W sprawozdaniu z obserwacji rozprawy w jednym z sądów rejonowych na Mazowszu wolontariusz Fundacji Watch Court napisał: „Pani sędzia sprawiała wrażenie osoby traktującej z góry stronę postępowania. Wymagała od niej, aby posługiwała się terminologią prawniczą, a widać było, że strona jej nie zna, co wzbudziło nieuzasadniony uśmiech na twarzy sędzi, a także dziwne miny i przewracanie oczami". W innym sędzia „ponaglała agresywnie zeznających i była poirytowana. Zamiast odpowiadać na pytania zeznających, kazała zapoznać się z kodeksami". Tymczasem według opublikowanego przez Fundację raportu Obywatelski Monitoring Sądów 2013/14 przypadki traktowania uczestników postępowania „poniżej standardów" zdarzają się w sądach incydentalnie. Na 4800 analizowanych obserwacji odnotowano ich jedynie 3 proc.
Każde przykre doświadczenie w sądzie, jak podkreślają autorzy raportu, kształtuje podejście do sądów na lata. Wyniki monitoringu nie tłumaczą jednak, skąd biorą się zarzuty, że środowisko sędziów jest oderwane od rzeczywistości, zapomina o swej służebnej roli i wywyższa się ponad ogół obywateli. W związku z przebiegiem ostatnich wyborów, w których – jak uznano – zawiedli członkowie PKW, elita polskiego sądownictwa, odżył pogląd, że sędziowie „grzeszą pychą". Czy chodzi tylko o stereotyp i figurę publicystyczną? Czy też twierdzenia o alienacji i zbyt dobrym samopoczuciu środowiska mają realne podstawy?
Nieufność historyczna
W środowisku prawników mówi się, że połowa „klientów" sądów musi z nich wyjść niezadowolona, co przekłada się na złe opinie o sędziach i całym wymiarze sprawiedliwości. Z sądami mają jednak do czynienia nie tylko strony czy oskarżeni. Z badań prof. Jacka Kurczewskiego z 2014 r. wynika, że przed sądem występowało 49 proc. dorosłych Polaków. W sprawach cywilnych 58 proc. uczestniczyło w postępowaniu jako świadek, 30 proc. jako strona, a 11 proc. jako osoba zainteresowana. Większość badanych, 61 proc., oceniła wyrok jako sprawiedliwy, 13 proc. – mniej więcej odsetek niezadowolonych, bo przegranych – jako niesprawiedliwy. Choć w sprawach karnych odsetek osób, które uznały wyrok za sprawiedliwy, był mniejszy, 46 proc. (22 proc. oceniło go jako niesprawiedliwy), zdecydowana większość Polaków zgadza się z orzeczeniami. Wygląda na to, że „zadufani w sobie" sędziowie wydają słuszne wyroki.
Sprzeczność ta oznacza prawdopodobnie, że ocena sędziów nie jest związana wyłącznie z jakością ich pracy czy wyroków. Według Eurobarometru w północno-zachodniej Europie większość obywateli ufa wymiarowi sprawiedliwości (we Francji 59 proc., w Niemczech 77 proc., w Finlandii i Danii 85 proc.). Na południu i w Europie Środkowo-Wschodniej – i nie chodzi tylko o kraje byłego bloku radzieckiego – odsetek ten jest mniejszy. W Czechach i Słowacji zaledwie 25 proc., w Bułgarii 35 proc., w Hiszpanii 34 proc., we Włoszech 33 proc., w Polsce 44 proc. Jak podkreśla prof. Kurczewski, chodzić może o „stereotyp potoczny, który nie musi mieć uzasadnienia w praktyce sądowej, ale w ogólnej, historycznie uzasadnionej nieufności wobec instytucji państwowych".
Wszystko na jego konto
– W opinii społecznej sędziowie uosabiają autorytet państwa i prawa, i potwierdzają to podpisami na wyrokach. A orzecznictwo to odzwierciedlenie ustawodawstwa, dalekiego przecież od doskonałości. Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę, jak bardzo obciąża psychicznie i fizycznie ten zawód i jak wiele trzeba wysiłku, by opanować wciąż zmieniającą się materię prawną – podkreśla dr Elżbieta Łojko z Katedry Socjologii Prawa Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.