Papież Franciszek przyjął rezygnację metropolity przemyskiego abp. Józefa Michalika, o co duchowny prosił co najmniej dwa razy. Były przewodniczący episkopatu ma pełnić swój urząd do czasu osiągnięcia wieku emerytalnego (nastąpi to w kwietniu 2016 r.) i wyznaczenia następcy. To ostatnie stwierdzenie może oznaczać, że abp Michalik pozostanie na urzędzie dłużej – wszystko zależy od procedur Watykanu, a te – jak pokazuje praktyka – trwają czasem kilkanaście miesięcy.

W lipcu tego roku abp Michalik napisał w liście do diecezjan, że prosi papieża o nieprzedłużanie czasu jego „odejścia z tej odpowiedzialnej misji, która potrzebuje nowego człowieka". Niemal identyczne słowa usłyszałem od niego latem ubiegłego roku. „Widzę, że przyszedł czas na młodszych, by oni przejęli ster" – stwierdził w rozmowie, którą odbyliśmy jakiś czas po tym, gdy napisał pierwszą prośbę o rezygnację (wtedy papież odmówił). Przejście na emeryturę abp. Michalika oraz kilku innych członków episkopatu, m.in. abp. Edwarda Ozorowskiego z Białegostoku, Wojciecha Ziemby z Olsztyna czy bp. Andrzeja Suskiego z Torunia (wszyscy skończą w przyszłym roku 75 lat), to nie tylko zwyczajna wymiana pokoleniowa. Po ich odejściu w episkopacie pozostanie jedynie sześciu biskupów mianowanych przed przemianami w Polsce z 1989 r. – jednym z nich jest kard. Kazimierz Nycz ustanowiony biskupem w kwietniu 1988 r. Odchodzą zatem hierarchowie, którzy mieli ogromny wpływ na życie Kościoła w Polsce w okresie przemian ustrojowych.

Odchodzą wreszcie biskupi, którzy blisko współpracowali z Janem Pawłem II i z których zdaniem papież bardzo się liczył. Tu znów padnie nazwisko abp. Michalika, ale także kard. Stanisława Dziwisza. Są jeszcze arcybiskupi Sławoj Leszek Głódź i Henryk Hoser.

Ich odejście nie będzie oznaczało jednak, że Kościół nad Wisłą stanie się bardziej „otwarty" – na co wielu komentatorów liczy. Być może zmieni się nieco sposób mówienia, inaczej zostaną rozłożone akcenty. Ale nauka pozostanie niezmienna.