Mowa nienawiści: pogarda nie może zwyciężać

Czy walka z mową nienawiści wymaga nowych uregulowań w prawie.

Aktualizacja: 30.03.2019 10:22 Publikacja: 30.03.2019 06:30

Mowa nienawiści: pogarda nie może zwyciężać

Foto: Adobe Stock

Po tragicznych wydarzeniach w Gdańsku organy ścigania przystąpiły do pociągania do odpowiedzialności osób, które przekroczyły w swoich wypowiedziach granice wolności słowa i dopuściły się tzw. mowy nienawiści. Pojawiły się też postulaty zmiany istniejących przepisów w taki sposób, aby ściganie przedmiotowych przestępstw było prostsze.

Czy zatem polskie prawo dostarcza wystarczających środków do skutecznej walki z przejawami tzw. hate speech?

Opluć słowem

W kodeksie karnym stypizowane są dwa przestępstwa, które mają umożliwić zwalczanie tego rodzaju występków. W art. 256 par. 1 k.k. zostało określone przestępstwo nawoływania do nienawiści. Przypisanie sprawcy tego czynu wymaga, aby działał on „publicznie", czyli kierował swoją wypowiedź do bliżej nieokreślonej grupy osób. Przestępstwo to można popełnić wyłącznie umyślnie, co oznacza, że sprawca musi nie tylko obejmować świadomością wszystkie znamiona czynu, lecz także przyjąć odpowiednią postawę woli w stosunku do swego czynu.

Czytaj także: Mowa nienawiści: kogo kochać, a kogo nie

„Nawoływanie do nienawiści" może mieć postać czynu zabronionego popełnionego wyłącznie z zamiarem bezpośrednim, co oznacza przyjęcie, że sprawca chce popełnić dane przestępstwo, a jednocześnie ma świadomość wszystkich elementów składających się na swój czyn. Ustawodawca, konstruując opisywany występek, wymaga zdecydowanego działania sprawcy. Pojęcie „nawołuje do nienawiści" oznacza każde działanie, którym sprawca zmierza do wzbudzenia w innych ludziach (rozumiane jako: niezindywidualizowanych, czyli w nieokreślonej liczbie) wrogości w stosunku do innej grupy etnicznej, narodowościowej, rasowej, wyznaniowej bądź bezwyznaniowej. Istotnie przy tym jest, aby to sprawca skupiał się na różnicach, czyli powinien nawiązywać do nierówności między ludźmi ze względów wyznaniowych, etnicznych, rasowych, narodowościowych lub ze względu na brak wyznania.

Czytaj także: Hejt: najlepsze przepisy nie wygrają z mowa nienawiści

Z kolei przestępstwo stypizowane w art. 257 k.k. dotyczy publicznego znieważenia grupy ludności albo poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub na naruszeniu nietykalności cielesnej innej osoby z takich powodów. Podobnie jak przestępstwo „nawoływania do nienawiści", występek z art. 257 k.k. klasyfikuje się jako przestępstwo przeciwko porządkowi publicznemu. Ustawodawca tym samym chroni w szczególności bezpieczeństwo, spokój, ład publiczny oraz prawa i wolności obywatelskie przysługujące osobom przebywającym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, a także cześć oraz nietykalność cielesną człowieka. Przestępstwo to ma charakter powszechny, może je więc popełnić każdy człowiek. Jest wieloodmianowe, a czynność sprawcza polega na „znieważaniu" lub na „naruszaniu nietykalności cielesnej". Określenie „znieważa" należy rozumieć jako obrażenie jakiejś osoby niestosowną wypowiedzią i naruszenie w ten sposób jej czci i godności.

Inny, więc gorszy

Przedmiotem bezpośredniego działania przy znieważaniu jest „grupa ludności" lub „poszczególna osoba". Znieważenie musi nastąpić publicznie. Nastawienie sprawcy musi być ściśle związane z powodem, którym jest zamiar dyskryminacji innych osób ze względu na ich przynależność narodową, etniczną, rasową, wyznaniową lub bezwyznaniowość.

Z uwagi na intencjonalne zabarwienie znamienia czasownikowego „znieważa", czyn ten może zostać popełniony wyłącznie z zamiarem bezpośrednim, co w rozumieniu art. 9 § 1 k.k. oznacza, że sprawca musi mieć świadomość zaistnienia wszystkich znamion czynu (w tym przede wszystkim określonych cech pokrzywdzonego - rasy, narodowości, wyznania lub bezwyznaniowości) i chcieć naruszenia jego godności właśnie z tego powodu. „Znieważenie" to ukazanie pogardy w stosunku do innej osoby, która podlega ocenie z punktu widzenia obiektywnego obserwatora (chodzi o zachowania powszechnie uważane za obelżywe).

Ratio legis występków z art. 256 § 1 k.k. i art. 257 k.k. było skryminalizowanie celowej, intencyjnej wrogości o podłożu rasistowskim, nacjonalistycznym, religijnym itp. Zachowanie sprawców tych czynów zabronionych, wyrażane w dowolny sposób (np. przez opublikowanie posta na portalu społecznościowym, tekstu w środkach masowego przekazu, przez słowo mówione itp.) musi być dokonywane właśnie ze względu na ściśle określoną przynależność narodową, wyznaniową, religijną bądź etniczną grupy osób, która jest celem ataku sprawcy.

Powyższe musi być przewodnim motywem działania sprawcy, które ma mieć na celu dyskryminację innej grupy narodowej, religijnej itp., zanegowanie jej prawa do równego traktowania i podkreślenie jej inności poprzez odwołanie się do tezy wyższości swej grupy. Analiza dotychczasowego dorobku judykatury w sprawach dotyczących tzw. przestępstw z nienawiści, nakazuje dokonywać wykładni znamion tych przestępstw w sposób uwzględniający zagwarantowaną w art. 54 ust. 1 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej wolność słowa.

To ograniczenie jest konieczne

Przypomnijmy, że w 2014 r. Trybunał Konstytucyjny podkreślił, że wolność słowa chroni nie tylko wypowiedzi, które są odbierane przychylnie albo postrzegane jako nieszkodliwe lub obojętne, ale także wypowiedzi wyrażające dezaprobatę, niechęć, uprzedzenia czy antypatie, choć oczywiście nie jest to wolność absolutna.

Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że „kryminalizacja nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość jest bez wątpienia ograniczeniem wolności słowa, jednej z podstawowych wolności człowieka istotniej dla jego rozwoju i samorealizacji oraz mającej podstawowe znaczenie dla demokracji.

Ograniczenie to spełnia jednak wymóg ustawowej regulacji i jest konieczne w państwie demokratycznym dla jego bezpieczeństwa, porządku publicznego oraz wolności i praw innych osób, zwłaszcza z powodu rasy, płci, języka, wyznania lub jego braku, pochodzenia społecznego urodzenia oraz majątku".

Przewidziane przez polskie prawo za szerzenie nienawiści sankcje spełniają należyte standardy, umożliwiając z jednej strony ściganie w tych przypadkach, w których doszło do przekroczenia wolności słowa, z drugiej zaś pozostawiając sądowi ocenę, czy dane zachowanie istotnie mieściło się w ramach tej konstytucyjnej wolności.

Wydaje się, że słuszne oburzenie rosnącą falą nienawiści powinno być ukierunkowane na działania władzy wykonawczej, a nie przeradzać się we wnioski de lege ferenda.

Autor jest adwokatem w kancelarii KNS Kucharski Nowiński Studziński Szczerba

Po tragicznych wydarzeniach w Gdańsku organy ścigania przystąpiły do pociągania do odpowiedzialności osób, które przekroczyły w swoich wypowiedziach granice wolności słowa i dopuściły się tzw. mowy nienawiści. Pojawiły się też postulaty zmiany istniejących przepisów w taki sposób, aby ściganie przedmiotowych przestępstw było prostsze.

Czy zatem polskie prawo dostarcza wystarczających środków do skutecznej walki z przejawami tzw. hate speech?

Pozostało 93% artykułu
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP