Sporo zamieszania wywołał amerykański projekt tzw. porozumienia pokojowego między Rosją a Ukrainą. Czy jego pojawienie się oznacza, że wojna w Ukrainie zbliża się ku końcowi?
Niestety nie. Bo nawet ten tak zwany plan „pokojowy” Amerykanów, gdyby został przyjęty, tego nie zapewni, jeżeli Ukraina i Rosja nie doszły do kresu swoich możliwości wojskowych. Tymczasem od wielu miesięcy obserwujemy stagnację na polu walki. Strona rosyjska, gdy tylko wyprodukuje nowe rakiety lub drony, ostrzeliwuje nimi infrastrukturę krytyczną Ukrainy. Poza tym próbuje mięsem armatnim, czyli Koreańczykami lub nawet najemnikami pozyskiwanymi w Azji i Afryce zdobywać kilka kilometrów terytorium Ukrainy. To nie ma większego strategicznego znaczenia. Z kolei strona ukraińska wspierana przez Zachód jest w stanie trwać na swoich pozycjach. Ukraińcy cały czas to udowadniają na polu walki. A jednocześnie przy pomocy własnych środków bojowych uderzają w krwiobieg rosyjskiej gospodarki, czyli w infrastrukturę przesyłową ropy, co wywołuje kryzys w samej Rosji. Jedyne, czego potrzeba Ukrainie i Zachodowi to wytrwałości i konsekwencji w działaniu. Rosja nie jest potęgą gospodarczą. Ma rakiety jądrowe, ropę i nic więcej. A jeżeli chodzi o kwestie gospodarcze, to PKB Rosji jest na poziomie Włoch. Zatem to żaden gigant.