Według najnowszych oficjalnych statystyk Banku Rosji, na dzień 1 marca nierezydenci posiadali obligacje skarbowe o wartości 3,14 bln rubli, czyli 22,7 proc. rynku. W rzeczywistości dwie trzecie tych inwestycji trafia do rosyjskich struktur prowadzących działalność z zagranicy.
- Rzeczywisty poziom obecności zagranicznych funduszy na rosyjskim rynku obligacji wynosi około 7 procent. Reszta „nierezydentów" to rosyjskie firmy prowadzące działalność za pośrednictwem zagranicznych kontrahentów - powiedział Kyle Shostak, szef amerykańskiego funduszu Navigator Principal Investors, posiadającego w swoich aktywach obligacje skarbowe Rosji, w rozmowie z agencją TASS.
Największymi posiadaczami obligacji rosyjskich są największe państwowe banki- Sbierbank i VTB. Poprzez swoje krajowe i zagraniczne struktury zgromadziły na początku roku do połowy kwietnia odpowiednio portfel 3,2 bln rubli i 1,7 bln rubli. To one skupiły trzy czwarte papierów w ostatnich dwóch emisji ministerstwa finansów. W czwartek Biały Dom nałożył sankcje na rosyjski dług publiczny. Amerykańskie banki i fundusze mają zakaz inwestowania w rosyjskie obligacje. Ponieważ jednak rzeczywisty udział zagranicy w rynku rosyjskiego długu jest niski, to w ocenie Shostaka, straty, jakie rynek obligacji poniesie w wyniku sankcji USA, będą miały raczej charakter raczej wizerunkowy.
Ponowne przyciągnięcie prawdziwych zagranicznych inwestorów potrwa kilka miesięcy, ale nie pociągnie za sobą globalnych konsekwencji.
„Czy rynek dostosuje się do tego za dwa, trzy lub cztery miesiące? Raczej tak - powiedział Shostak. - Amerykanie i inwestorzy, których sankcje odstraszą, zostaną zastąpieni przez innych obcokrajowców. Ponadto rynek wtórny jest otwarty więc ci, którzy uczestniczyli w zakupie obligacji, będą to nadal robić za pośrednictwem rynku wtórnego".