Najtrudniejsze zadanie miał we wtorek PiS i nie dziwi, że sztab podjął decyzję o zmianie Jacka Sasina na ofensywnego Marcina Horałę, który dzięki tej debacie mocno zapunktował na Nowogrodzkiej i wśród wyborców PiS. Udało mu się obronić najtrudniejszy obecnie dla PiS temat, czyli służbę zdrowia. To ustawiło całą debatę (zdrowie było pierwszym wątkiem). Celem PiS dziś było utrzymanie korzystnego obrazu kampanii oraz i Horała z tego zadania wywiązał się bardzo dobrze.

Cel Adriana Zandberga był inny: Przekonanie wyborców PO, że Lewica to alternatywa dla partii Grzegorza Schetyny. Zandberg atakował PiS mocniej niż Izabela Leszczyna z PO, jednocześnie komunikując się ze swoim elektoratem w takich sprawach jak praca, mieszkania, ekologia czy prawa kobiet. Lewica musi liczyć na przepływy ze znajdującej się od niedzieli w defensywie KO i ta debata w tym Lewicy pomogła. Tak samo jak w utrzymywaniu wysokiej mobilizacji elektoratu.

Swój cel realizował też Władysław Kosiniak-Kamysz. Najbardziej skutecznie splótł swoją osobistą historię z polityczną. Budował poczucie bliskości i zaufania do siebie, jednocześnie punktując PiS w tak kluczowych sprawach jak zdrowie czy ekologia. To była druga debata, którą szef PSL może zaliczyć do udanych. Jeśli wyborca PO poszukiwał w PSL nowoczesnej, umiarkowanej chadecji, to ma po debacie mocne argumenty, by przejść do obozu koniczynki.

Izabela Leszczyna miała dziś przed sobą trudne zadanie. Tydzień temu Borysowi Budce udało się na terenie TVP celnie zaatakować PiS. Debata w wykonaniu przedstawicielki KO była poprawna, ale kursu kampanii nie zmieniła. Krzysztof Bosak grał w swoją grę pt: „różnica”, ale nie jest jasne, czy to wystarczyło by Konfederacja wyszła ponad próg.

Debata szybko straciła swoją dynamikę. Inaczej niż w wypadku starcia w TVP, nie było żadnego momentu, który byłby później punktem odniesienia w mediach społecznościowych i tradycyjnych. A na tym najwięcej zyskuje obóz rządzący.