Dlaczego mamy rozbieżność między planem a realizacją?
To jest problem kilku płaszczyzn. Część dodatkowych przychodów jest z tzw. uszczelniania systemu podatkowego, szczególnie VAT, a nie wiadomo jak takie uszczelnianie się spełni. Poza tym nie wiemy na ile to uszczelnianie da trwały wpływ dochodów VAT do budżetu.
Teraz rosną ponad przewidywania wpływy z tytułu VAT od paliw, papierosów i alkoholu, ale za tym nie idzie wzrost z akcyzy. Jest nawet poniżej tego, co planowano w wykonaniu. A przecież to jest od tego samego towaru.
Ponad wszelką wątpliwość rząd usprawnił działania analityczne i kontrolne w tej dziedzinie. To na pewno będzie służyło polskim finansom publicznym.
Czyli coś z tego uszczelniania jednak jest.
Tak, tylko trudno jest przewidywać. Pamiętajmy, że podatki pośrednie zależą wprost od wielkości PKB. Nominalnie on bardzo przyspieszył bardziej na wskutek wzrostu inflacji. Poza tym lekko przyspieszył wzrost gospodarczy, ale zmieniła się, w kierunku lepszego zbierania VATu, struktura PKB. Gospodarka w poprzednich latach była bardziej napędzana przez eksport netto i inwestycje, teraz głównie przez konsumpcję. Konsumpcja jest całkowicie ovatowana, eksport nie.
Rządowi jest trudno precyzyjnie przewidywać wpływy podatkowe.
Mamy jednak nadwyżkę budżetową. 5 mld zł po sierpniu, dług maleje, dawno tego nie było.
Nikt się tego nie spodziewał. Też nie należy się spodziewać, że jest to trwałe zjawisko w polskiej gospodarce.
Premier Morawiecki mówi, że na koniec roku będzie ok. 40 mld zł deficytu.
Najprawdopodobniej wie jakie jest zaangażowanie wydatków w niektórych dziedzinach.
Czyli będziemy musieli dużo wydać pod koniec roku.
Oczywiście. Cały czas mamy przyspieszanie wydatków w sektorze samorządowym. Zbliżające się wybory samorządowe zawsze mobilizują samorządowców, żeby pokazać wyborcom, że lepiej gospodarują pieniądzem.
Dobre wyniki budżet to jednak duże ryzyko wzrostu różnych roszczeń. Kto wyciągnie pierwszy rękę po pieniądze?
Kolejka jest bardzo długa. Rząd wydaje się realizować niektóre zapowiedzi, ale o wiele bardziej skromnie niż się wszystkim wydawało. To akurat chroni budżet przed nadmiernymi wydatkami.
Mamy dość dobrą sytuację w cenach węgla kamiennego i surowców. Sytuacja w górnictwie była zakopywana ogromną ilością pieniędzy.
Mamy dobrą koniunkturę świecie i np. w górnictwie.
PiS ma niesamowicie dużo szczęścia. Właśnie tę szczęśliwą sytuację powinno się wykorzystywać do naprawy finansów publicznych. Nie mówię, żeby nie realizować innych niż poprzednicy programów socjalnych, ale żeby dbać o strukturę. Żeby nadmiernie nie zwiększać udziału wydatków publicznych w PKB i żeby te wydatki nie były za bardzo usztywnione.
Nie ma pan wrażenia, że jak PiS rządzi to nagle na wszystko znalazły się pieniądze? Na 500 plus i obniżenie wieku emerytalnego, a budżet jakoś się nie rozwalił. Kto chce dostaje, jest fajnie. Jakby pojawili się jacyś cudotwórcy.
Jeszcze na pytania jak to się dzieje, słyszymy, że wystarczy nie kraść. To sprawia na wyborcach wrażenie, że byli jacyś hochsztaplerzy w przeszłości, którzy ukrywali możliwe do zebrania pieniądze na słuszne cele, a teraz przyszli tacy, którzy te cele pokrywają finansowo.
Poczekajmy. To jest pierwsze 2 lata. Już się zaczynają w różnych sektorach niepokoje, że te obiecane podwyżki są zbyt wolne. Będzie większa presja na rząd w kierunku wydawania pieniędzy. Z drugiej strony będzie mniej pieniędzy, bo one już zostały zadeklarowane do wydawania na długi czas. Niewątpliwie napięcia się znajdą.
To się sięgnie po OFE. 180 mld zł czeka.
Nie czeka. To jest wartość akcji polskich firm. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł sprzedaży 20 proc. skapitalizowanej wartości giełdy doszłoby do załamania. Miałoby to konsekwencje dla systemu emerytalnego i polskiej gospodarki. Nikt tego typu głupoty nie zrobi. Te pieniądze są bardzo dobrze zakotwiczone.