„Nie mam snów gdy śpię, na jawie – śnię nieustannie” – wyznawał artysta.
Często mówiono, że to, co tworzy, mógłby namalować i pięciolatek. Ale Miró konsekwentnie uciekał od łatwej, zbanalizowanej sztuki. Pogarda, którą chciał okazać rynkowi sztuki niszcząc swoje płótna i gobeliny – wzmocniła jedynie jego pozycję. Na aukcji w 2015 roku w Christie s za jego pracę „Painting (Women, Moon, Birds)” z 1950 roku, nabywca zapłacił 23 miliony dolarów.
Spuściznę Miró stanowi prawie dwa tysiące obrazów, rysunków, gobelinów, wyrobów ceramicznych i rzeźb różnej wielkości. Widzowie zobaczą jego pracownię w Palma de Mallorca w Hiszpanii, w której zatrzymał się czas – na sztalugach stoją obrazy – miejscem zarządza Joan Punyet, wnuk artysty.
- Wspaniały w pracy, ale miał też ciemniejszą stronę - relacje z nim były burzliwe - wspomina Punyet.
Pamięta go jako nieustannie pochłoniętego pracą rozplanowaną według stałego rozkładu dnia. Często też medytował w domowym pomieszczeniu, na ścianach którego wisiały portrety bliskich mu ludzi, co zobaczą widzowie.