"Stara kobieta wysiaduje”: Wysiadywanie Różewicza

W Teatrze Studio dostaliśmy opowieść o człowieku zagubionym w niepojętym i wrogim porządku (czy chaosie) świata. Tadeusz Różewicz aktualny i poruszający w mistrzowskiej interpretacji Ireny Jun.

Publikacja: 26.04.2024 17:00

"Stara kobieta wysiaduje”, aut. Tadeusz Różewicz, opracowanie tekstu i reżyseria: Irena Jun, Teatr S

"Stara kobieta wysiaduje”, aut. Tadeusz Różewicz, opracowanie tekstu i reżyseria: Irena Jun, Teatr Studio w Warszawie

Foto: Sisi Cecylia/Teatr Studio

Aktorka Irena Jun jest w warszawskim Teatrze Studio „od zawsze”. Ma tu swoje szczególne miejsce. Podobnie jak 93-letni aktor Stanisław Brudny. Jej otwartość na eksperyment, na wagę i głębię słowa, na pewne „współodczuwanie” z widzem sprawiły, że doskonale odnalazła się w repertuarze dyrekcji Józefa Szajny, Jerzego Grzegorzewskiego czy Agnieszki Glińskiej.

Z wielkim wzruszeniem wspominam, kiedy jako dziecko oglądałem „Dantego” Józefa Szajny. Wspaniały hymn o sile humanizmu, w którym Irena Jun, grająca postać Marii, chodziła między widzami z miedzianą miską z wodą i ręcznikiem, zachęcając: „Proszę, umyj ręce”. Dziś z perspektywy lat myślę, że ta prośba nabierała dodatkowego znaczenia. Widzowie jako goście zaproszeni do wspólnej duchowej uczty powinni przynajmniej symbolicznie oczyścić się z brudu codzienności, kurzu otaczającego świata. Dobrze też symbolizowała stosunek Ireny Jun do teatru jako miejsca świętego i publiczności – tę zawsze traktowała jako przedstawicieli szczególnej wspólnoty, którą można dopuścić do poszczególnych „kręgów wtajemniczenia”.

Talent i charyzma aktorki sprawiły, że od lat świetnie sprawdza się w sztuce monodramu. W 2018 roku duże wrażenie wywołała jej opowieść o Matce Makrynie. Była to skompilowana z tekstów Juliusza Słowackiego i Jacka Dehnela historia zbiegłej, prześladowanej przez prawosławny kler unickiej mniszki z Mińska, która jednak nigdy nie była zakonnicą, a ślady jej „męczeństwa” to pamiątka po mężu – uzależnionym od alkoholu, używającym przemocy carskim oficerze…

W programie najnowszej premiery Ireny Jun w Teatrze Studio, czyli utworu „Stara kobieta wysiaduje”, napisano, że kobiety grane przez aktorkę są często „czułymi przewodniczkami, czerpiącymi z odkrywanego dziś na nowo archetypu czarownicy”. I ta definicja pasuje też do Starej Kobiety z utworu Różewicza. Utworu, po który sięgali najwybitniejsi twórcy teatru z Jerzym Jarockim, Helmutem Kajzarem, Kazimierzem Braunem, Bogdanem Hussakowskim, Filipem Bajonem czy Stanisławem Różewiczem, a wśród wykonawców postaci tytułowej byli: Anna Polony, Anna Chodakowska, Ewa Mirowska czy Wojciech Siemion. Warto przypomnieć, że we wrocławskiej prapremierze Jarocki rozpisał tę postać na trzy aktorki, a jedną z nich była Maja Komorowska.

Czytaj więcej

Jan Peszek: Uwielbiam prowokację

Sztuka, w której pojawia się kilkanaście postaci, w Teatrze Studio grana jest przez jedną aktorkę i muzyka instrumentalistę Tadeusza Wieleckiego, który wydobywa dźwięki z przedmiotów codziennego użytku. Takich jak stara miska, brytfanna czy blaszany zlew. Monodram poprzedzony jest projekcją niezwykłego dokumentu sprzed lat, kiedy to Jun rozmawia o tej sztuce z Tadeuszem Różewiczem i oboje wymieniają się uwagami na temat tytułowej bohaterki. Zapala się światło i tamta teoria zamienia się w praktykę. Jun wraca po latach do tego tekstu, pamiętając, że kiedy po raz pierwszy przygotowała ten dramat, Różewicz nie tylko zaakceptował go jako monodram, ale też pozwolił dodać fragmenty innych swych utworów, np. z „Duszyczki” czy „Opowiadania o starych kobietach”.

Dzisiejsza wersja monodramu jest spektaklem frapującym. Aktorka w sposób mistrzowski ukazała całą ironię Różewicza, jego mądrość, a nawet pewne proroctwo, które od lat towarzyszy jego sztukom. Stara Kobieta Ireny Jun przygląda się naszej rzeczywistości z troską i niepokojem. Identyfikuje się z sytuacją współczesnych kobiet.

Nie bez racji uważa się, że „Stara kobieta…” jest powrotem Różewicza do Apokalipsy. Tyle że powrotem dialektycznym. Bo autor wyraźnie dochodzi do prawdy poprzez ujawnianie sprzeczności tkwiących w pojęciach i sądach. Wyraźnie znajduje dystans do Apokalipsy. Dystans poetycki i satyryczny. Apokalipsa nie przestała go bowiem przerażać, lecz już go nie obezwładnia.

Ten spektakl Ireny Jun nie jest grany na scenie Teatru Studio, tylko w teatralnym foyer. Blisko widza. W teatrze życia.

Aktorka Irena Jun jest w warszawskim Teatrze Studio „od zawsze”. Ma tu swoje szczególne miejsce. Podobnie jak 93-letni aktor Stanisław Brudny. Jej otwartość na eksperyment, na wagę i głębię słowa, na pewne „współodczuwanie” z widzem sprawiły, że doskonale odnalazła się w repertuarze dyrekcji Józefa Szajny, Jerzego Grzegorzewskiego czy Agnieszki Glińskiej.

Z wielkim wzruszeniem wspominam, kiedy jako dziecko oglądałem „Dantego” Józefa Szajny. Wspaniały hymn o sile humanizmu, w którym Irena Jun, grająca postać Marii, chodziła między widzami z miedzianą miską z wodą i ręcznikiem, zachęcając: „Proszę, umyj ręce”. Dziś z perspektywy lat myślę, że ta prośba nabierała dodatkowego znaczenia. Widzowie jako goście zaproszeni do wspólnej duchowej uczty powinni przynajmniej symbolicznie oczyścić się z brudu codzienności, kurzu otaczającego świata. Dobrze też symbolizowała stosunek Ireny Jun do teatru jako miejsca świętego i publiczności – tę zawsze traktowała jako przedstawicieli szczególnej wspólnoty, którą można dopuścić do poszczególnych „kręgów wtajemniczenia”.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą