Rząd w Atenach rozważa rozpoczęcie akcji prawnej przeciwko Republice Czeskiej. Powodem jest fakt, że u naszych południowych sąsiadów produkuje się dużo jogurtów sprzedawanych jako greckie. Grekom się to nie podoba – uważają, że Czesi produkują słabej jakości podróbki i psują markę greckiego jogurtu.
Jest o co walczyć, gdyż grecki jogurt jest zazwyczaj znacznie droższy od zwykłego. Widać to również w polskich sklepach, gdzie na półce z wyrobami mlecznymi te „typu greckiego” kosztują więcej niż zwykłe. Globalny rynek jogurtów greckich jest wart ponad 50 miliardów euro, a Unia Europejska to blisko 40 procent tej kwoty. Nie dziwi więc, że greckie firmy naciskają na rząd w Atenach, by zrobił coś z tym, co ich zdaniem jest podróbką oryginalnie greckiego wyrobu. Greccy producenci jogurtu czują nóż na gardle, bo ich sprzedaż i zyski spadają.
Problemem jest fakt, że jogurt grecki nie jest obecnie produktem o chronionym oznaczeniu geograficznym. Utrudnia to greckim firmom ochronę ich produktu, a konkurencji z innych krajów ułatwia produkowanie wyrobów sprzedawanych jako jogurt grecki. Przypuszczalnie dlatego interwencja Komisji Europejskiej, która ostrzegała Pragę, że uprawia nieuczciwą konkurencję przeszła bez echa.
Nacisk greckich firm na rząd w Atenach przynosi skutki. Jak informuje Deutsche Welle, grecki rząd zamierza skierować wniosek do ETS, a także rozważa rejestrację jogurtu greckiego jako produktu o chronionym oznaczeniu geograficznym (taki status ma np. ser koryciński, jabłka grójeckie czy obwarzanki krakowskie)
- Jesteśmy zobowiązaniu bronić swoich interesów najlepiej, jak potrafimy – powiedział minister rolnictwa Grecji Thodoris Panagoulis.