Prawnicy: większość reprywatyzacji to sukces, a nie patologia

Większość reprywatyzacji to sukces, a nie patologia - mówią prawnicy Katarzyna i Rafał Sarbińscy, współautorzy monografii o roszczeniach reprywatyzacyjnych ws. gruntów warszawskich.

Aktualizacja: 11.11.2017 18:39 Publikacja: 11.11.2017 05:00

Prawnicy: większość reprywatyzacji to sukces, a nie patologia

Foto: Adobe Stock

Rz: Podoba się państwu projekt ustawy reprywatyzacyjnej?

Rafał Sarbiński: Nie bardzo. Nie reguluje sprawy roszczeń kompleksowo. Nie dotyka nawet wszystkich aktów nacjonalizacyjnych.

Na przykład jakich?

Katarzyna Sobczyk-Sarbińska: Nie objęto – i nie wiadomo czemu – aktów o nacjonalizacji aptek albo taboru żeglugi. Uzasadnienie projektu o tym milczy.

A idea braku zwrotów w naturze i 20 proc. rekompensaty?

RS: To niezrozumiałe i wewnętrznie sprzeczne. Jeśli z góry wątpi się w możliwości finansowe państwa, to czemu nie może być zwrotów w naturze? Projekt pojawił się nagle, bez analizy i zewidencjonowania majątku, jaki posiada państwo, i co może zwrócić, w jakim to jest stanie, jaką ma wartość, ilu byłoby zainteresowanych i w jakiej fazie są postępowania zwrotowe.

Jakie kryteria miałoby stosować państwo do takich zwrotów?

KSS: Może kryterium interesu społecznego? Jeśli w dworku jest szkoła, biblioteka itp., państwo wypłacałoby rekompensatę, a gdy status takiej nieruchomości jest inny, można ją zwrócić w naturze.

RS: Interes społeczny to abstrakt. Coś, co służy wszystkim: szpital, dom starców. Z całym szacunkiem, lokatorzy chcący płacić mniejszy czynsz albo kupić mieszkanie w centrum za bezcen, to nie jest interes społeczny.

Projekt bazuje na przepisach o mieniu zabużańskim. To dobry wzorzec?

RS: Chybiony i niesprawiedliwy. 20-proc. rekompensata dla Zabużan to gest wobec rodaków, którzy utracili majątek w wyniku porozumień kończących drugą wojnę światową. To nie państwo zawiniło, a reprywatyzacja dotyczy majątku zabranego przez państwo. Czemu te grupy zrównywać?

KSS: Odróżnijmy gest wobec Zabużan od zrekompensowania szkód i krzywd tym, którzy w wyniku decyzji władz musiały sobie stworzyć nowe miejsce do życia. I ustanowić je na wyższym poziomie.

Projekt ogranicza krąg spadkobierców do najbliższych. To zgodne z konstytucją?

KSS: Jawnie ją narusza. Jeśli dawny właściciel miał syna pijaka, który się nim nie opiekował, a opiekowała się obca osoba, która została spadkobiercą testamentowym, to czemu rekompensatę ma dostać syn-pijak, a nie ona? Prawo do rekompensaty odziedziczą tylko niektórzy spadkobiercy ustawowi. A skąd dowie się o tym uprawniony zamieszkały np. w Brazylii, który sporządził już testament? I co powie na to, że nie będzie on wykonany?

RS: Przez lata ludzie dzielili się majątkiem spadkowym, np. tak, że jeden brat brał nieruchomość, a drugi roszczenia, za którymi musi pochodzić – bo już miał gdzie mieszkać. I teraz jeden ma kamienicę, a drugi zostaje z niczym, bo proces trwa i trwa. Znamy sprawy czekające na ostatni termin w sądzie apelacyjnym. Ludzie wnieśli opłaty sądowe i nie chcą ich zwrotu – co oferuje projekt. Chcą merytorycznej decyzji.

Jak to rozwiązać?

RS: Łatwo się nie da. Może dajmy termin na decyzję zainteresowanego: czy chce rekompensatę, czy dokończyć proces? To by było fair: bierzesz 20 proc. albo grasz o wszystko, ale możesz zostać z niczym.

KSS: Spójrzmy jeszcze na zasadę równości wobec prawa: dlaczego ktoś ma być w gorszej sytuacji dlatego, że jego sprawę rozpoznawano opieszale, niż ten, któremu udało się zakończyć postępowanie przed wejściem w życie ustawy?

Rozsądna cezura to jaka?

RS: Minimum rok. Sprawy niestety ciągną się latami. Gdy wszystko idzie normalną ścieżką, to od złożenia wniosku o stwierdzenie nieważności decyzji nacjonalizacyjnej do zwrotu lub uzyskania odszkodowania mija dziesięć i więcej lat. Nawet w prostej sprawie.

Czemu aż tyle?

KSS: Lata zajmuje uzyskanie ostatecznej opinii biegłego. Druga sprawa to wiek zainteresowanych. Ludzie umierają, trzeba prowadzić kolejne postępowania spadkowe – często nawet kilka w jednej sprawie.

RS: Przed samorządowym kolegium odwoławczym to po stronie uprawnionych jest konieczność przeprowadzenia spraw spadkowych – dopiero potem SKO zaczyna coś robić. A już kompletnie niezrozumiałe jest, dlaczego po unieważnieniu decyzji dekretowej władz komunistycznych – gdy prezydent Warszawy ma obowiązek ponownie rozpoznać wniosek zwrotowy z lat 40. – na rozstrzygnięcie trzeba czekać latami. Nawet w prostych sprawach, gdy wiadomo, że zwrotu być nie może, bo np. przez działkę biegnie droga.

Ale problem z reprywatyzacją jest?

RS: Reprywatyzacja w znakomitej części jest sukcesem. W Warszawie sprywatyzowano kilkanaście tysięcy nieruchomości. Wystarczy przejść się po ulicach i zobaczyć, jak wypiękniały. Patologie oczywiście występują – jak w każdej innej dziedzinie, np. w zamówieniach publicznych. Komisja zajmuje się kilkudziesięcioma przypadkami, w których może doszło do rzeczywistych – a może urojonych – przekrętów. A ogólniejszy skutek jest taki, że w Warszawie niemal wstrzymano wydawanie decyzji reprywatyzacyjnych. Obrywają za to niewinni i uczciwi uprawnieni, którzy nie mogą się doczekać realizacji roszczeń.

Czyli ma być tak jak było?

Nie. Uczciwej reprywatyzacji przeszkadza opieszałość urzędników, z którą nikt przez lata nic nie zrobił.

—rozmawiał Wojciech Tumidalski

Katarzyna Sobczyk-Sarbińska jest radcą prawnym, a dr Rafał Sarbiński adwokatem w kancelarii LawSSS. Są współautorami monografii o roszczeniach reprywatyzacyjnych ws. gruntów warszawskich.

Rz: Podoba się państwu projekt ustawy reprywatyzacyjnej?

Rafał Sarbiński: Nie bardzo. Nie reguluje sprawy roszczeń kompleksowo. Nie dotyka nawet wszystkich aktów nacjonalizacyjnych.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem