Polacy wybiorą sami

Uczciwa, wolnościowa i efektywna – tak najkrócej można opisać decyzję rządu w sprawie zakończenia naszej przygody z OFE – pisze wiceprezes PFR.

Publikacja: 13.11.2019 18:18

Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju

Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Na rachunkach 15,72 mln członków OFE jest obecnie 154,3 mld zł. Za te pieniądze można na przykład przez najbliższe 15 lat wypłacać co roku 13. emerytury. Albo sfinansować przez cztery lata program 500+. Te pieniądze rząd bez żadnego problemu mógł zatrzymać dla siebie. Ponieważ są to, jak wskazały sądy, środki publiczne, mógł całość tego kapitału przekazać do Funduszu Rezerwy Demograficznej i mieć go do dyspozycji. Nie robi tego jednak, ale prywatyzuje te pieniądze, dając wybór Polakom – to oni zdecydują, co chcą z nimi zrobić.

Dokładnie odwrotnie niż poprzednicy. W 2013 r. ówczesny rząd Platformy i PSL zadecydował, że połowa pieniędzy zgromadzonych w OFE znika z kont ich uczestników. A robi to, nie mając pewności, czy te pieniądze nie są prywatną własnością Polaków – dopiero w listopadzie 2015 r. Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnie, że są to środki publiczne.

Po co to robi? Bo sytuacja w finansach państwa jest dramatyczna. Dług publiczny wynosił wtedy 922 mld zł, tj. prawie 56 proc. PKB. Zbliżał się zatem do dopuszczalnego w konstytucji limitu 60 proc. Nacjonalizacja pieniędzy z II filaru pozwala obniżyć go jednorazowo w 2014 r. do kwoty 867 mld, tj. 50,4 proc. PKB. Choć już w 2015 r. dług wraca do poziomu 923 mld. Czyli już po roku jest nominalnie wyższy niż w 2013 r.

Taka operacja powoduje nie tylko faktyczną likwidację II filaru. Oznacza także zerwanie umowy społecznej z Polakami. Ogromnie podkopuje ich zaufanie do państwa i całego systemu emerytalnego. Skutki tego odczuwalne są do dzisiaj. Przy wdrażaniu pracowniczych planów kapitałowych główna obawa Polaków dotyczy zagrożenia zaboru wpłacanych tam pieniędzy. Mimo że system PPK jest w pełni prywatny i można w każdej chwili wypłacić swoje pieniądze, w głowach rodaków rezonuje decyzja z 2013 r. „Zabrali raz, zabiorą i tym razem" – brzmi główna obawa.

Obecnie w sprawie OFE będzie na szczęście inaczej. To sami Polacy wybiorą, co chcą zrobić ze swoimi pieniędzmi. Opcje będą dwie. Jeśli zdecydujemy się przekazać środki na indywidualne konto emerytalne, nasz kapitał z OFE stanie się prywatną własnością. Zapłacimy wtedy 15-proc. opłatę przekształceniową, a naszym kapitałem zarządzać będą rynkowe instytucje finansowe. Nie zapłacimy za to podatku przy wypłacie tych pieniędzy w momencie ukończenia wieku emerytalnego.

Jeśli wybierzemy opcję nr 2, nasze pieniądze przekształcą się w zapis w ZUS z obietnicą wypłaty ich jako emerytura w przyszłości, a tempo przyrostu ich kapitału będzie zależało od wskaźnika waloryzacji, ustalanego ustawą. Przy wypłacie zapłacimy jednak PIT.

Uważam, że taka decyzja o zakończeniu naszej przygody z OFE jest bardzo uczciwa wobec Polaków. Traktuje ich podmiotowo, dając im wolność wyboru. Jest także korzystna dla gospodarki i minimalizuje ryzyko zbytniego wpływu polityków na olbrzymi kapitał zgromadzony w II filarze.

Niewiele mają zatem wspólnego z rzeczywistością argumenty przeciwników takiej zmiany. Zwracam uwagę na cztery podstawowe mechanizmy zawarte w koncepcji zakończenia problemu OFE.

Prywatyzacja drugiego filara

Pieniądze w OFE są publiczne – tak orzekł Trybunał Konstytucyjny. Oznacza to, że rząd bez problemu mógł całość zgromadzonych tam środków wykorzystać w dowolny sposób. A wtedy zamiast kilkunastu miliardów złotych z tzw. opłaty przekształceniowej miałby do dyspozycji oszałamiającą kwotę ponad 150 mld zł. Mechanizm takiej operacji byłby bardzo prosty: pieniądze z OFE zostałyby przekazane do Funduszu Rezerwy Demograficznej, a z niego byłyby finansowane bieżące wypłaty emerytur z ZUS. Dzięki temu budżet państwa dotowałby mniejszymi kwotami ZUS, co de facto oznaczałoby więcej pieniędzy do dyspozycji rządu.

Tak naprawdę OFE przestało istnieć w 2013 r., gdy poprzedni rząd nie tylko znacjonalizował połowę zgromadzonych tam pieniędzy, ale także wprowadził tzw. suwak bezpieczeństwa. To mechanizm, który przenosi pieniądze członków OFE do ZUS na dziesięć lat przed emeryturą. W momencie skorzystania z emerytury w OFE nie ma już żadnych pieniędzy. Suwak oznaczał faktyczną likwidację OFE i całej idei funduszy. Bo główną ich zaletą miało być odciążanie ZUS w momencie wypłaty świadczeń. Po wprowadzeniu suwaka nic takiego nie ma miejsca. Całość emerytury i tak wypłaca ZUS.

Wolny wybór

Plan rządu zakłada wolność wyboru. Nie powtórzy się scenariusz z 2013 r., gdy nie byliśmy podmiotem, ale przedmiotem operacji „nacjonalizacja II filaru". Poprzedni rząd podjął za nas decyzję, nie pytając nas o zdanie – po prostu znacjonalizował połowę pieniędzy zgromadzonych przez nas w OFE.

Obecnie to my zdecydujemy, czy chcemy przekazać pieniądze na IKE czy do ZUS. Każdy będzie mógł samodzielnie wybrać, czy woli przekazać środki na prywatne, dziedziczone indywidualne konto, prowadzone przez instytucje finansową czy do państwowej instytucji emerytalnej.

Neutralna opłata

Emocje wzbudza tzw. opłata przekształceniowa w momencie przekazania pieniędzy do IKE. Jeśli zdecydujemy się przenieść tam pieniądze, zapłacimy 15 proc. na rzecz ZUS. Jednak z punktu widzenia oszczędzającego jest to operacja neutralna. Obecnie gromadzone przez nas w ZUS pieniądze są w momencie przejścia na emeryturę opodatkowane PIT. Gdy ZUS wypłaca nam emeryturę, przesyła ok. 15 proc. ze zgromadzonego w nim kapitału do urzędu skarbowego. Jeśli zdecydujemy się na IKE, otrzymujemy gwarancję, że nie zapłacimy PIT w przyszłości, gdy skorzystamy ze zgromadzonych pieniędzy. Jeśli zdecydujemy się przekazać pieniądze do ZUS, nie zapłacimy opłaty przekształceniowej, ale w przyszłości wspomniane średnio 15 proc. podatku (jeśli stawka się nie zmieni).

Bezpieczeństwo giełdy

Część krytyków obecnego rozwiązania wskazuje, że jeśli rząd chce być konsekwentny, powinien przelać pieniądze z OFE na rachunki bankowe Polaków. Nie biorą jednak pod uwagę dwóch podstawowych spraw.

Po pierwsze, pieniądze gromadzone w OFE od samego początku były przeznaczone na cele emerytalne. To była przecież część składki emerytalnej wpłacanej do ZUS. Nie ma tu zatem żadnej zmiany reguł gry.

Po drugie, pamiętajmy, że gros pieniędzy OFE jest zainwestowanych na naszej giełdzie. Na koniec lipca była to kwota 115 mld zł. Co stałoby się na naszym parkiecie, gdyby te aktywa zostałyby masowo wyprzedane? Chyba nie trzeba specjalnej wyobraźni, by to przewidzieć. Jeśli firmy notowane na giełdzie wpadłyby w tarapaty ze względu na masową wyprzedaż ich akcji, w tarapaty wpadliby też ich pracownicy i cała gospodarka. Co więcej, kursy akcji załamałyby się, więc pieniędzy na starość byłoby zdecydowanie mniej.

Przed ponad 15 milionami Polaków wybór, co zrobić z pieniędzmi z OFE. Najważniejsze, że to oni zdecydują. Warto spokojnie poznać wszystkie argumenty, nie poddając się pobieżnym sądom. Zwłaszcza tych, którzy teraz stroją się w piórka obrońców naszych pieniędzy, gdy sami bezwzględnie i bez oglądania się na nasze zdanie je nacjonalizowali.

Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju, odpowiedzialny za wdrożenie pracowniczych planów kapitałowych

Na rachunkach 15,72 mln członków OFE jest obecnie 154,3 mld zł. Za te pieniądze można na przykład przez najbliższe 15 lat wypłacać co roku 13. emerytury. Albo sfinansować przez cztery lata program 500+. Te pieniądze rząd bez żadnego problemu mógł zatrzymać dla siebie. Ponieważ są to, jak wskazały sądy, środki publiczne, mógł całość tego kapitału przekazać do Funduszu Rezerwy Demograficznej i mieć go do dyspozycji. Nie robi tego jednak, ale prywatyzuje te pieniądze, dając wybór Polakom – to oni zdecydują, co chcą z nimi zrobić.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?