Bogactwo to termin względny. Dla jednych bycie bogatym oznacza mieć własny dom i drogi samochód, dla innych konieczne jest posiadanie co najmniej sześciu zer na koncie. Poprzeczka jest tym wyższa, im kraj jest bardziej rozwinięty. Okazuje się, że w Stanach Zjednoczonych zdaniem wielu osób milion dolarów to jeszcze za mało, by zaliczać się do społecznej elity. 

Jak wnika z corocznego badania Modern Wealth Survey przygotowanego przez bank Charles Schwab, przeciętny Amerykanin uważa, że aby być określanym jako „bogaty”, należy posiadać co najmniej 2,3 mln dol. To delikatny spadek w stosunku do dwóch ostatnich badań, kiedy ankietowani średnio podawali kwotę w wysokości 2,4 mln dol. 

Czytaj także: Komercyjny zmierzch Trump Tower 

2,3 mln dol. to jednak jak zauważa bank wciąż ponad 20 razy więcej, niż wynosi mediana wartości netto amerykańskich gospodarstw domowych. Warto zauważyć, że pojęcie „bogactwa” różni się wyraźnie w przedziałach wiekowych - zwykle im starsi respondenci, tym większą kwotę podają. W pokoleniu wyżu demograficznego z ubiegłego wieku (ludzie mający dzisiaj od 55 do 73 lat), wartość netto zamożnej osoby musi sięgać aż 2,6 mln dol. – o 35 proc. więcej, niż oceniają to millenialsi.

Zapytani z kolei o sumę na koncie, która pozwala czuć się pewnie finansowo, ankietowani średnio podawali 1,1 mln dol. Tylko pokolenie Z (wśród badanych były to osoby w wieku od 18 do 22 lat) podawało kwoty niższe od miliona.