Lepiej, żeby uchodźcy omijali Danię

Dania będzie wysyłać uchodźców, którzy popełniają przestępstwa, na bezludną wyspę, gdzie mają czekać na deportację. Decyzja ta brzmi niczym czarna wizja z twórczości Margret Atwood, ale została podjęta na serio.

Publikacja: 16.12.2018 03:30

Lepiej, żeby uchodźcy omijali Danię

Foto: Adobe Stock

Kraj robi wszystko, by stać się jak najmniej atrakcyjnym dla nowych przybyszy. Ostatnio rozważa się nawet możliwość drastycznego ograniczenia liczby cudzoziemców, którzy mogliby kupić w Danii domek letni z działką. Pierwszeństwo w nabyciu nieruchomości mają co do zasady osoby osiedlone w Danii. Jednak coraz więcej nieautochtonów stara się kupić działkę, omijając obowiązujące wymogi w ten sposób, że powołują się na szczególne powiązania z krajem (np. posiadanie krewnych).

Czytaj także: Mąż skazany za gwałt. Czy pomogą mu zeznania żony?

Z tego względu antyimigrancka Duńska Partia Ludowa uważa, że reguły nabycia nieruchomości się zdewaluowały. Popiera więc wprowadzenie limitu cudzoziemców, którzy będą mogli posiadać działkę, do dwudziestu osób na rok. Próba wprowadzenia takich restrykcji zapewne się nie powiedzie, ale stanowi przykład zapędów na „zmianę paradygmatu" w kwestii obcych (dotyczy ona polityki wobec migrantów). Warto przy okazji nadmienić, że większość właścicieli działek, którym wyjątkowo pozwolono na kupno, to mieszkańcy Norwegii, Niemiec, Duńczycy osiedleni za granicą oraz Szwedzi.

W aktualnych wystąpieniach rządu i Duńskiej Partii Ludowej wyróżnia się kilka propozycji, które mają zmniejszyć liczbę uchodźców. Na mocy nowego rozporządzenia azylanci są zobowiązani wracać do kraju pochodzenia, jeżeli zapanuje tam pokój. Minister finansów Kristian Jensen tłumaczy, że przepis ten znajduje się na granicy dopuszczalności przewidzianej przez konwencję ONZ, ale jej nie narusza.

– Jeżeli mamy zachować Danię taką jak chcemy, to musimy się upewnić, że uchodźcy, którzy otrzymują tu tymczasowy pobyt, powrócą do siebie. Kiedy ochrona przestaje być potrzeba, należy wracać do domu – argumentował.

Jedną z najbardziej kontrowersyjnych propozycji jest jednak ta dotycząca uchodźców, którzy otrzymali nakaz opuszczenia kraju, ale nadal tu przebywają i w dodatku dopuszczają się nowych przestępstw. Recydywistów tych duńscy decydenci pragną wysłać na Lindhom, wyspę w zatoce Stege, 80 km na południowy zachód od Kopenhagi, by tam czekali na deportację.

Wielu przybyszów nie da się jednak wydalić, ponieważ kraje pochodzenia odmawiają ich przyjęcia. A nie można deportować do kraju, w którym grozi śmierć lub tortury.

Na wyspie Lindholm zostanie otwarty specjalny ośrodek dla kryminalistów, ale obiekt nie będzie więzieniem. Odizolowanie od społeczeństwa ma zapewnić lepszą kontrolę nad przestępcami skazanymi na deportację, którzy się czesto ukrywają przed władzami. Ośrodek ma zostać oddany do użytkowania w 2021 r.

Obecnie na wyspie działa instytut weterynarii prowadzący testy na zwierzętach, które mogą być nosicielami zaraźliwych chorób. Zanim Lindholm zostanie zaadoptowana na potrzeby uchodźców, cały kompleks budynków musi przejść gruntowny remont. Istnieje bowiem ryzyko, że tamtejsze środowisko skażone jest odzwierzęcymi chorobami takimi jak pryszczyca, wścieklizna czy afrykański pomór świń.

W ramach „zmiany paradygmatu" dąży się też do ograniczenia możliwości łączenia rodzin migrantów, którzy otrzymali pobyt w kraju. Na początku roku rząd porozumiał sie z socjaldemokracją i Duńską Partią Ludową w sprawie nowych reguł dla par, które chcą zamieszkać razem w Danii. Cudzoziemiec, który osiedlił się w migranckiej enklawie nie będzie mógł sprowadzić tu swojego partnera. Nie służy to bowiem integracji. Powinien też posiadać odpowiednią znajomośc języka duńskiego, kształcić się co najmniej pieć lat w Danii lub też mieć co najmniej pięć lat doświadczenia na rynku pracy. Listą obostrzeń obwarowano także migrantów, którzy planują osiedlić się w kraju w ramach łaczenia rodzin. Nie miałyby one jednak dotyczyć obywateli UE i uchodźców.

Do drastycznych posunięć, które mają nowych przybyszów odstarszyć od wystąpienia o azyl w królestwie Danii, należy też wprowadzenie „prawa o bizuterii". Prawo legitymizuje konfiskatę gotówki, cennych przedmiotów i złota u uchodźców, jeżeli ich wartość przekracza 10 tys. duńskich koron. Konfiskacie nie podlegają jednak precjoza, które mają wartość sentymentalną, ani telefony i zegarki. Duńscy politycy tłumaczą, że kontrowersyjne prawo ma na celu uczynienie azylantów, w jak najwyższym stopniu ekonomicznie niezależnymi. Przepis budzi jednak skojarzenia z mrocznej przeszłości.

W oczach Szwedów Dania to kraj wrogi uchodźcom, który ma intencję zlikwidować możliwość ubiegania się o azyl w tym kraju. Z kolei w oczach zachodniego sąsiada Szwecja to kraj politycznej poprawności, z zupełnie nieodpowiedzialną polityką migracyjną.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Kraj robi wszystko, by stać się jak najmniej atrakcyjnym dla nowych przybyszy. Ostatnio rozważa się nawet możliwość drastycznego ograniczenia liczby cudzoziemców, którzy mogliby kupić w Danii domek letni z działką. Pierwszeństwo w nabyciu nieruchomości mają co do zasady osoby osiedlone w Danii. Jednak coraz więcej nieautochtonów stara się kupić działkę, omijając obowiązujące wymogi w ten sposób, że powołują się na szczególne powiązania z krajem (np. posiadanie krewnych).

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem