Od maja na polskich plażach w okolicach Gdyni znaleziono cztery foki zabite ciosem tępego narzędzia w tył głowy. Wzbudziło to ogromne oburzenie ekologów i opinii publicznej, policja zaczęła dochodzenie, ale do dziś szuka świadków. Podejrzewano rybaków, ale nie ma na to dowodów. Problem jest jednak bardziej złożony. Foki i rybacy konkurują o te same zasoby polskiego morza, a ryb jest rekordowo mało. Rozwiązaniem problemu byłyby odszkodowania dla rybaków, ale tych – wciąż nie ma.
Drogi apetyt na łososia
Foki wyjadają rybakom ryby z sieci, potrafią wyjeść połowę połowu albo nawet wszystkie. Generują straty, tym większe, że gustują niestety w rybach łososiowatych, czyli najdroższych, jakie pływają w Bałtyku. Straty powodowane przez chronione gatunki nie są niczym nowym, za szkody na polach wyrządzone rolnikom przez żubry, dziki, niedźwiedzie czy bobry płaci Skarb Państwa.
Tymczasem Ministerstwo Gospodarki Morskiej już od trzech lat pracuje nad wypłatami odszkodowań na podstawie Programu Operacyjnego „Rybactwo i Morze". Po takim okresie oczekiwania wielu rybaków zrezygnowało już ze składania wniosków o odszkodowania. Od listopada 2016 r. złożono ich jedynie 260. – Składaliśmy wnioski o odszkodowania ze dwa lata temu, ale już zrezygnowałem – mówi „Rzeczpospolitej" szyper z Jastarni. – Zapowiadano, że pieniądze będą dostępne, ale nic się w tej sprawie nie dzieje. Te dane na temat szkód na pewno są zaniżone – twierdzi.
Pieniędzy nie starczy dla wszystkich. „Kwota, którą dysponujemy na rekompensaty, czyli 4 mln euro, w naszej ocenie nie jest w stanie pokryć strat w okresie funkcjonowania programu, czyli w latach 2015–2023. Odszkodowania zaczną być wypłacane od początku 2019 roku" – przygotowanie tej odpowiedzi zajęło Ministerstwu Gospodarki Morskiej sześć tygodni.