Polskie zioła mieszają na europejskim rynku

Choć wartość „ziołowej nogi" rolnictwa to na razie 200 mln zł, to nasi producenci stają się coraz ważniejszym graczem w Unii Europejskiej. Decyduje o tym nie cena, ale wysoka jakość.

Aktualizacja: 07.08.2018 06:49 Publikacja: 06.08.2018 21:00

Polskie zioła mieszają na europejskim rynku

Foto: Adobe Stock

Targ na południu Francji. Tłumy turystów, którzy kupują owoce, a na prezenty woreczki z ziołami prowansalskimi, sztandarową przyprawą kuchni francuskiej. Które są najlepsze? Okazuje się, że nie te w haftowanych woreczkach, bo mogą być z Chin. – A te w większych torebkach? Są stąd? – pyta łamanym francuskim turystka. Sprzedawczyni z oburzeniem przekonuje, że tak! Potem dziennikarskie śledztwo wykazuje, że znajdujący się w tej przyprawie tymianek przyjechał z Polski, a i prawdopodobnie cząber także.

Trudno, żeby było inaczej – 90 proc. rynku tymianku we Francji opanowali polscy producenci, przede wszystkim firma państwa Lewandowskich FZL z Kujawsko-Pomorskiego, która z rynku wyparła m.in. Marokańczyków. Zresztą Polska jest już największym producentem ziół w Europie.

Dziennikarz na tropie

Dziennikarka Sama Soula przyjechała do Polski, żeby ujawnić przekręt. Jej ekipa próbuje zrobić zdjęcia plantacji z ukrycia, ale Mariusz Lewandowski zaprasza do środka, niech zobaczą zagony tymianku i cały proces przygotowania ziół do eksportu. Sama Soula przyznaje, że zapach przypomina jej Liban, z którego pochodzi.

– Nie myślałam, że jeszcze kiedyś to poczuję – mówiła Mariuszowi Lewandowskiemu. Ostatecznie powstał materiał bardzo pozytywny, jeśli wziąć pod uwagę wątek polski, francuscy producenci tymianku wypadli w nim gorzej.

Turyści robiący zakupy na prowansalskim bazarze mają prawo być zdezorientowani. Nie zmienia to faktu, że Prowansja sprzedaje pół tony rocznie mieszanki rozmarynu, oregano, cząbru, bazylii i tymianku. A zioła prowansalskie, między innymi za sprawą polskich producentów, stały się tylko nazwą produktu, a nie gwarancją jego pochodzenia.

Nie te czasy

Czy z produkcji i eksportu ziół można wyżyć? Ponoć z jednego hektara można uzyskać nawet 18 tys. zł. – To już nie te czasy, chociaż rzeczywiście takie kwoty dało się zarobić w najlepszych latach. Tyle że to już nie wróci – studzi zapał Marcin Lewandowski. – Na dobrych plantacjach zysk z hektara może sięgnąć ok. 10 tys. zł, jeśli warunki upraw były korzystne – przyznaje.

Według niego przychody z hektara, zależnie od tego, co się posiało, mogą wynieść od 10 do nawet 50 tys. zł. Tyle że nakłady są ogromne, więc dochód to nie więcej niż 3–6 tys. zł.

Profesjonalnie prowadzona plantacja zaczyna przynosić zyski po pięciu–dziesięciu latach. Firma Lewandowskich współpracuje z ok. 500 dostawcami. Ta współpraca polega m.in. na kontraktowaniu zbiorów jeszcze w lutym każdego roku. Wtedy także zbieracze i rolnicy poznają cenę. Jakie zioła opłacają się najbardziej? – Na to pytanie nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Dzisiaj w skupie można dostać 60 złotych za kilogram kwiatów malwy czarnej. Ale po ile będzie za rok? Trudno powiedzieć – mówi.

– To bardzo ryzykowne uprawy – ostrzega Henryk Kawczyński z Humlina. Wyspecjalizował się w uprawie kolendry, cząbru i kminku. Ale na wszelki wypadek, gdyby przyszła jakaś plaga, będzie za dużo deszczu albo za sucho, zostawił sobie jeszcze 4 hektary sadu wiśniowego. – Gdyby z ziołami coś się nie udało – tłumaczy.

Uprawy z przyszłością

Nie wszyscy są w stanie uprawiać zioła na skalę przemysłową. – Chyba więcej w tym przyjemności niż pieniędzy – nie ukrywa Katarzyna Rymarz z Zakola Wisły w Kujawsko-Pomorskiem. Do spółki z mężem i matką mają nieduże gospodarstwo. Robią herbatki ziołowe, sprzedają też zioła świeże i suszone na targu ekologicznym w Bydgoszczy.

Wartość rynku nie jest imponująca, bo według ocen dr. hab. Waldemara Buchwalda z Instytutu Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich (WNiRZ) wynosi ok. 200 mln zł. – Ale jest to rynek z przyszłością, ponieważ rośnie znaczenie produkcji środków spożywczych i kosmetycznych – uważa Waldemar Buchwald.

Najpotężniejszym producentem ziół na świecie są Chiny, ale w tej chwili firmy z tego kraju coraz więcej kupują w Polsce. Dlaczego nie w Egipcie, gdzie np. majeranek kosztuje 6 zł za kilogram, podczas gdy za nasz trzeba zapłacić trzy razy więcej ? Bo jest lepszy. Zbiory ziół z plantacji w Polsce wynoszą nieco ponad 30 tys. ton rocznie, a uprawia je ponad 20 tys. gospodarstw rolnych.

Dobre perspektywy, choć nie brak ryzyka

Około 70 proc. ziół skupowanych w Polsce jest przeznaczone na rynek krajowy do dalszego przetwórstwa. Głównie są to leki (kozłek, jeżówka, babka płesznik), wyroby spożywcze (tymianek, cząber, estragon oraz mięta i szałwia dla producentów herbat) bądź kosmetyki (wiesiołek, krwawnik, szałwia, kwiaty ślazu).

Reszta jest eksportowana, głównie do krajów Unii Europejskiej, a największymi odbiorcami są Francja i Niemcy, które mają także rozwinięty rynek ziół. W Europie zbiera się naturalnie (na dziko) ok. 100 gatunków ziół, a europejskimi krajami wiodącymi w uprawie ziół ekologicznych są Francja i Szwajcaria.

Branża jest obciążona ryzykiem – kursowym, zmianami pogodowymi, klimatycznymi, zagrożeniem katastrofami naturalnymi. Jest również ryzyko polityczne, takie jak embargo rosyjskie, chociaż ostatnio nie obejmuje ono importu ziół z krajów Unii Europejskiej. Nieprzewidywalne są też Chiny, które ostatnio z eksportera zmieniły się w importera ziół. Kolejne zagrożenie to możliwość przerwania łańcucha dostaw z powodu działań wojennych, wcześniej była to Ukraina, teraz – Syria. ?

Jan Krzysztof Ardanowski minister rolnictwa i rozwoju wsi

Na świecie megatrendem jest zdrowie, uroda, dobry wygląd, witalność. Stąd rośnie popyt na kosmetyki, zioła, parafarmaceutyki, suplementy diety. Dlaczego mamy być importerem kosmetyków na bazie ziół, dlaczego mamy być importerem ziół, importerem tego wszystkiego, na co jest zapotrzebowanie na rynku polskim? Nasze rolnictwo powinno być gotowe na takie wyzwania. Powinniśmy być wielkim producentem ziół. Już od przyszłego roku będziemy to wspierać poprzez Instytut Włókien Naturalnych i Zielarstwa w Poznaniu. To może być polska specjalność, wielka nisza dająca dochody rolnikom i surowce dla firm, które w oparciu o nie będą wytwarzały produkty poszukiwane przez konsumentów.

Targ na południu Francji. Tłumy turystów, którzy kupują owoce, a na prezenty woreczki z ziołami prowansalskimi, sztandarową przyprawą kuchni francuskiej. Które są najlepsze? Okazuje się, że nie te w haftowanych woreczkach, bo mogą być z Chin. – A te w większych torebkach? Są stąd? – pyta łamanym francuskim turystka. Sprzedawczyni z oburzeniem przekonuje, że tak! Potem dziennikarskie śledztwo wykazuje, że znajdujący się w tej przyprawie tymianek przyjechał z Polski, a i prawdopodobnie cząber także.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przemysł spożywczy
Nestlé wypuszcza linię mrożonek dla osób przyjmujących Ozempic
Przemysł spożywczy
Upadek kubańskiego cukru. Kuba musi importować swój flagowy produkt
Przemysł spożywczy
Prezes polskiego giganta: Paczkę DecoMorreno można dziś traktować jak lokatę. To absurd
Przemysł spożywczy
Rumuńska sieć wchodzi do Polski. „Rynek polski jest podobny do rumuńskiego”
Przemysł spożywczy
Szczęśliwe zakończenie problemów kultowej cukierni z Warszawy
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?