Wydawałoby się, że portfel nieruchomości na wynajem to atrakcyjna propozycja inwestycyjna, szczególnie dla funduszy emerytalnych czy inwestorów bardziej zainteresowanych relatywnie stabilnymi wpływami niż osiąganiem spektakularnych stóp zwrotu. Nieruchomości na całym świecie przyciągają kapitał: analitycy Savills spodziewają się, że w tym roku wartość transakcji znów sięgnie historycznie wysokich poziomów 1,7–1,8 bln dol. (6,8–7,2 bln zł) – mimo wzrostu niepewności makroekonomicznej.
W ubiegłym roku wartość transakcji w Polsce była rekordowa, przekroczyła wtedy 7 mld euro, a w I połowie br. – 2,7 mld euro. Jesteśmy największym rynkiem w Europie Środkowo-Wschodniej, zdominowanym przez inwestorów z Azji, Europy Zachodniej i Afryki. Polski kapitał ma śladowy udział w transakcjach.
Niestety, pomysł aktywizacji rodzimych inwestorów, polegający na wprowadzeniu na naszym rynku REIT-ów, utkwił w sejmowej zamrażarce. REIT-y to spółki inwestujące w nieruchomości przynoszące zwrot z najmu, wypłacające regularnie zyski akcjonariuszom.
Skokowa zmiana
To, co nad Wisłą się nie udaje, skutecznie przeprowadzili nasi południowi sąsiedzi. W Czechach wprowadzenie REIT-ów w 2013 r. przełożyło się na wzrost udziału rodzimego kapitału w zakupach nieruchomości komercyjnych z okolic 1 proc. (jak w Polsce) do nawet 37 proc.
– REIT-y przyczyniły się do szybkiego rozwoju rynku nieruchomości, wzrosła skłonność Czechów do lokowania pieniędzy w tym segmencie – komentuje Maciej Wójcikiewicz, dyrektor działu wycen w CBRE.