Pozwolenie na żebranie - szwedzki pomysł

Ci, którzy chcą żebrać, powinni sobie załatwić pozwolenie. Postulat brzmi jak wzięty z dramatu Mrożka, ale tak nie jest.

Aktualizacja: 05.09.2015 18:06 Publikacja: 05.09.2015 15:00

Foto: 123RF

Ci, którzy chcą żebrać, powinni sobie załatwić pozwolenie. Postulat brzmi jak wzięty z dramatu Mrożka, ale tak nie jest. Ten ekstremalny pomysł to propozycja byłego ministra sprawiedliwości, obecnie adwokata i autora kryminałów Thomasa Bodströma.

Zamiast zjawisko żebractwa kryminalizować, należy na nie pozwolić – tłumaczył Bodström. Nie można bowiem chować głowy w piasek z powodu problemu i wszystkie partie powinny okazać aktywność w tej kwestii.

Ubieganie się o licencję na żebranie nie byłoby dramatyczniejsze niż wystąpienie o zezwolenie na wyszynk, sprzedaż baloników czy na zorganizowanie manifestacji. Koncesja ustalałaby, w jakich godzinach potrzebujący ma prosić o jałmużnę i w jakim miejscu. Tak jak przy wydawaniu zgody na sprzedaż alkoholu, gdy władze muszą wziąć pod uwagę, ile restauracji znajduje się w danej okolicy. Na tej samej zasadzie żebracy otrzymywaliby pozwolenie na działalność w wybranym zakątku ulicy. Prawdopodobnie w ten sposób były minister chciałby zapobiec natłokowi w przestrzeni publicznej.

W tym szaleństwie jest jednak metoda. Licencja pozwoliłaby na sprawowanie kontroli władz nad żebrakami oraz na wzmocnienie ich bezpieczeństwa. Wśród nich bowiem dominują Romowie, grupa etniczna narażona na przesądy, szykany i przemoc. Na obczyźnie padają oni ofiarą ataków i podpaleń. W opinii Bodströma zatem udzielenie pozwolenia mogłoby wzmocnić prawa prześladowanej grupy i „pokazać, że stanowią oni część szwedzkiego społeczeństwa i tutejszej rzeczywistości".

Mówiąc o żebrakach, Thomas Bodström ma na myśli Romów przybyłych tu z Rumunii, ale też z Bułgarii. Tłumaczy, że to potrwa, zanim w tych krajach nastąpi poprawa warunków życia etnicznej mniejszości. Dlatego nie można czekać, aż coś się w ich losie zmieni, tylko działać.

By projekt się powiódł, władze powinny dostosować swoje funkcjonowanie do nowych realiów i dopilnować, by wśród pracowników znalazły się osoby znające język żebrzących. Chodzi o to, by mogły pomóc w wypełnieniu wniosku o licencję i informowały petentów o ich prawach.

Nie wszyscy jednak koncesję otrzymają. Uniemożliwi to podejrzenie o organizowanie ulicznej działalności i wykorzystywanie ubogich do własnych celów.

Dyskurs o żebrakach na szwedzkich ulicach trwa już od lat, wywołując ogromne emocje i polaryzując Szwecję. Kilka lat temu osoby proszące o jałmużnę określano jako migrantów z UE. Dopiero nacjonalistyczni Demokraci Szwecji wyartykułowali, o kogo chodzi. Partia uczyniła też z walki ze zorganizowaną żebraniną mantrę w swojej kampanii wyborczej, ostatnio zaś w kontrowersyjnej akcji reklamowej w metrze. Na billboardach ugrupowanie umieściło hasło z przeprosinami za bałagan w Szwecji spowodowany przez proszących o datki Romów. Afisze nie utrzymały się jednak długo, ponieważ adwersarze kampanii próbowali je zrywać, choć nie było to łatwe. Stacja metra Östermalm bowiem, gdzie billboardy zostały przyklejone do belek plafonu, znajduje się 38 m pod ziemią. Kampania wzbudziła też protesty i demonstracje. Zgłoszenie jej jednak do kanclerza ds. praworządności i rzecznika ds. reklamy jako wyraz rasizmu i uwłaczania Romom nie doprowadziło do zdjęcia billboardów. Kanclerz uznał, że kampania nie podżega przeciwko grupie etnicznej i nie wykracza poza ustawę o wolności druku. Zdjąć je kazała jednak komunikacja miejska. Oceniła bowiem, że billboardy umieszczone nad schodami ruchomymi stacji narażają na niebezpieczeństwo tych, którzy usiłują afisze zedrzeć.

Pomysłów na problem osób proszących o jałmużnę zaczyna w Szwecji przybywać w miarę pozbawiania tematu stygmatu rasizmu. Przeciwnicy uważają, że żebranie należy kryminalizować, a winnych powinna ścigać straż miejska. Ci z kolei, którzy je akceptują, mówią, że biedy zakazać się nie da. Rząd też już ruszył z inicjatywą. Powołał narodowego koordynatora, który zajął się sprawami żebraniny oraz zapowiedział zaostrzenie ustawy o możliwości eksmisji osób, które rozbijają namioty na czyimś terenie.

Rekordy pomysłowości bije jednak ostatnia inicjatywa skierowana do żebrzących kobiet. Od przyszłego roku mianowicie miasto Sztokholm oferuje im szkolenie w zakresie edukacji seksualnej i zdrowotnej. Miasto sfinansuje kontrolę zdrowia uczestniczek kursu, zakup artykułów higienicznych oraz prezerwatyw. Inicjatywa już jednak zdążyła wywołać ostrą krytykę, że zielono-czerwono- różowa większość zaczyna od nie tej strony, co trzeba. Okazało się też, że największy problem stanowi kwestia wypłacenia uczestniczkom szkolenia rekompensaty za stracone dochody w czasie jego trwania. Inny to brak zaufania Romów do władz. Może to będzie tylko następny strzał w słupek.

Anna Nowacka-Isaksson  jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rz" w Szwecji

Ci, którzy chcą żebrać, powinni sobie załatwić pozwolenie. Postulat brzmi jak wzięty z dramatu Mrożka, ale tak nie jest. Ten ekstremalny pomysł to propozycja byłego ministra sprawiedliwości, obecnie adwokata i autora kryminałów Thomasa Bodströma.

Zamiast zjawisko żebractwa kryminalizować, należy na nie pozwolić – tłumaczył Bodström. Nie można bowiem chować głowy w piasek z powodu problemu i wszystkie partie powinny okazać aktywność w tej kwestii.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem