Zamiast dwujęzycznych gimnazjów po reformie oświaty powstaną językowe klasy w podstawówce. Każda szkoła będzie mogła rozpocząć takie kształcenie dla dwóch ostatnich roczników. Zdaniem części rodziców oznacza to jednak pozbawienie niektórych uczniów możliwości nauki w języku obcym.
– Nie wszystkie szkoły będą tworzyć takie klasy. Projekt ustawy mówi zaś, że pierwszeństwo w przyjmowaniu mają uczniowie danej szkoły. Dzieci z innych placówek będą przyjmowane, tylko jeśli zostaną wolne miejsca – powiedziała Dorota Łoboda, przedstawiciel rodziców protestujących przeciw edukacji na posiedzeniu sejmowej podkomisji specjalnej. I dodała, że szczególnie źle będzie to wyglądało w małych, wiejskich szkołach. Placówki nie będą miały bowiem możliwości zatrudnienia nauczycieli, którzy będą uczyli w języku obcym fizyki czy chemii.
– Dwujęzyczność to cel cywilizacyjny. Nigdy go nie osiągniemy, jeśli będzie jak teraz tylko w nielicznych szkołach, do których dostają się dzieci, których rodziców stać było na korepetycje z języków obcych – polemizowała Anna Zalewska, minister edukacji narodowej.
Do tej pory klasy i szkoły dwujęzyczne nie podlegały rejonizacji. O przyjęciu decydował test predyspozycji językowych i wyniki z testu szóstoklasisty.
Wątpliwości budziły też klasy sportowe, które również będą mogły być tworzone w każdej szkole. Po reformie znikną gimnazja sportowe. A jak podkreślała Łoboda, w wielu szkołach nie ma możliwości prowadzenia dodatkowych lekcji wychowania fizycznego, bo brakuje odpowiedniej infrastruktury.