Nie kryjmy się w sławojkach

Wybory samorządowe wiele zmienią. Spora grupa samorządowców pożegna się ze stanowiskami z własnej woli albo z woli wyborców.

Publikacja: 24.09.2018 08:00

Piotr Gajdziński

Piotr Gajdziński

Foto: materiały prasowe

Nie mam wątpliwości, że znajdą się wśród nich ludzie nie dość, że kompetentni, to również doświadczeni. Tacy, którzy znają mechanizmy rządzenia, znają swoje dotychczasowe „władztwo", czyli gminę, miasto lub województwo i którzy mają pomysły, aby rządzoną przez siebie do tej pory Małą Ojczyznę uczynić jeszcze lepszą. W bardzo wielu przypadkach zostaną zastąpieni przez ludzi bez doświadczenia i niezbędnej wiedzy. Takich, którzy mają nowe pomysły, mają wolę działania, ale wiedzę i doświadczenie będą musieli dopiero zdobywać. A to potrwa.

Cóż, takie są wyroki demokracji, która – jak głosił Winston Churchill – „jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu". Przed z górą 100 laty Otto von Bismarck zapytał pewnego Niemca, który właśnie wrócił ze Stanów Zjednoczonych, jak to zaoceaniczne państwo może funkcjonować, skoro jest pozbawione silnej władzy. Rozmówca pruskiego kanclerza odpowiedział, że w demokracji wiele pojedynczych spraw się nie udaje, ale udają się niemal wszystkie wielkie. Dużo w tych słowach egzaltacji i naiwności, ale mniej niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.

Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że najbliższe wybory, podobnie jak wszystkie poprzednie i wszystkie kolejne, wypchną z samorządu wiele doświadczonych osób. I tego doświadczenia jest mi po prostu żal. Pytanie, czy można z niego nadal czerpać.

Odpowiedź na pierwszy rzut oka wydaje się oczywista, choć chyba wyłącznie na poziomie gmin, których mieszkańcy nie dali zawłaszczyć partiom politycznym. Tam, gdzie jest inaczej, gdy do władzy dochodzi inne ugrupowanie, w Polsce roku 2018 z całą pewnością nie dojdzie do żadnej współpracy między przedstawicielami ancien regime, a nowymi władzami.

Ale w gminie? Czy nowy burmistrz nie mógłby powołać, choćby i nieformalnego, gremium złożonego ze swoich poprzedników i kilku najlepszych radnych poprzedniej kadencji? Czy w takiej grupie nie można byłoby od czasu do czasu przedyskutować pewnych rozwiązań, które byłyby korzystne dla mieszkańców? Czerpanie z doświadczeń innych nie jest hańbą, ani słabością. Przeciwnie. Nieoceniony Churchill mawiał, że „od sojuszników gorszy jest tylko ich brak" i jest w tym sporo racji, ale sam często postępował odwrotnie. Swojego poprzednika na Downing Street 10, Neville'a Chamberlaina, którego zresztą szczerze i z wzajemnością nienawidził, powołał w skład swojego gabinetu i powierzył stanowisko lorda przewodniczącego rady, czyli jedno z najważniejszych w brytyjskiej administracji.

Być może to tylko bajanie pięknoducha. Być może kampanie wyborcze w gminach są nie mniej emocjonalne i brutalne niż na szczeblu ogólnopolskim. Być może nawet w przysłowiowym Pcimiu, kampanijni adwersarze stają się po ogłoszeniu wyników wyborów, a może nawet przed, przeciwnikami do końca życia i nigdy już nie będą potrafili zasiąść przy jednym stole. Ale emocje nie są dobrym doradcą.

Być może... Nie zmienia to jednak faktu, że taki stan rzeczy daleko odbiega od normalności. Co gorsza, nie służy wyborcom obu stron. Rolą władzy jest zasypywanie podziałów, a nie pracowite budowanie zasiek nie do przebycia. To, że tak postępują politycy ogólnopolskiej sceny, nie jest powodem, aby te idiotyzmy przeszczepiać na własne podwórko. Przeciwnie. Bo jeśli w ten sposób będą postępowali również samorządowcy, to niebawem jedynym spoiwem polskiego społeczeństwa będą ważne mecze reprezentacji piłkarskiej, siatkarzy na mistrzostwach świata i pasjonowanie się, czy Robert Kubica zasiądzie znowu w bolidzie Formuły 1.

Mamy wszak w tym zasypywaniu podziałów trochę, choć nie nazbyt wiele, pięknych tradycji. Po krwawym przecież zamachu majowym w 1926 roku Józef Piłsudski nie tylko nie przeprowadził w armii czystki, ale jeszcze starał się, aby rany jak najszybciej się zabliźniły. Major Marian Porwit, w dniach zamachu dowodzący Oficerską Szkołą Piechoty, której słuchacze dzielnie i stanowczo opierali się wojskom Marszałka, swobodnie kontynuował wojskową karierę. W pomajowym okresie do wielkich zaszczytów doszli stojący po stronie władz podczas zamachu pułkownicy Gustaw Paszkiewicz i Władysław Anders, podobnie było ze Stanisławem Grzmotem-Skotnickim, który w latach 30. przywdział generalskie lampasy i zginął dopiero w bitwie pod Bzurą. Ze stanowiska usunięto natomiast pułkownika Izydora Modelskiego, dowódcę Cytadeli, który wsławił się w zamachu dziecięcą wręcz nieporadnością i zdaniem nie tylko komendanta nie zasługiwał na poważne stanowiska wojskowe. Modelski, broniąc warszawskiej Cytadeli ze swoim 30. Pułkiem Strzelców Kaniowskich, ukrył się w sławojce. Został aresztowany przez własnych podkomendnych.

Z tymi, którzy „gdy dzieje się historia" i gdy trzeba coś zrobić dla ludzi, kryją się w sławojkach, rzeczywiście współpracować nie warto.

- Niezależny dziennikarz, autor biografii Edwarda Gierka, Wojciecha Jaruzelskiego i Władysława Gomułki pt. „Gomułka. Dyktatura ciemniaków".

Nie mam wątpliwości, że znajdą się wśród nich ludzie nie dość, że kompetentni, to również doświadczeni. Tacy, którzy znają mechanizmy rządzenia, znają swoje dotychczasowe „władztwo", czyli gminę, miasto lub województwo i którzy mają pomysły, aby rządzoną przez siebie do tej pory Małą Ojczyznę uczynić jeszcze lepszą. W bardzo wielu przypadkach zostaną zastąpieni przez ludzi bez doświadczenia i niezbędnej wiedzy. Takich, którzy mają nowe pomysły, mają wolę działania, ale wiedzę i doświadczenie będą musieli dopiero zdobywać. A to potrwa.

Pozostało 88% artykułu
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego