#RZECZoBIZNESIE: Bogusław Grabowski: Spowolnienie gospodarcze może zaboleć

Jeżeli dojdzie do spowolnienia, to życzę powodzenia rządowi, który będzie musiał szybko i sprawnie ograniczyć wydatki budżetowe – mówi Bogusław Grabowski, ekonomista, były członek RPP, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 28.09.2017 14:19 Publikacja: 28.09.2017 14:10

#RZECZoBIZNESIE: Bogusław Grabowski: Spowolnienie gospodarcze może zaboleć

Foto: tv.rp.pl

Dlaczego rząd nie może podjąć decyzji w sprawie zapowiedzianej reformy OFE przez wicepremiera Morawieckiego ?

Dlatego, że ona jest bardzo skomplikowana i wielowątkowa. Nie dotyczy tylko OFE i chęci przeniesienia 25 proc. aktywów do FUS, ale również jakby sprywatyzowania reszty pieniędzy. To jest dość skomplikowana operacja pod względem prawnym, operacyjnym, ale również jest szereg wątpliwości konstytucyjnych.

Łączy się też z wprowadzeniem Powszechnych Planów Kapitałowych.

Quasi obowiązkowych planów. Przy wstąpieniu na rynek pracy, każdy ma obowiązek się do nich zapisać, a później będzie miał jakiś czas na ewentualne wypisanie się. W pierwszym odruchu to spowoduje spadek płac realnych, o tę obowiązkową składkę, ok. 2 proc. wynagrodzeń. Jednocześnie wzrosną koszty pracy dla prowadzących działalność gospodarczą, bo będzie partycypowanie pracodawcy w tym systemie.

Politycznie ryzykowna sprawa.

Bardzo ryzykowna sprawa, chodź długoterminowo niewątpliwie korzystna dla gospodarki.

Wydaje mi się, że to będzie odsuwane. Miało wejść 1 stycznia 2018 r., później mówiło się o połowie 2018 r., teraz już, że po wyborach.

Większość rządząca jeszcze nie podjęła żadnych korzystnych długoterminowych decyzji dla gospodarki, które jednocześnie nie byłyby przyjmowane z chęcią przez większość, albo rozumiane i akceptowane krótkoterminowo przez większą część społeczeństwa. Na razie robią rzeczy miłe, łatwe i przyjemne dla ludzi. Rozdają pieniądze, a jak je poszukują w systemie podatkowym, na przykład w uszczelnieniu VAT, to tak, że większości wyborców to nie boli.

Czyli wierchuszka PiSu zdała sobie sprawę, że koszty wprowadzenia rozwiązań postulowanych przez premiera Morawieckiego, mogą być zbyt wysokie?

2 proc. wynagrodzenia to często 50 – 100 zł, ale jeżeli mamy spór między związkami zawodowymi a rządem co roku, czy podwyżka minimalnego wynagrodzenia to ma być 50 czy 70 zł, jak widać czyni to różnicę w budżetach gospodarstw domowych. Już nie mówiąc o przedsiębiorcach.

Do 22 września złożono 170 tys. wniosków o przejście na emeryturę, związanych z obniżeniem wieku emerytalnego.

Prawo do przyspieszonej emerytury ma ponad 300 tys. potencjalnych emerytów. W ciągu 3 tygodni już ponad połowa ich się zgłosiła. Szacunki ZUS, że to dojdzie do 80-85 proc. uprawnionych, pewnie się spełnią.

To będzie niesamowicie negatywny cios w długookresową sytuację na rynku pracy i długookresowy wzrost gospodarczy.

Może ci ludzie dalej będą pracować w szarej strefie?

Oby, niech pracują w jakikolwiek sposób. Będą wtedy przyspieszali wzrost gospodarczy.

Premier Morawiecki cały czas mówił, że zrobią wszystko, żeby zachęcać tych ludzi do zostania w pracy.

Były pomysły, ale na razie nic się z tego nie ziściło. Premier Morawiecki bardzo dużo mówi i deklaruje.

Np. co?

Np. o przyciąganiu kapitału zagranicznego, ale takiego, który będzie tworzył wysokopłatne miejsca prace i w sektorze innowacyjnym.

A ostatnio chwalił się przyjściem JP Morgan, który ma stworzyć ok. 1 tys. miejsc pracy w usługach okołobiznesowych, w których już pracuje 200 tys. Polaków. Ta sama firma ma takie centrum na Filipinach, które zatrudnia 12 tys. ludzi. To jest miejsce pracy, które składa się z biurka, komputerów i telefonu. Nic więcej.

Premier mówił, że to jest dowód na zaufanie Zachodu do naszej gospodarki.

Ale mówił też, że mamy tworzyć innowacyjne i wysokopłatne miejsca pracy. Tam pewnie średnia płaca będzie taka sama, albo niższa niż w gospodarce.

W projekcie budżetu na 2018 r. zapisane jest 9 mld zł kosztów związanych z wcześniejszymi emeryturami. Stać nas na to?

Jeżeli mamy wynagrodzenie i chcemy wszystko przeznaczyć na rozrywkę, to teoretycznie nas stać. Ale nie z punktu widzenia długookresowej równowagi i wzrostu gospodarczego.

Jeszcze będzie podwyżka kwoty wolnej od podatku.

To obejmie tylko najuboższych. Mało kto to zobaczy. Będzie to szło nie w miliardy, tylko w setki milionów.

Ostatnie budżety pokazują, że bardzo szybko rosną wydatki stałe budżetu w relacji do wszystkich.

To jest pięta achillesowa polskich finansów publicznych, o których mówiliśmy od wielu lat. Teraz nie mówimy, bo mamy większe problemy jak bezsensowne obniżanie wieku emerytalnego, czy przeznaczenie ogromnych kwot na transfery społeczne z zatrzymaniem inwestycji rozwojowych. Nie mówimy o tym, co dawniej było bolączką, ale ona jest.

Co będzie jak dojdzie do spowolnienia gospodarczego, albo nawet recesji? Nie można sobie po prostu obniżyć wydatków sztywnych.

Jeżeli dojdzie do spowolnienia, pewnie nie w ciągu 1-2 lat, ale dojdzie do kryzysu i zamieszania na rynkach finansowych, to wtedy życzę powodzenia rządowi, który wtedy będzie rządził finansami publicznymi i będzie musiał szybko i sprawnie ograniczyć wydatki budżetowe. Na czym będzie ciął?

Pewnie na drogach.

Ale na razie nie ma tych wydatków. Trzeba będzie sięgać do sztywnych wydatków socjalnych i będzie bolało. Wtedy będzie problem kto to przeprowadzi i jak skutecznie. Brniemy w złą strukturę wydatków budżetowych.

Dlaczego mamy rozbieżność między planem a realizacją?

To jest problem kilku płaszczyzn. Część dodatkowych przychodów jest z tzw. uszczelniania systemu podatkowego, szczególnie VAT, a nie wiadomo jak takie uszczelnianie się spełni. Poza tym nie wiemy na ile to uszczelnianie da trwały wpływ dochodów VAT do budżetu.

Teraz rosną ponad przewidywania wpływy z tytułu VAT od paliw, papierosów i alkoholu, ale za tym nie idzie wzrost z akcyzy. Jest nawet poniżej tego, co planowano w wykonaniu. A przecież to jest od tego samego towaru.

Ponad wszelką wątpliwość rząd usprawnił działania analityczne i kontrolne w tej dziedzinie. To na pewno będzie służyło polskim finansom publicznym.

Czyli coś z tego uszczelniania jednak jest.

Tak, tylko trudno jest przewidywać. Pamiętajmy, że podatki pośrednie zależą wprost od wielkości PKB. Nominalnie on bardzo przyspieszył bardziej na wskutek wzrostu inflacji. Poza tym lekko przyspieszył wzrost gospodarczy, ale zmieniła się, w kierunku lepszego zbierania VATu, struktura PKB. Gospodarka w poprzednich latach była bardziej napędzana przez eksport netto i inwestycje, teraz głównie przez konsumpcję. Konsumpcja jest całkowicie ovatowana, eksport nie.

Rządowi jest trudno precyzyjnie przewidywać wpływy podatkowe.

Mamy jednak nadwyżkę budżetową. 5 mld zł po sierpniu, dług maleje, dawno tego nie było.

Nikt się tego nie spodziewał. Też nie należy się spodziewać, że jest to trwałe zjawisko w polskiej gospodarce.

Premier Morawiecki mówi, że na koniec roku będzie ok. 40 mld zł deficytu.

Najprawdopodobniej wie jakie jest zaangażowanie wydatków w niektórych dziedzinach.

Czyli będziemy musieli dużo wydać pod koniec roku.

Oczywiście. Cały czas mamy przyspieszanie wydatków w sektorze samorządowym. Zbliżające się wybory samorządowe zawsze mobilizują samorządowców, żeby pokazać wyborcom, że lepiej gospodarują pieniądzem.

Dobre wyniki budżet to jednak duże ryzyko wzrostu różnych roszczeń. Kto wyciągnie pierwszy rękę po pieniądze?

Kolejka jest bardzo długa. Rząd wydaje się realizować niektóre zapowiedzi, ale o wiele bardziej skromnie niż się wszystkim wydawało. To akurat chroni budżet przed nadmiernymi wydatkami.

Mamy dość dobrą sytuację w cenach węgla kamiennego i surowców. Sytuacja w górnictwie była zakopywana ogromną ilością pieniędzy.

Mamy dobrą koniunkturę świecie i np. w górnictwie.

PiS ma niesamowicie dużo szczęścia. Właśnie tę szczęśliwą sytuację powinno się wykorzystywać do naprawy finansów publicznych. Nie mówię, żeby nie realizować innych niż poprzednicy programów socjalnych, ale żeby dbać o strukturę. Żeby nadmiernie nie zwiększać udziału wydatków publicznych w PKB i żeby te wydatki nie były za bardzo usztywnione.

Nie ma pan wrażenia, że jak PiS rządzi to nagle na wszystko znalazły się pieniądze? Na 500 plus i obniżenie wieku emerytalnego, a budżet jakoś się nie rozwalił. Kto chce dostaje, jest fajnie. Jakby pojawili się jacyś cudotwórcy.

Jeszcze na pytania jak to się dzieje, słyszymy, że wystarczy nie kraść. To sprawia na wyborcach wrażenie, że byli jacyś hochsztaplerzy w przeszłości, którzy ukrywali możliwe do zebrania pieniądze na słuszne cele, a teraz przyszli tacy, którzy te cele pokrywają finansowo.

Poczekajmy. To jest pierwsze 2 lata. Już się zaczynają w różnych sektorach niepokoje, że te obiecane podwyżki są zbyt wolne. Będzie większa presja na rząd w kierunku wydawania pieniędzy. Z drugiej strony będzie mniej pieniędzy, bo one już zostały zadeklarowane do wydawania na długi czas. Niewątpliwie napięcia się znajdą.

To się sięgnie po OFE. 180 mld zł czeka.

Nie czeka. To jest wartość akcji polskich firm. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł sprzedaży 20 proc. skapitalizowanej wartości giełdy doszłoby do załamania. Miałoby to konsekwencje dla systemu emerytalnego i polskiej gospodarki. Nikt tego typu głupoty nie zrobi. Te pieniądze są bardzo dobrze zakotwiczone.

Dlaczego rząd nie może podjąć decyzji w sprawie zapowiedzianej reformy OFE przez wicepremiera Morawieckiego ?

Dlatego, że ona jest bardzo skomplikowana i wielowątkowa. Nie dotyczy tylko OFE i chęci przeniesienia 25 proc. aktywów do FUS, ale również jakby sprywatyzowania reszty pieniędzy. To jest dość skomplikowana operacja pod względem prawnym, operacyjnym, ale również jest szereg wątpliwości konstytucyjnych.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
„Niezauważalna poprawka" zaostrza sankcje USA wobec Rosji
Gospodarka
Nowy świat – stare problemy, czyli dlaczego potrzebujemy Rzeczpospolitej Babskiej
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje