Korzystnie dla rządu: oto Bożena Przysada, sędzia z sądu w Rzeszowie, którego prezesem jest członek obecnej Krajowej Rady Sądownictwa, odważyła się publicznie powiedzieć, że niezawisłość sędziowska po dobrej zmianie może doznać ograniczeń. Czyli nie jest tak źle, skoro można o tym głośno mówić. Sędzia wyraża przekonanie, że każdy oddany pod osąd polskiego sądu będzie miał sprawiedliwy proces, bo tak mówią przepisy. Czy to wystarczy Centralnemu Sądowi Śledczemu w Madrycie, który bada, czy przekazać podejrzanego o przestępstwo do Polski w ramach europejskiego nakazu aresztowania? Sąd powinien widzieć nie tylko brzmienie prawa, ale też to, jak działa ten mechanizm i czy faktycznie jest tak, jak ono stanowi.

Czytaj też: Sąd w Rzeszowie: Niezawisłość? Są wątpliwości

Zanim jednak zaczniemy czytać między wierszami, spójrzmy na komunikat, jaki pani sędzia wysyła w świat: zmiany przepisów przyniosły wzmocnienie pozycji władzy wykonawczej względem sądowniczej. W Polsce wszyscy pracownicy sądów podlegają dyrektorowi arbitralnie mianowanemu przez ministra, a władza polityczna może usuwać sędziów, zmieniając przepisy emerytalne.

Sędzia szeroko też opisuje, jak zmieniły się przepisy dyscyplinarne, w wyniku czego minister (przypomnijmy: jednocześnie prokurator generalny) może wskazać, który sędzia (lub nawet prokurator) będzie rzecznikiem dyscyplinarnym wobec sędziego w razie jego przewinień. A obwiniony ma w takim postępowaniu mniej praw niż zwykły obywatel. Wnioski z tych informacji sędzia Przysada zostawia kolegom z Madrytu.

Na koniec wniosek smutny: przyzwyczajmy się, że polskie sądy będą pytane, czy można wierzyć w ich niezawisłość. I dzieje się tak niestety na naszą własną prośbę. Jest bardzo wielu sędziów w Polsce, których to pytanie może obrażać. Ale są i tacy, którym należy je postawić.