Gdyby spełniły się zapowiedzi premiera Morawieckiego co do zmian zasad naliczania składek ubezpieczeniowych, wielu przedsiębiorców może stanąć w obliczu podwyżki kosztów swojej działalności w Polsce. Czy w takiej sytuacji opłaca się przenieść firmę do któregoś z sąsiednich krajów?
Czytaj także: Jak wycisnąć wyższy ZUS z przedsiębiorcy
Atrakcyjnie za miedzą
Przedsiębiorców z północno-wschodniej Polski mogą nęcić litewskie przepisy podatkowe. Tamtejszy CIT wynosi 15 proc., a stawki PIT 20 i 27 proc. Oznacza to, że obciążenie spółki z o.o. jest o 4 pkt procentowe mniejsze niż w Polsce. Podobnie jest w przypadku wysokich zarobków osoby fizycznej, bo stawka 27 proc. obciąża tam podatników zarabiających ponad 136,3 tys. euro (590,2 tys. zł) rocznie.
Podobnie kusząca może być perspektywa przenosin biznesu do Czech. Choć stawka CIT jest tam taka sama jak w Polsce, to jednak PIT wynosi tylko 15 i 22 proc., przy czym ta wyższa stawka dotyczy rocznych dochodów powyżej 100 tys. koron (16 760 zł) miesięcznie. Do tego trzeba dodać liberalne przepisy o VAT i akcyzie, pozwalające na korzystniejsze opodatkowanie służbowych samochodów.
Ucieczka z biznesem do Czech nie musi oznaczać korzyści w składkach ubezpieczeniowych. Składka na ubezpieczenie społeczne wynosi tam 28 proc., ale oblicza się ją od podstawy rosnącej wraz z wynagrodzeniem. Podstawa ta wynosi 1972–29 804 koron (ok. 330–5000 zł). Oznacza to, że czeski „ZUS" może być bardziej dotkliwy od polskiego (31,9 proc. od podstawy 754,67 zł). Jednak te duże składki są rekompensowane znaczącą ulgą na prywatne fundusze emerytalne – do 24 tys. koron (ok. 4022 zł).