Sąd Najwyższy zajął się sprawą odszkodowania dla pracownika, który po poparzeniu chemikaliami w sierpniu 2008 r. doznał rozległych obrażeń ciała. Po wypadku okazało się, że jego miejsce pracy nie spełniało wymogów BHP.
Po dwóch latach od wypadku pracownik, który w tym czasie przeszedł na rentę, wezwał spółkę do ugody sądowej i wypłaty 40 tys. zł odszkodowania. Były pracodawca odmówił. W marcu 2011 r. pokrzywdzony wystąpił więc do sądu z żądaniem 5,5 tys. zł zadośćuczynienia na podstawie art. 444 § 1 kodeksu cywilnego. Pracownik zaznaczył, że to żądanie tymczasowe, które może zostać rozszerzone w przyszłości.
W czerwcu 2013 r., czyli prawie pięć lat po wypadku, pracownik rozszerzył żądanie wypłaty zadośćuczynienia o 114,5 tys zł.
Spółka w czasie procesu podniosła zarzut przedawnienia roszczenia. Wynosi ono tylko trzy lata od wypadku. Pokrzywdzony powołał się na to, że dopiero po latach zapoznał się z opinią okulistyczną, z której wynika rozmiar jego szkody. Na tej podstawie sąd okręgowy w wyroku z czerwca 2014 r. przyznał mu 55 tys. zł zadośćuczynienia. Po apelacji obu stron sąd drugiej instancji zwiększył należną mu rekompensatę do 64 tys. zł. Uznał bowiem, że w wyniku wezwania do próby ugodowej wszczętego 12 sierpnia 2010 r. i zakończonego 3 września 2010 r. roszczenia powoda uległyby przedawnieniu 3 września 2013 r. Do tej daty były pracownik dysponował więc pełną swobodą w wytoczeniu powództwa uzupełniającego na podstawie przepisów prawa cywilnego o roszczeniach z tytułu wypadku przy pracy.
Spółka w skardze kasacyjnej do Sądu Najwyższego zakwestionowała ten wyrok jako naruszający przepisy o przedawnieniu roszczeń pracowniczych i przyznający zadośćuczynienie ponad 40 tys. zł pierwotnego żądania pracownika zawartego w próbie ugodowej.