych porad prawnych. Ustawodawca zadbałby o odpowiedni, co zrozumiałe, niezawyżony poziom wynagrodzeń profesjonalnych pełnomocników. Oczywiście pensja nie byłaby związana z ilością przyjmowanych spraw i jakością porady, bo po co zbędnie komplikować reguły. Zresztą powiązanie jakości i ilości pracy z wysokością wynagrodzenia w administrowanym przez państwo systemie nie byłoby wcale łatwe.

Jak bardzo ryczałtowa pensja dla państwowego adwokata/rady prawnego obniżyłaby koszty dostępu do obsługi prawnej, nie muszę chyba nikomu wyjaśniać. Przed rozpoczęciem obsługi prawnej strona zainteresowana poradą wnosiłaby opłatę wstępną, oczywiście na konto Skarbu Państwa, a później niezależnie od długości prowadzenia sprawy i jej skomplikowania porada nie wiązałaby się z żadnymi dodatkowymi opłatami.

Martwić tylko może, czy po jakimś czasie niektórzy co bystrzejsi profesjonalni pełnomocnicy nie zaczęliby się zastanawiać, po co wkładać w pracę tyle wysiłku i starania, skoro i tak na koniec miesiąca, czy się stoi, czy się leży, taka sama pensja się należy. Po latach pracy w państwowym systemie pewnie większość adwokatów/radców prawnych poczyniłaby to proste spostrzeżenie. Okazałoby się bowiem, że mecenas, który udzielił paru porad w miesiącu, zarobił tyle samo co kolega, który obsłużył stu klientów i prawie z kancelarii nie wychodził. Podobnie z jakością porad. W tym doskonałym państwowym systemie adwokat/radca prawny, który niewiele myśląc i wnikając, udzieliłby porady na odwal się, zarabiałby tak samo jak ten, który wspiera swoich klientów wyczerpującymi i wnikliwymi poradami. Tę drobną niedoskonałość systemu dałoby się jednak, moim zdaniem, łatwo zniwelować, kładąc stanowczy nacisk na etos pracy adwokata/radcy prawnego i przypominając wystarczająco często o zasadach etyki. Albo wzmagając nadzór i kontrolę.

Po drugie – oczywiście tylko w celu poprawy organizacji pracy – w nowym upaństwowionym systemie udzielania porad prawnych należałoby skończyć z niepotrzebną zasadą swobody wyboru mecenasa, z którego porady klient chce skorzystać. Mógłby się udać tylko do tego prawnika, który ma kancelarię najbliżej jego miejsca zamieszkania. Namolnego klienta, który chciałby zasięgnąć porady u niewłaściwego miejscowo mecenasa, należałoby skierować do właściwej kancelarii (odnotowując w statystyce sprawę tej porady jako zakończoną, zakończoną oczywiście tylko w wirtualnym świecie statystyki). Żeby ten dobry system państwowej adwokatury jeszcze udoskonalić, należałoby wprowadzić prostą zasadę, że adwokat nie może odmówić udzielenia porady żadnemu zgłaszającemu się klientowi, choćby miał już tysiąc innych spraw na głowie.

Rozumie się samo przez się, że omówione rozwiązanie istotnie ułatwiłoby korzystanie z profesjonalnej porady. Klienci nie musieliby się już zastanawiać, z którego z licznych mecenasów skorzystać, a wiadomo, że dokonywanie wyboru jest trudne i warto sobie oszczędzić tej fatygi. Potrzebujący pomocy prawnej nie musieliby się też nachodzić, żeby znaleźć właściwego prawnika, który pomoże. Od razu byłoby wiadomo, że powinni iść do najbliżej kancelarii i już.

A komu się nie podoba...

Powyższa zasada działania nowego systemu mogłaby też spowodować pewne niedogodności. Okazałoby się wkrótce, że adwokaci/radcy prawni nie mają żadnej motywacji do utrzymania na odpowiednio wysokim poziomie swojej pracy. Przecież klient mieszkający w okolicy i tak musi przyjść, niezależnie od tego, jak marnej porady udzielą. Z kolei nawet superwnikliwa porada nie byłaby w stanie zwabić do kancelarii klientów mieszkających dalej, bo prawo tego zabrania. Zresztą po co państwowy adwokat miałby przyciągać nowych klientów do swojej kancelarii, skoro nic – oprócz większej ilości pracy – by z tego nie miał?

Przypominam, że w tym nowym, doskonałym systemie adwokat/radca otrzymywałby ryczałtowe wynagrodzenie, w równej kwocie dla każdego przedstawiciela zawodu w kraju. Gdyby niektórzy zauważyli, że coś tu idzie nie tak, obniża się jakość udzielanych porad, klienci są coraz bardziej niezadowoleni, coraz dłużej czekają na rozmowę z mecenasem, należałoby po prostu głośno i stanowczo ich skrytykować, a co bardziej aktywnym przeciwnikom państwowej adwokatury przypomnieć, że nikt im nie każe wykonywać zawodu zaufania publicznego, jak nie chce się im ciężko pracować, mogą odejść. Najzacieklejszych przeciwników trzeba by pewnie zmusić do złożenia publicznej samokrytyki.

Zasada, że żadnemu klientowi nie można odmówić porady, oprócz pozytywnej strony w postaci pewności, że nikt potrzebujący nie zostanie bez pomocy, mogłaby niestety prowadzić do negatywnych konsekwencji. Przede wszystkim nadmiernego obciążenia pracą kancelarii mających siedzibę na gęsto zaludnionych obszarach, np. w dużych miastach. Mogłoby się okazać, że taki wielkomiejski adwokat/radca prawny ma średnio dziennie pół godziny na sprawę jednego klienta. Jak w takim czasie przygotować sensowną poradę w skomplikowanej sprawie? Nie wiadomo, jak, ale wiadomo, że trzeba. O zmianie struktury rozlokowania kancelarii nie ma co myśleć, bo to by oznaczało uleganie wymogom efektywności i racjonalności gospodarowania posiadanymi środkami, które to zasady są charakterystyczne dla świata biznesu. Żadne zaś mechanizmy, które sprawdzają się w gospodarce, nie mogą być stosowane w wymiarze sprawiedliwości, bo w nim chodzi o wartości wyższe, sprawiedliwość, a nie banalne zarabianie pieniędzy.

Dadzą radę

Po trzecie, państwowa adwokatura powinna być zorganizowana w możliwie prosty sposób. Każdy adwokat/radca prawny powinien prowadzić indywidualną kancelarię, mieć do pomocy sekretariat i jednego asystenta. Taki model organizacji pracy wydaje się optymalny, prosty, tani i skuteczny. Czy to sprawa o zwrot sąsiedzkiej pożyczki (spisanej na kartce wyrwanej ze szkolnego zeszytu) czy rozliczenie budowy Stadionu Narodowego (pakiet umów w kilkunastu segregatorach), solidny i pilny mecenas powinien sobie z nią przecież poradzić. Co prawda w innych zawodach ludzie doszli już do tego, że nie wszystko można zrobić w pojedynkę, ale w końcu prawnik to nie zawód, tylko powołanie, nie można porównywać prawników z architektami, informatykami czy innymi profesjami, w których pracuje się głównie zespołowo. To, że majster murarski z pomocnikiem nie są w stanie zbudować autostrady, nie znaczy, że mecenas z asystentem nie będą potrafili doradzić w sprawie rozliczenia jej budowy!

Po czwarte, ten nowy, rozumie się samo przez się lepszy system udzielania porad prawnych należałoby monitorować, aby wiedzieć, jak skutecznie działa, a że będzie działał skutecznie i nikt nie nazwie go po latach stajnią Augiasza, to pewne. Najlepiej byłoby wprowadzić dwa podstawowe parametry statystyczne: ilość udzielonych porad i tempo podejmowania kolejnych czynności. Dane tego rodzaju są łatwo uchwytne, więc statystyka, ile osób uzyskało poradę i jak długi był czas oczekiwania na pierwszą rozmowę z mecenasem, a następnie na kolejne porady, aż do czasu rozwiązania problemu, powinna rzetelnie informować o pracy kancelarii.

Niepotrzebne wątpliwości może tylko budzić, że przy takim probierzu aktywności danego mecenasa na herosa pracy wychodzi adwokat/radca, który wesprze prostą poradą dziesięć osób, którym zdarzyło się kupić buty z odpadającą podeszwą, a na leniucha ten, do którego zgłosi się akurat tylko jeden człowiek, ale z prośbą o pomoc w odzyskaniu kamienicy odebranej dekretem Bieruta. Inne – równie zbędne – wątpliwości mogą się brać z faktu, że samo sprawdzanie tempa kolejnych kroków w sprawie, bez oglądania się, czy są potrzebne i sensowne, aż prowokuje, żeby mecenas zbywał klienta jakimikolwiek wskazówkami, odhaczając tylko, że w sprawie coś zrobiono. Ale kto by się przejmował takimi drobiazgami. Trzeba myśleć o całości, a nie skupiać się na nieistotnych detalach...

Tak mi się przyjemnie pisze o tej nowej państwowej adwokaturze, tyle jest bowiem w mojej głowie praktycznych spostrzeżeń, które można by obrócić na korzyść innych prawniczych korporacji, że aż szkoda przestać. Pomysłów – i to zaczerpniętych z obserwowania prawniczej rzeczywistości, nie z urzędniczej czy naukowej wyobraźni – jak poprawić obecny niewydolny system udzielania porad prawnych, mam w głowie jeszcze mnóstwo, w końcu od lat pracuję w wymiarze sprawiedliwości. Ale może lepiej powściągnę swój reformatorski zapał...

Po lekturze tego tekstu ktoś mógłby powiedzieć, że moja wizja pracy adwokatury jest absurdalna. Przepraszam, dla jednych może być absurdalna, a inni muszą w takim systemie pracować i jeszcze udaje się im osiągać wyniki, o których pisał sędzia Mariusz Królikowski. Na przykład załatwiać cztery razy więcej spraw na jednego sędziego niż u solidnych sąsiadów zza Odry i mieć znacznie mniej zaległych spraw, niż wynosi średnia europejska. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby ktoś (jakiś Balcerowicz polskiego sądownictwa) wreszcie wymyślił, jak co do istoty je naprawić. Wtedy załatwialibyśmy wszystkie polskie sprawy, a uwolnione moce przerobowe można by wykorzystać, importując sprawy od sąsiadów w zamian za twardą walutę.

Właśnie, właśnie... Dygresja dotycząca nacjonalizacji pracy adwokatury i radców prawnych tak mi się rozwinęła i rozrosła, że już nie zdążę chyba napisać niczego o nie tak złej, jak to stronnicze media i niewdzięczne społeczeństwo sugerują, kondycji polskiego sądownictwa. Gdyby tylko nie ci złośliwi politycy, którzy twierdzą, że sędziowie nie mają motywacji do pracy, gdyby tylko nie te niepotrzebne wypowiedzi, że sprawy ciągną się latami, bo nikomu nie zależy, aby szły szybciej...

Przepraszam, nie wierzę

Mam nadzieję, że przedstawiciele szanownej adwokackiej i radcowskiej profesji darują mi te nierozważne wywody na temat ich zawodu. Wiem z codziennego doświadczenia sali sądowej, że profesjonalni pełnomocnicy wykazują się niemałą cierpliwością w znoszeniu sposobu pracy naszego tak sprawnego sądownictwa, więc i moje wygłoszone tu całkiem prywatnie refleksje z pewnością zniosą z godnością. Może łatwiej im będzie radzić sobie z sądem, gdy zastanowią się, jak by pracowały ich kancelarie w takich warunkach. Bo w to, żeby tych kilka uwag na temat potencjalnej reformy systemu udzielania porad prawnych sprowokowało kogokolwiek, w tym ustawodawcę czy nas, sędziów, do pomyślenia o jakiejś istotniejszej zmianie tegoż systemu – proszę wybaczyć – nie wierzę.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie, pracuje w Wydziale Cywilnym, w pierwszej instancji

W „Rzeczy o Prawie" z 30 marca 2016 r. przeczytałem tekst sędziego Mariusza Królikowskiego Te opieszałe sądy?". Nieczęsto w mediach ktoś wypowiada się o sądach powszechnych pozytywnie, więc jeśli nawet czyni to kolega po fachu, zawsze miło przeczytać. Z trudem bowiem przychodzi mi się pogodzić z dominującą opinią, że sądy są niewydolne, sprawy prowadzone bez ładu i składu, a sędziom nie chce się pracować. W końcu jako sędzia z wydziału cywilnego pierwszej instancji od kilkunastu lat niemal nie podnoszę głowy znad akt, zaniedbuję rodzinę, zainteresowania i ciągle pracuję w domu. Kiedy w weekend nie mam akt, nie bardzo wiem, co ze sobą zrobić po południu. Doczytywanie spraw wieczorami to mój nawyk. Problemy z rozpoznawanych spraw mam stale w głowie, nieraz przy goleniu łapię się na rozważaniu, która strona ma rację, który argument podnoszony w sprawie jest ważniejszy, który świadek mówił prawdę. Tak od lat, a na miejsce jednej trudnej sprawy dostaję następną, po jednym wyczerpującym uzasadnieniu zaraz wpływa wniosek o napisanie kolejnego. Trochę publicznego uznania za tę wyczerpującą pracę wydaje mi się czymś naturalnym. Wdzięczny więc jestem sędziemu Mariuszowi Królikowskiemu za kilka miłych słów i optymistycznych danych o pracy polskich sądów, w tym mojej.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów