Euler Hermes: Ten rok nie był dla polskich firm udany

Z aktualnych danych wynika, że w 2017 roku należy spodziewać się 15-procentowego wzrostu liczby niewypłacalności przedsiębiorstw – pisze w najnowszym raporcie Euler Hermes, wiodący globalny ubezpieczyciel należności handlowych.

Aktualizacja: 27.12.2017 08:13 Publikacja: 27.12.2017 07:36

Euler Hermes: Ten rok nie był dla polskich firm udany

Foto: Bloomberg

Nie ma jednego sektora, który „pogrążałby" całą gospodarkę. Liczba firm tracących płynność finansową jest stosunkowo wysoka zarówno w produkcji jak i usługach, handlu a w przekroju całego roku wzrosła także w przeżywającym „boom" budownictwie.

Trzeci kwartał tego roku zamknął się najwyższą od 5 lat (od końca 2012 roku) liczbą niewypłacalności w skali jednego kwartału. Nie oznacza to oczywiście wspólnego mianownika tych problemów czy też kryzysu, ale jest efektem równoczesnego wystąpienia przyczyn kłopotów w poszczególnych sektorach.

Raport wskazuje na konkretne problemy z jakimi borykają się firmy oraz ich partnerzy.:

Postępowania naprawcze często zastępują postępowania restrukturyzacyjne, ale niestety odbywają się nie na koszt restrukturyzowanej firmy, ale jej wierzycieli. Powoduje to efekt domina niewypłacalności kolejnych firm w łańcuchu dostaw. Postępowania rzadko są skuteczne.

Aż blisko 40 proc. niewypłacalności to przypadki postępowań restrukturyzacyjnych – ich liczba więc cały czas rośnie. Na rynku wytwarza się przeświadczenie, iż ten, kto nie skorzysta z postępowania naprawczego do restrukturyzacji działalności kosztem wierzycieli, ten sam sobie winien.

Co miesiąc mamy jednocześnie do czynienia z kilkoma-kilkunastoma przypadkami wygaszenia postępowania naprawczego i jego zmiany na upadłość.

- Nie wszystkie postępowania naprawcze kończą się powodzeniem. Sama zmiana prawa do tego nie wystarczy – gdyż pomimo uproszczenia procedur, wytyczenia kilku gotowych scenariuszy, to... ostatecznie o powodzeniu i tak decyduje nie prawo, ale realia ekonomicznie w danym przypadku – ocenia Tomasz Starus, członek Zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka.

Firmy trwają, ale się nie rozwijają

Niska konkurencyjność firm, które starają się przetrwać, ale się nie rozwijają, nie inwestują i nie gromadzą kapitału. Najbardziej widoczne jest to w sektorze MSP. - Przy niskiej rentowności, a co za tym idzie – ograniczonych możliwościach generowania gotówki z podstawowej działalności, nawet tym na bieżąco radzącym sobie firmom nie udaje się zgromadzić kapitału, tej swoistej „poduszki finansowej" pomagającej przetrwać jakiś trudniejszy okres w biznesie, np. wzmożone kontrole skarbowe – mówi Tomasz Starus, Członek Zarządu Euler Hermes, odpowiedzialny za ocenę ryzyka.

W tej sytuacji mamy do czynienia raczej z trwaniem, a nie rozwijaniem biznesu. Firmy, które „przesuwają z lewa na prawo" i niewiele na tym zarabiają, czyli mają bardzo niską marżę, nie generują wartości dodanej a jednocześnie mają stosunkowo wysokie zadłużenie, też mieć mogą problem w przyszłości, gdy np. załamie się rynek ich odbiorców.

Duży woli dużego

Duże podmioty preferują inne duże podmioty, powodując, że z rynku znikają lokalni odbiorcy produkujących na rynek krajowy firmy MSP.

Koncentracja, z jaką mamy do czynienia w dystrybucji art. konsumpcyjnych w detalu pociągnęła za sobą koncentrację w hurcie, a obecnie w produkcji. Spada liczba małych sklepów, ich miejsce zajmują sieci i dyskonty (ich udział w rynku to ponad 60 proc.), a pozostałe lokalne sklepy chcąc konkurować z nimi cenowo łączą się, a raczej dołączają do sieci zakupowych, programów afiliacyjnych wielkich dystrybutorów. Znika więc w naturalny sposób klient lokalnych producentów - wynika z raportu Euler Hermes.

- Coraz więcej sklepów jest „usieciowionych" a duża sieć kupuje u dużego dostawcy. Koncentracja dystrybucji wymusza koncentrację produkcji – ocenia Tomasz Starus. Sytuacji nie zmieni inflacja cen – możliwość do odbudowania przy okazji w pewnym stopniu marż. Jest to gra o to, kto ma mocniejszą pozycję przetargową – czy odbiorca czyli hurtownik/detalista, czy producent. W tej chwili handel ma przewagę, gdyż sieci handlowych jest mniej niż producentów żywności. Producenci muszą więc rosnąć w siłę i robić się coraz więksi. Mniejszym zaś zostaje coraz mniejszy kawałek rynku.

Trudna sytuacja budownictwa

Budownictwo odradzało się wolniej niż wszyscy na to liczyli. Uderza też w dostawców usług i materiałów budowlanych – tak rozumiane budownictwo (łącznie z firmami wykonującymi prace budowlane) generuje aż 40 proc. niewypłacalności.

Punkt zwrotny w inwestycjach budowlanych mamy już za sobą, ale wciąż realnie duży dopływ środków na rynek jest dopiero przed nami - pisze w raporcie Euler Hermes. Wobec skali ubiegłorocznej korekty na rynku budowlanym sektor nie odzyskał jeszcze kondycji sprzed dwóch-trzech lat. Co miesiąc łączna liczba firm związanych z budownictwem – wykonawczych, jak i producentów, hurtowników oraz usługodawców – stanowi aż 35-40 proc. ogólnej liczby niewypłacalności. To bowiem dostawcy często finansują kredytem handlowym wiele inwestycji – wielokrotnie więcej niż uzasadniałby to wspomniany wzrost wartości prac budowlanych.

Nie ma "lepszych" i gorszych" regionów

Nie ma regionów mniej lub bardziej dotkniętych problemem niewypłacalności, następuje wyrównanie ubiegłorocznych trendów (wzrostów/spadków). Rozwinięte gospodarczo otoczenie nie pomaga zmniejszyć ryzyka – dekoniunktura dotknęła także Mazowsze (po 11 miesiącach +42 proc. liczby niewypłacalności!), Śląsk czy Dolny Śląsk.

Problemy firm z woj. mazowieckiego (kończące się niekiedy niewypłacalnościami) były w niektórych kwestiach zbliżone do sytuacji firm z innych województw, ale w części specyficzne dla Mazowsza. Wzrost liczby niewypłacalnych przedsiębiorstw firm z mazowieckiego (+42 proc. w ciągu 11 miesięcy br.) ale też z województw warmińsko-mazurskiego czy opolskiego (+54 proc. r/r w analogicznym okresie) a przede wszystkim zachodniopomorskiego (+84 proc.), były dużo wyższe niż średnia dla całego kraju.

Poza Mazowszem (gdzie dużo było niewypłacalnych firm handlowych i usługowych) wszędzie dominowały niewypłacalności firm produkcyjnych. Wzrost liczby niewypłacalności firm z województwa mazowieckiego nie miał charakteru incydentalnego – obserwować go można było w większości miesięcy, w pozostałych był on co najwyżej powieleniem ich liczby sprzed roku, nie było natomiast miesiąca z mniejszą niż przed rokiem liczbą niewypłacalności.

Nie ma jednego sektora, który „pogrążałby" całą gospodarkę. Liczba firm tracących płynność finansową jest stosunkowo wysoka zarówno w produkcji jak i usługach, handlu a w przekroju całego roku wzrosła także w przeżywającym „boom" budownictwie.

Trzeci kwartał tego roku zamknął się najwyższą od 5 lat (od końca 2012 roku) liczbą niewypłacalności w skali jednego kwartału. Nie oznacza to oczywiście wspólnego mianownika tych problemów czy też kryzysu, ale jest efektem równoczesnego wystąpienia przyczyn kłopotów w poszczególnych sektorach.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika