Niedawno w mediach społecznościowych oraz na łamach jednego z dzienników prof. Wojciech Sadurski ogłosił „Akt oskarżenia przeciw najważniejszym osobom w państwie PiS". Kilka dni później opublikował projekt uchwały o powołaniu Obywatelskiego Trybunału Stanu. Możliwe są oczywiście różne komentarze i odpowiedzi na ww. dezyderaty. Wydaje się jednak, że wyrażenie całkowitej dezaprobaty dla tych przedsięwzięć może przybrać w zasadzie tylko jedną formę – apelu o pojednanie. Apeluję zatem o pojednanie społeczne, które pozwoli nam wszystkim na nowo podpisać się pod brzmieniem art. 1 Konstytucji RP: „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli".
Czytaj także: Bartłomiej Nowotarski: Demokracje muszą reagować na niepraworządność, inaczej nie przetrwają
Różnorodność nie jest dzisiaj czymś nadzwyczajnym. Dyskutujemy o ważnych dla nas wartościach oraz ideach. Mamy też różne patenty na wdrażanie naszych pomysłów. Wcale nie musimy się ze sobą zgadzać. Nawet gdyby społeczeństwo składało się wyłącznie z ludzi cnotliwych, kierujących się tylko dobrem publicznym, wciąż zapewne pojawiałyby się różnice na tle hierarchii wartości, czy też spraw bardziej praktycznych. Tym bardziej mogą się one pojawiać, jeżeli oprócz cnót mamy wady. Różne poglądy nie usprawiedliwiają jednak trwałych konfliktów społecznych.
A wreszcie palenie książek...
Spory polityczne, normalne zjawisko w systemie demokratycznym, nie powinny prowadzić do trwałych podziałów, wykraczających poza ich naturalne granice. Debata polityczna nie powinna niszczyć relacji międzyludzkich, które budujemy w życiu osobistym oraz w życiu zawodowym. Jej skutkiem nie może być to, że przestaniemy ze sobą rozmawiać, podawać sobie ręce, czytać publikacje przedstawiające inny światopogląd. Co czekałoby nas później? Listy proskrypcyjne? Wykaz ksiąg zakazanych? A może palenie książek znienawidzonych autorów?
Dyskusję o zasadności pociągnięcia osoby sprawującej władzę do odpowiedzialności konstytucyjnej uważam za mieszczącą się w granicach normalnej debaty politycznej. Nie można jednak zapomnieć, że realizacji tej idei służą odpowiednie procedury. Pomysł „Aktu oskarżenia przeciw najważniejszym osobom w państwie PiS" jest natomiast kolejnym narzędziem prowadzącym do trwałego podziału społecznego, lekceważącego obowiązujące prawo, w tym samą ustawę zasadniczą. Już sam jego tytuł wskazuje, że jest jakieś państwo zewnętrzne, a być może nawet obce dla tych, którzy poparli w wyborach stronnictwa inne niż ugrupowania mające większość w obecnej kadencji polskiego parlamentu. Takie podejście do problemu zdradza co najmniej kilka błędnych założeń.